Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami, leżało rozległe i tajemnicze królestwo, otulone mglistym woalem porannego światła.
na rysunku: Klif
Pośród oplątanego bluszczem i pachnącego ziołami lasu mieszkała dobra wiedźma Wanda. Miała ona srebrne włosy splecione w warkocz, który połyskiwał w słońcu niczym nić pajęcza w rosie. W jej chatce, ukrytej pod rozłożystym dębem – tak starym, że legendy szeptały o nim leśne wiatry – można było znaleźć magiczne fiolki, ręcznie tkane makatki i miękkie poduszki wyszywane runami ochronnymi.
na rysunku: Koń
Wanda była przyjaciółką każdego stworzenia – rozmawiała z sarenkami o sprawach serca, gotowała z zającami kolację z korzonków i grzybków, a sowom opowiadała bajki na dobranoc. Jednak w głębi tego lasu czaiło się groźne niebezpieczeństwo – zła ośmiornica gigant, Oskar. Odróżniał się od innych: zamiast w błękicie oceanów, zamieszkał na szczycie ponurego, skalistego klifu.
na rysunku: Królik
Jego macki jak grube, sine winorośle zwisały po zboczach, a oddech mieszał się ze wschodnimi mgłami.
Oskar, choć był kiedyś samotnikiem, rozwinął w sobie złość i przekorę. Upatrywał zabawy w płoszeniu ptaków, rozrzucaniu mrowisk i straszeniu zwierząt żyjących w lesie.
na rysunku: Lew
Całemu królestwu zasiał strach niczym nasiona chwastów.
Któregoś ranka Wanda, idąc na poranną herbatkę z drozdami, natrafiła na konia – pięknego, o kasztanowej sierści, której połysk przywodził na myśl jesienne liście. Koń drżał tak mocno, że aż dębowy liść spadł z jego grzywy.
na rysunku: Las
– Ach, moja droga Wiedźmo… – wysapał koń. – Oskar zawładnął dzisiaj jeziorem. Nie da się już napić wody, nie wspominając o wesołych kąpielach…
Wanda pogładziła go po chrapach i uśmiechnęła serdecznie:
– Nie smuć się, przyjacielu.
na rysunku: Jeleń
Zrobimy, co w naszej mocy. Nikt nie powinien żyć w strachu.
Postanowiła zgromadzić najdzielniejszych mieszkańców lasu.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Przybył lew – złocisty jak sierpień, o grzywie, w której szeleściły liście. Przyłączył się jeleń, którego poroże miało mnóstwo zakamarków skrywających nasiona, a do tej trójki dołączył sprytny królik – szybki, zwinny i ciekawski.
Zebrała drużyna rozsiadła się pod starym jałowcem, by obmyślić plan . Lew przewrócił kilka kamieni łapą, symulując tor przeszkód, królik z zielonej trawy uplotł skomplikowane ścieżki ucieczki, a jeleń mapą swoich poroży pokazywał drogę na szczyt klifu.
– Moje odważne zwierzęta – rzekła Wanda ciepło – każdy z nas ma unikalne umiejętności. Tylko razem zdołamy przekonać Oskara, by zmienił swoje serce lub przynajmniej go pokonać .
Podczas długiej wędrówki przez las drużyna napotykała wiele trudności. Trzeba było przeskoczyć rwącą rzekę, pokonać ciemny parów i przejść przez gęstą pajęczynę utkaną przez przyjazne pająki, które cedziły rady o rozwadze i cierpliwości.
Koń nauczył innych, jak pokonywać przeszkody – cwałując przez ścieżki, przeskakując przez konary i rozpraszając mgłę szybkim galopem . Lew, swoją odwagą, wpajał wszystkim spokój – nawet gdy spotkali dziki wiatr, który świszczał bardzo groźnie. Jeleń, smukły i zwinny, prowadził ich przez labirynt młodych świerków, pokazując, jak należy zachować balans na śliskim igliwiu. A królik, choć najmniejszy, podsuwał nieoczywiste rozwiązania, jak przechytrzyć nieoczekiwane trudności .
Na klifie, gdzie królowała szarość kamieni i jęzor mgły, Wanda wyczarowała misternie spleciony most z pajęczyny, liści i tęczy. Kiedy drużyna przekroczyła most, zobaczyli Oskara – olbrzymią ośmiornicę śpiącą pośród granitowych głazów. Jego macki śniły leniwie, ale jeden z nich owinął się wokół pobliskiej brzozy, powodując, że jej gałęzie drżały żałośnie .
– Teraz albo nigdy! – szepnęła Wanda.
Zwierzęta rozbiegły się. Koń przemykał między mackami, robił zamieszanie i zwodzieł Oskara . Lew stanął odważnie na skale i zawył donośnie, a echo jego ryku brzmiało jak grzmot dalekiej burzy. Jeleń ruszył z impetem – jego poroże połyskiwało w blasku magii, delikatnie trącał macki, by odwrócić uwagę Oskara. Królik zaś wykorzystał każdą okazję by odgryźć odnóże tu czy tam, sprawiając, że Oskar zaczynał być coraz bardziej zdezorientowany .
Wanda szeptała zaklęcia, a jej dłonie rozjaśniały się zielonym światłem. Skierowała tę energię ku Oskarowi, który poczuł słabnącą siłę w swoich mackach. Gdy wreszcie Oskar rozwarł swoje wielkie oczy i zobaczył otaczającą go drużynę – zrozumiał, że tym razem napotkał na przeciwników z nieugiętą wolą i wielkimi sercami .
– Proszę, nie róbcie mi krzywdy – błagał, opadając bezradnie na skałę. – Samotność nosiłem w sercu! Chciałem się tylko bawić… Nie będę więcej terroryzować królestwa, przysięgam!
Zwierzęta spojrzały w oczy Wandy, a ona kiwnęła głową:
– Każdy zasługuje na drugą szansę, Oskarze. Ale pamiętaj, że złość i samotność nie czynią szczęścia . Jeśli zdecydujesz się być naszym przyjacielem, las będzie twoim domem.
Odtąd Oskar stał się nowym mieszkańcem lasu – pomagał przenosić powalone drzewa i uczył żabki pływać po zawiłych wodnych szlakach. Reszta drużyny zaś opowiadała wszystkim o swojej przygodzie, o mocy przyjaźni i przebaczenia .
Królestwo znowu rozkwitło spokojem. Wanda, choć miała już srebrne pasma we włosach, czuła się młoda duchem, opowiadając wieczorami historię o tym, jak zgoda i współpraca mogą rozświetlić nawet najciemniejszy zakamarek świata.
I wierz mi, kochanie, do dziś słychać w lesie śmiech Wandy, tupot kopyt konia, odległy grzmot lwiego ryku… i cichutki, wdzięczny śmiech Oskara, który nareszcie stał się szczęśliwy .
A potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie, bo w sercu każdej przygody kryje się dobro, trzeba je tylko odnaleźć.