Dawno, dawno temu, daleko stąd, w krainie ukrytej między wysokimi na niebie górami a bujną, szmaragdową oazą, mieszkał młody owczarz imieniem Wojtek.
na rysunku: Owca
Był chłopcem nieco zamyślonym, z rozwichrzonymi włosami, rumianymi policzkami i uśmiechem, który zarażał całą okolicę. Otaczała go gromadka ukochanych owiec o miękkiej, bielutkiej wełnie, a także czworo wiernych przyjaciół: Dzięcioł — ptaszek o intensywnie czerwonej czapeczce i błyskotliwych oczach, Jeleń z rozłożystym porożem jak królewska korona, Borsuk o futrze czarnym jak noc i białych pasach na pysku oraz oczywiście wierne owieczki – zawsze gotowe do psot i figli.
Pewnego ranka, gdy promienie słońca ledwie muskały wierzchołki świerków, a łagodne trzepotanie skrzydeł świadczyło o budzącym się życiu w oazie, Wojtek zauważył coś niezwykłego.
na rysunku: Dzięcioł
Nad górami unosiła się ciemna, poskręcana chmura, która zdawała się przybliżać z niewiarygodną prędkością. Wiatr, dotychczas łagodny, nagle wzmógł się, rozdmuchując kurz i gnając tumany piasku przez doliny.
Wojtek poczuł ukłucie niepokoju.
na rysunku: Góra
Chwycił swój kijek do poganiania owiec, zagwizdał głośno, dając sygnał do zbiórki. Owieczki posłusznie podskoczyły z popłochem, a przyjaciele Wojtka podbiegli bliżej, gotowi pomóc.
- Musimy schować się w górach! – zawołał Wojtek, czując na karku zimny podmuch nadciągającej grozy.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Przez szeleszczącą trawę i skaliste ścieżki poprowadził swe stado wyżej, w stronę górskich pieczar. Po chwili jednak stało się jasne, że nie jest to zwyczajna burza. Z czarnej chmury wyłoniła się bestia tak wielka, że przysłaniała słońce — była to olbrzymia kałamarnica, znana w okolicy z legend przekazywanych przez najstarszych mieszkańców.
na rysunku: Borsuk
Jej cielsko wiło się w powietrzu, a macki kleiście opadały na łąki, ciągnąc za sobą cień i chłód. Oczy kałamarnicy błyszczały upiornym, fioletowym światłem. Za każdym machnięciem jednej z macek, powietrze rozdzierał świst tak przenikliwy, że drzewa uginały się pod jego naporem.
na rysunku: Jeleń
- To ona, złowroga kałamarnica! – zaskrzeczał Dzięcioł, strosząc czerwony czubek.
Wojtek, mimo strachu, nie mógł pozwolić, by stadu i przyjaciołom stała się krzywda. Jeleń, odważny choć zawsze łagodny, zadarł poroże i stanął przed kałamarnicą, chroniąc końskim ciałem resztę.
na rysunku: Oaza
Widząc to, Borsuk zawarczał, ukrywając się pod ziemią, by po chwili wyskoczyć i celnym rzutem błotnej kuli trafić potwora prosto w ślepie. Dzięcioł, szybujący tuż nad kałamarnicą, z gracją zadzióbał czułki, które kręciły się jak ślimaki na deszczu.
Potwór, zdziwiony oporem tak małych istotek, zaczął się cofać, ale wtedy uniósł mackę i machnął nią z siłą burzy . Pył zasłonił słońce, a owce zaczęły beczeć z przerażenia. Wojtek wiedział, że to ostatni moment, by działać. Sięgnął do kieszeni po swoją tajemniczą piszczałkę, którą kiedyś dostał od starego, mądrego pasterza . Była zrobiona z drewna pradawnego drzewa, którego soki podobno miały moc odpędzania złych myśli i strachów.
Gdy piszczałka zagrała, powietrze wypełniło się ciepłem. Na dźwięk muzyki owce podskoczyły radośnie i zaczęły tańczyć, a ich wełna rozbłysła srebrnym światłem, jakby nad ich głowami nagle rozbłysły setki gwiazd . Blask był tak silny, że ciemność przeszyła się na wskroś. Kałamarnica syknęła, oślepiona tym czystym światłem i dźwiękiem, którego nie znała.
Coraz bardziej zdezorientowana potworna bestia próbowała machać macek, ale każda z nich utykała w blasku tańczących owiec, a melodia wojtkowej piszczałki przeszywała jej mroczne serce odwagą i dobrocią . Kałamarnica zaczęła cofać się coraz szybciej i szybciej, aż w końcu uniosła swoje potworne cielsko i z sykiem zniknęła w oddali, za horyzontem.
Kiedy groźba przeminęła, Wojtek z przyjaciółmi i całym stadem bezpiecznie wrócili do oazy. Tam czekali na nich wdzięczni mieszkańcy: staruszkowie, dzieci, kupcy i wędrowcy z sąsiadujących dolin . U stóp starego platana zorganizowano dla nich ucztę, jakiej nie pamiętała żadna z owiec ani górskich wróbli. Były wonne placki, gęsty miód, ziołowe napary i tańce pod gołym niebem, a śpiew radości niósł się przez góry aż do serca oazy.
Tego wieczoru Wojtek spojrzał na swoich przyjaciół i stado . Zrozumiał, że żaden potwór nie jest tak groźny, by nie mógł zostać pokonany dzięki przyjaźni — odwadze Jeleńa, sprytowi Borsuka, zręczności Dzięcioła i radosnej muzyce, która rozświetla nawet najciemniejszą noc.
Od tamtej pory w krainie panowały spokój i szczęśliwość, a Wojtek zawsze powtarzał: "Odwaga nie zawsze kryje się w sile mięśni — czasem mieszka w sercu i płynie w dźwiękach przyjaźni."
Tak oto bajka o młodym owczarzu i złowrogiej kałamarnicy stała się opowieścią przekazywaną z pokolenia na pokolenie, przypominającą małym i dużym, że nawet w obliczu największego potwora, światło odwagi i dobroci nigdy nie gaśnie .