Dawno, dawno temu, gdy gwiazdy na niebie były jeszcze młode, a wiatr szeptał sekrety lasom i rzekom, w samym sercu cudownej krainy, pełnej rozległych łąk i połyskujących jezior, żył niezwykły Czarodziej-dobroczyńca.
na rysunku: Wilk
Był to staruszek o długiej, srebrzystej brodzie, oczach ciepłych jak letni świt i płaszczu utkanym ze światła księżyca. Nazywano go Miron, a nikt w całej krainie nie pamiętał czasu, gdy czynił coś dla siebie – zawsze myślał o innych.
Całe życie Mirona upływało na pomaganiu mieszkańcom okolicznych wiosek i leśnym stworzeniom.
na rysunku: Kocię
Kiedy ktoś miał kłopot: zgubił drogę pośród górskiej mgły, złamał skrzydło lub miał serce pełne smutku, Miron pojawiał się, niosąc magiczną pomoc i dobre słowo. Dlatego kochano go i szanowano jak nikogo innego.
Jednak gdzie światło – tam i cień.
na rysunku: Kret
W szarych, zimnych zakamarkach tej samej krainy znajdował się czarny pałac złego Czarodzieja, który zwał się Mordus. Jego oczy były ciemne jak studnia bez dna, a peleryna uszyta z cieni nocnych chmur. Pragnął rządzić wszystkimi, by każdy kłaniał się przed jego mocą, a złość i zazdrość wypełniały jego serce niczym przelana czara.
na rysunku: Jaskinia
Pewnego ranka, kiedy słońce muskało zorzą taflę wody, Miron usłyszał żałosne wołanie wiatru niosącego się z północnych bagien. Tundra, która rozciągała się za siedmioma pagórkami i rzeczką Szemrunką, była domem dla wielu stworzeń, lecz od pewnego czasu panował w niej smutek i cisza. Miron, nie wahając się ani chwili, spakował do torby fiolki z zaklęciami, wyczarowany przez siebie chlebek, różdżkę z gałęzi starego dębu i ruszył ku północy.
na rysunku: Zły Czarownik
Wędrując po skrzypiącym śniegu, dotarł do srebrzystej rzeki, gdzie spotkał Rybę — olbrzymią, z łuskami mieniącymi się kolorami zorzy polarnej. Ryba imieniem Nuria była mądra i znała wszystkie sekrety rzeki, lecz teraz jej radość przygasła.
— O, Mironie — poskarżyła się, rozlewając łzy w postaci srebrnych kropelek — złe moce skaziły nasze wody.
na rysunku: Ryba
Nasze młode chorują, a rośliny więdną!
Miron zanurzył różdżkę w chłodnej wodzie i szeptał czary, aż rzeka zabłysła jasnością setek gwiazd. Bąbelki radości uniosły się w górę — zatrute miejsce oczyściło się, a życie powracało do każdej rośliny i ryby. Gdy wszystko ucichło, Miron usiadł na brzegu i cierpliwie tłumaczył Nurii, jak dbać o czystość i równowagę w ich świecie, podarował jej kryształową muszlę, która ostrzegała przed niebezpieczeństwem.
na rysunku: Tundra
Nuria z wdzięcznością obiecała szerzyć mądrość wśród wszystkich mieszkańców podwodnego królestwa i wyprawiła Mirona w dalszą drogę, dając mu łuskę, która nigdy nie wyschnie i ostrzeże przed magią zła.
Wędrując dalej, Miron wszedł w gęsty, zielony las, gdzie szeptały drzewa i śpiewały ptaki. Tam, w cieniu ogromnego dębu, spotkał Kreta . Był to stworzyk niezwykły, o futerku czarnym jak nocne niebo, ślepym pyszczku, lecz sercu odważnym jak lew.
— Ach, Mironie, światło Twej lampy przyniosło nadzieję! Zły Mordus zmusza mnie i moich sąsiadów do kopania kryształów pod ziemią. Jaskinie ciemne i wilgotne stały się pułapką, a moich przyjaciół już ledwo widać zza stert kamieni! — szlochał niestrudzenie Kret .
Czarodziej-dobroczyńca przesunął dłoń po ziemi, szepcząc: — Nie lękaj się, Kreciku. Sprawimy, by światło znów mogło zaświecić w waszych tunelach.
Ruszyli razem ku wrotom ponurej jaskini, gdzie straż trzymał Wilk o lśniących, choć smutnych oczach . Wilk był więźniem klątwy złego Mordusa, jego spojrzenie było niegdyś łagodne, lecz teraz drżało od lęku i złości. Miron wyczuł ból zwierzęcia, więc sięgnął po srebrną łuskę Nurii i wypowiedział zaklęcie:
— Wilku, powróć do swej prawdziwej istoty! Niech światło przyjaźni zwycięży nad cieniem!
Wilk zatrząsł się i jakby przebudził z długiego snu. Z wdzięcznością ucałował rękę Mirona i poprzysiągł, że nikogo już nie skrzywdzi .
Trzej przyjaciele ruszyli do wnętrza kopalni, gdzie oswobodzili wszystkich uwięzionych: sowy, lisy, wiewiórki i zajączki. Kryształowy łoskot rozbrzmiał, gdy Miron rozproszył mroczne czary i rozsypał ściany jaskini w pył, którego cień już nigdy nie miał opaść na leśne zwierzęta.
W podziękowaniu Kret i Wilk ofiarowali Mironowi pierścień z leśnego bursztynu, mogący wskazać drogę do prawdy w sercu każdego napotkanego stworzenia .
Ostatni etap podróży zaprowadził Mirona przez wirujące mgły na wzgórze, gdzie stał mroczny pałac Mordusa. Czarodziej-dobroczyńca czuł, jak noc gęstnieje z każdym krokiem, a powietrze staje się ciężkie od złych myśli. I wtedy usłyszał ciche miauknięcie: maleńka kotka, biała jak śnieg, o oczach lazurowych i futerku miękkim niczym chmurka, patrzyła błagalnie zza kraty .
— Ja nazywam się Kicia – wyszeptała – Mordus więzi mnie tutaj, by straszyć innych swą bezwzględnością.
Miron ostrożnie otworzył klatkę za pomocą leśnego bursztynu, a kotka wskoczyła mu prosto na ramiona, mrucząc z wdzięczności. Czarodziej-dobroczyńca wiedział już, że nadchodzi czas ostatecznej próby .
Mordus czekał już na Mirona w sali z czarnym tronem. Wokół unosiły się cienie, szumiały czarne żagle, a na półkach stały butelki pełne mrocznych eliksirów. Rozpoczęła się bitwa mądrości i czarów: Miron, korzystając z łuski Nurii, bursztynowego pierścienia oraz miauczenia Kici, stworzył eliksir czystego światła . Słońce rozbłysło w środku pałacu i odbiło się od lśniących kryształów.
Mordus stracił siły – czarna peleryna opadła, a on sam zmalał i przemienił się w żółwia, którego skorupa połyskiwała już nie grozą, lecz zielenią łąk. Miron i jego przyjaciele wypuścili go nad strumień, by nauczył się życia w ciszy i pokorze .
Wielkim świętem przyjęto Mirona w rodzinnej wiosce – stroje mieszkańców mieniły się kolorami poranka, stoły uginały się od leśnych smakołyków, zaś wśród śmiechu brzmiały piosenki o dobroci i przyjaźni. Ryba Nuria, Kret, Wilk i Kicia zostali honorowymi obywatelami krainy, ucząc wszystkich, jak współpracować, szanować naturę i dbać o wspólny dom.
Od tej pory kraina rozkwitła, a każda opowieść o Mironie przepełniała serca nadzieją . Złe moce nie śmiały już wracać do tej krainy, gdzie dobroć i odwaga miały większą moc niż wszelka ciemność.
A nocami, gdy w domach płonęły lampki, a dzieci kładły się pod miękkie koce, babcie zasiadały przy łóżkach i cichutko szeptały bajkę o Czarodzieju-dobroczyńcy, który zawsze zwyciężał nie mieczem, lecz współczuciem, wytrwałością i prawdziwą magią przyjaźni. I pamiętaj, moja wnuczko, w każdym z nas mieszka kawałek tej magii – tylko wystarczy czasem posłuchać, jak bije dobro w naszym sercu .