Dawno, dawno temu, gdy słońce ślizgało się po szczytach sennych gór Tulistokotu i tańczyło w złotych kroplach rosy na trawach, w odległej krainie istniała niezwykła oaza.
na rysunku: Owca
Była ukryta wśród szmaragdowych wzgórz, otoczona przez skręcone, omszałe drzewa i srebrzyste potoki, które dawały życie wszystkiemu dookoła. Pośród tej rajskiej zieleni mieszkał młody owczarz o imieniu Wojtek. Opalony przez słońce, z jasnym spojrzeniem i szerokim sercem, z oddaniem pilnował białych, puszystych owiec, które pasły się beztrosko pod jego czujnym okiem.
na rysunku: Góra
Wojtek miał wiernych przyjaciół — Dzięcioła o szkarłatnej czapeczce, który zawsze miał nowe opowieści o leśnych bacówkach; Jelenia, dumnego władcę runa leśnego, pięknego i majestatycznego, a przy tym łagodnego jak poranna mgła; oraz Borsuka, który znał tysiąc tajemnic ziemi i nocy. Każdego ranka razem radowali się ciepłem dnia, śpiewem ptaków i śmiechem, który odbijał się echem wśród skał.
Tamtego niesamowitego dnia Wojtek klęczał właśnie przy brzegach jeziora oazy, splatając z trawy nowe dzwonki dla owiec.
na rysunku: Jeleń
Nagle, na dalekim horyzoncie, niczym plama atramentu na błękitnej kartce nieba, pojawiła się dziwaczna, ciemna chmura. Poruszała się szybko i nienaturalnie, a wraz z nią nadszedł lodowaty podmuch wiatru, porywający liście i unoszący kurz.
— Dziwna to chmura! — zawołał Jeleń, strzygąc uszami.
na rysunku: Borsuk
Do Wojtka natychmiast podbiegły przestraszone owieczki. Nastroje stada wyczuła też reszta przyjaciół: Dzięcioł zatrzepotał skrzydłami, a Borsuk podrapał się nerwowo za uchem.
Chmura była coraz większa… i wtedy wszyscy zobaczyli, że nie jest to zwykła burza.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Z mroku wyłoniła się ogromna kałamarnica, niby z morskiej opowieści, lecz większa niż największa chmura i bardziej złowroga niż noc bez gwiazd. Jej macki wiły się groźnie, a oczy lśniły fosforycznym blaskiem.
— To Złowroga Kałamarnica z Głębin Cieni! — szepnął Borsuk z przerażeniem.
na rysunku: Oaza
— Mówią, że mieszka tam, gdzie ziemia styka się z niebem, i nikt jej jeszcze nie pokonał.
Wojtek poczuł dreszcz na plecach, lecz wiedział, że to nie czas na strach. Spojrzał na swoich przyjaciół i zajął się zbieraniem owiec — spłoszonych, w popłochu pędzących ku górom.
na rysunku: Dzięcioł
Razem z przyjaciółmi ruszył ku najbliższemu schronieniu — starej jaskini na skalistym zboczu.
Kałamarnica sunęła tuż za nimi. Jej macki wyciągały się przez całe wzgórza, chwytając głazy i zrywały drzewa z ziemi . Każdy oddech potwora przynosił szaleńczy podmuch wiatru i grzmot, od którego ziemia się trzęsła.
Przy samej jaskini Wojtek zatrzymał stado, ustawiając je za sobą. — Nie pozwolę ci skrzywdzić ich! — krzyknął w stronę potwora, choć głos drżał mu z emocji .
Wtedy Jeleń, mimo strachu, nadstawił swoje potężne, rozłożyste poroże i z całej siły natarł na jedną z macek. Uderzenie było tak silne, że potwór cofnął czułek, ryknął z bólu i zmusił całą górską dolinę do drżenia.
Borsuk wykorzystał zamieszanie — szybkim susem chwycił kępę mokrego błota i zwinął ją w błotną kulę . Celował długo i starannie.. . aż w końcu ze świstem wystrzelił ją prosto w świecące oko kałamarnicy!
Tymczasem Dzięcioł wzniósł się wysoko ponad głowę mackowatego potwora. Lecąc z zawrotną prędkością, dziabnął mocno w rozedrgane czułki, wywołując kolejny grymas bólu i rozdrażnienia na ogromnym dziwnym obliczu.
Jednak potwór był wciąż silny . Machał mackami, roztrącając drzewa, wzbijając kurz i sprawiając, że słońce niemal znikło w mroku. Wojtek wiedział, że czas użyć swojej najskuteczniejszej broni.
Zza pazuchy wyciągnął więc tajemną, rzeźbioną z lipowego drzewa piszczałkę, która, jak szeptali pradziadowie, miała moc rozjaśniania nawet najciemniejszych nocy . Przyłożył ją do ust i zagrał melodię tak piękną, że aż łzy napłynęły do oczu wszystkich wokół.
Nagle z owiec wystrzeliły smugi złotego światła. Ich wełna zaczęła iskrzyć się i świecić, rozświetlając całe zbocze aż po najciemniejsze zakamarki . Owce podniosły się na zadnie nogi i, zainspirowane melodią, rozpoczęły niesamowity taniec. Pląsały w rytm, tworząc świetliste, pulsujące kręgi wokół wściekłej kałamarnicy.
Złowrogi potwór, ogłuszony muzyką i oślepiony światłem, roztrącał własne macki, próbując oddalić się od blasku i hałasu . Kiedy ostatni promień wskazał mu drogę powrotu, zaryczał przeraźliwie i uciekł, zostawiając tylko ciężki, zygzakowaty ślad na niebie.
Dopiero wtedy Wojtek i jego dzielni przyjaciele mogli odetchnąć. Owce wesoło beczały, a cała dolina powoli wróciła do życia . Słońce znów zaczęło grzać, a wiatr przyniósł wieść o wielkim zwycięstwie.
Mieszkańcy krainy, którzy ukryli się w oazie, wyczekiwali na bohaterów z niecierpliwością. Witali ich muzyką, śmiechem i aromatem świeżo pieczonych placków miodowych . Przy rzece urządzono wielką ucztę — stoły uginały się od owoców, serów i soczystych ziół, a dzieci tańczyły wśród radosnych owiec.
Wojtek nauczył się tego dnia, że nie siła, lecz odwaga i serdeczna przyjaźń potrafią zwyciężyć każde, nawet najbardziej niezwykłe zło. Dzięki niej ci, którzy się kochają i sobie pomagają, mogą ocalić krainę nawet przed grozą z najbardziej skrytych czeluści .
I od tego czasu, choć góry i oaza nadal kryły sekrety dawnych czasów, nikt już nie bał się ciemnych chmur na niebie — bowiem wszyscy pamiętali o Wojtku, Dzięciole, Jeleniu, Borsuku i ich tańczących owcach, które rozgoniły mrok.
A baśniowa kraina żyła długo i szczęśliwie, otulona blaskiem przyjaźni i odwagą serc.