Dawno, dawno temu, w krainie, gdzie tęcza czyściła niebo każdego poranka, a wietrzyk zawsze pachniał świeżym miodem i kwiatami, mieszkała wesoła wróżka o imieniu Lili.
na rysunku: Pustynia
Jej skrzydełka, iskrzące się wszystkimi odcieniami błękitu i zieleni, wyglądały niczym fragment nieba uwity w kokon nici. Lili była nie tylko utalentowana i pomocna, ale także miała wyjątkowy dar rozumienia języka wszystkich stworzeń.
W tej niezwykłej krainie lasów, łąk i jezior żyły zwierzęta tak czarujące, że dzieci nieraz przekradały się, by posłuchać ich śpiewów wieczorami.
na rysunku: Żółw
Była tam różowa, piegowata świnka Róża – zawsze wesoła, choć dziś wyjątkowo smutna i z mokrym ryjkiem. Był tam zwinny jak błyskawica kojot Kuba, który znał tajniki każdej ścieżki i każdej dziupli, oraz dostojny słoń Tadeusz, który pamiętał opowieści sprzed setek lat. A także powolny, szeleszczący żółw Stefan, który miał czas na przemyślenia i znał sekrety wszystkich roślin.
na rysunku: Las
Pewnego chłodnego ranka Lili szła ścieżką pełną kwiatów o intensywnym zapachu fiołków i napotkała drżącą Różę. Mała świnka płakała żałośnie, a jej łzy lśniły na aksamitnym mechuniu jak krople rosy. – Zgubiłam rodzinę podczas harców w lesie – pochlipywała, miażdżąc swoje czarne kopytka w trawie.
na rysunku: Świnia
Wróżka z czułością otuliła ją swoim płaszczem ze skrzatowej wełny. – Chodź, odnajdziemy ich razem, Różyczko.
Wyruszyły w drogę.
na rysunku: Słoń
Ptaki śpiewały im nad głowami, drzewa szumiały uspokajająco liśćmi, a promienie słońca prześlizgiwały się przez konary niczym złote wstążki. Wkrótce dołączył do nich Kuba, kojot o bystrych oczach i ogonie zawsze gotowym do merdania. – Słyszałem wasze rozmowy, chyba się zgubiłyście? – zapytał sprytnie, obracając uszami.
na rysunku: Kojot
Szedł przodem, prowadząc je ukrytymi szlakami nad śmierdzącym trzęsawiskiem, mijając stare dęby i ciche jeziorka.
Nie wiedziały jednak, że w głębokiej jamie pod jednym ze wzgórz czaił się Boruta – zły czarnoksiężnik. Boruta lubił tylko burzę i ciemność, miał długą, czarną brodę i płaszcz uszyty z nietoperzowych skrzydeł.
na rysunku: Czarownik
Zła magia aż buzowała w jego krainie; zamierzał rzucić zaklęcie niewoli na wszystkie zwierzęta i trzymać je w niewoli, by służyły mu do końca jego dni.
Czarnoksiężnik powykręcał gałęzie starych drzew i wyszeptał złe zaklęcie: – Kto przejdzie moją ścieżką, zgubi drogę i nigdy nie wróci! Ziemia zadrżała, kolory przygasły, a ścieżki zamieniły się w pustynne wydmy.
Lili, Róża i Kuba nagle znaleźli się w miejscu, którego nie znał nawet Kuba – pośród wirujących piasków pustyni, gdzie powietrze drżało z upału, a na niebie krążyli milczący sępcy . Słońce paliło, a piasek gryzł w łapy i kopytka. Gdy wydawało się, że nie ma już ratunku, z wydmy wyłonił się Tadeusz, słoń o uszach wielkich niczym żagle.
– Wielu pomyliło już te ścieżki, przyjaciele . Boruta nie zna tylko jednego zaklęcia – tego, którym rządzi przyjaźń i odwaga. Podążajcie za mną, a wyprowadzi was mądrość.
Przyjaciele szli długo, wypatrując cienia i wody . Tadeusz znał krystaliczną oazę, gdzie trawa była miękka i dawała odpocząć strudzonym nogom. Tam też spotkali Stefana – powoli przemieszczającego się żółwia, w skorupie którego rosły już miniaturowe mchy i kwiatki. Stefan zawsze brał długi oddech zanim się odezwał, ale cokolwiek mówił, miało wielką wartość .
– W tej walce nie liczy się prędkość, lecz wytrwałość – mruknął, kiwając łepetyną. – Razem możemy dokonać wszystkiego.
Wzmocnieni i zjednoczeni ruszyli dalej . Kiedy dotarli pod mury zamku Boruty, niemal runęli na ziemię z wrażenia. Zamek był czarny i skrzypiący, z wieżami wykręconymi niczym korzenie starego drzewa. Przed wejściem warowały zjawy mgielne, a przy bramie pełgały ogniki w kolorach purpury i szmaragdu . Kuba znalazł tajemne przejście pod korzeniami, Stefan dzięki sprytowi i czujności rozbroił magiczną pułapkę, a Tadeusz zasłonił ich swoim ciałem przed rozjuszoną mgłą Boruty.
Wreszcie w największej sali, pełnej misternych malowideł, których barwy dawno już sczerniały, ujrzeli Borutę – gotowego rzucić zaklęcie nad całą krainą. – Nie zbliżajcie się! – ryknął, a ciemność zaczęła wirować wokół jego różdżki .
Lili uniosła się nad jego głową. Jej skrzydła rozbłysły światłem tysiąca gwiazd. Szeptała słowa zaklęcia: – Przyjaźń, odwaga, wspólnota, niech wróci światłu moc i promienność!
Róża zaryczała najgłośniej, jak potrafiła, kuba zatoczył krąg wokół Boruty, dezorientując go, Tadeusz zaszedł czarnoksiężnika od tyłu i zatrąbił, powodując, że ściany zamku zadudniły, a Stefan cicho podsunął się pod Borutę, by odebrać mu różdżkę . Magia Lili połączyła się ze sprytem i mądrością przyjaciół, rozproszyła ciemność i roztrzaskała różdżkę Boruty na dwanaście tęczowych kawałków.
Zamek rozpadł się na milion iskierek, a Boruta został zamieniony w pokutnego kruka, który musiał teraz przez setki lat słuchać śpiewu ptaków i dbać o las, zamiast go straszyć. Kraina odzyskała barwy, cała roślinność rozkwitła, a wszystkie zwierzęta zaczęły tańczyć z radości .
Róża natychmiast odnalazła rodzinę: mamę i rodzeństwo, całujących ją i oblepiających swoimi nosami. Wszyscy cieszyli się wielkim ucztowaniem pod dębem, gdzie Lili posadziła ciasteczkowe drzewo, z którego każdej nocy można było zerwać smakołyk.
Każdego wieczoru Lili, Róża, Kuba, Tadeusz i Stefan siadali wokół ogniska, opowiadali historie zaśmiewając się do łez, patrząc w rozgwieżdżone niebo pełne przyjacielskich gwiazd . I choć Boruta już nie zagrażał nikomu, przyjaciele wiedzieli, że siła ich wspólnoty i dobra zawsze wygra z ciemnością.
A jeśli kiedyś odwiedzisz tę bajkową krainę, usłyszysz z oddali śmiech zwierząt i być może zobaczysz Lili wśród kwiatów, czarodziejską wróżkę, która nigdy nie porzuci przyjaciół i nigdy nie zaniedba magii przyjaźni.
Koniec