Dawno, dawno temu, wśród rozległych zielonych wzgórz i błękitnych jezior, istniała czarodziejska kraina, którą zamieszkiwały najrozmaitsze, urocze zwierzęta i dobrzy, pogodni ludzie.
na rysunku: Kaczki
W samym sercu tej krainy, w małym zamku na skraju kwiacistej polany, mieszkał rycerz Kazimierz. Oj, babciu, Kazimierz nie był zwykłym rycerzem – potrafił uśmiechem rozgonić chmury, a od jego dowcipów śmiały się nawet kosy i wiewiórki.
Kazimierz miał grono niezwykłych przyjaciół.
na rysunku: Foka
Zawsze towarzyszyła mu koala Kasia, miękka i przytulaśna, lecz przy tym odważna i bardzo pomysłowa. Kaczki – cała ich rodzina! – były roztropne i uwielbiały rozwiązywać zagadki, kurczaki z kolei słynęły z wielkiej mądrości, a sprytna wydra Wanda potrafiła rozwiązać niemal każdy problem w mgnieniu oka. Razem tworzyli niezwyciężoną drużynę.
na rysunku: Kurczak
Pewnego poranka, gdy słońce ledwie muskało czubki drzew, do zamku Kazimierza przyfrunął spłoszony gołąbek z wiadomością – z morskiej toni wyłonił się straszliwy potwór o błyszczących, zielonkawo-niebieskich łuskach i długich mackach jak wodorosty. Co noc wychodził na brzeg i zionął mgłą strachu w stronę nadmorskich wiosek, a ludzie chowali się w domach, trzęsąc się z przerażenia.
Kazimierz nie wahał się ani chwili.
na rysunku: Koala
Zarzucił na ramię swój błękitny płaszcz, przypasał u boku błyszczącą szablę i zwołał wszystkich przyjaciół. Wędrówka prowadziła ich przez falującą łąkę, potem przez tajemniczy, porośnięty mchem las i wreszcie – wysoko, na strome, skaliste klify, nad których brzegiem chlupotały wzburzone fale. Tam, między starymi, zrujnowanymi wieżami, stała starożytna latarnia morska, a wokół niej krążyły mewy i słychać było tylko szum fal i.
na rysunku: Ruiny
.. cichutkie stukanie.
na rysunku: Klif
Na klifie, tuż przed zachodem słońca, Kazimierz ujrzał Kasię koalę, siedzącą na porośniętej bluszczem kolumnie. Kasia miała ze sobą stary, drewniany bębenek odziedziczony po swoim dziadku. – Rycerzu Kazimierzu – szepnęła koala, patrząc na morze – odkryłam coś ważnego.
na rysunku: Potwór Morski
Potwór zawsze pojawia się, gdy słychać dźwięki bębnów. Może powinniśmy tego spróbować, by go zwabić?
Kazimierz zmarszczył czoło. – Hm, to może być nasza szansa! – odparł, po czym razem zaczęli się zastanawiać, jak wykorzystać wiedzę Kasi, by uratować mieszkańców wiosek .
Gdy księżyc wynurzył się zza chmur, Kasia zaczęła wystukiwać coraz głośniejsze rytmy. Echa melodii potoczyły się po tafli morza i odbiły od skalnych ścian. I wtedy z głębin wysunęły się cienie ... Aż morze rozstąpiło się z cichym szumem i ujrzeli go – potwora morskiego! Był ogromny jak żaglowiec, miał oczy jak dwa bursztyny i pysk pełen perłowych zębisk . Zamiast nóg – falujące macki, a jego łuski migotały wszystkimi kolorami oceanu. Zbliżał się, a ziemia pod ich stopami drżała.
Kasia jednak nie przestała grać – zagrała jeszcze głośniej i śmielej, a dźwięki bębenka odbijały się w powietrzu, czyniąc dziwną magię . Wtem potwór zaczął wirować, chwiać się, jakby gubił równowagę. Wyglądało na to, że rytm bębnów rozbija zaklęcie, które nim kierowało!
Kazimierz, widząc, że to działa, odważnie podbiegł i wspiął się na mokre, śliskie macki potwora. – Teraz! – krzyknął do kaczek, a one – żółte, eleganckie, w kapelusikach jak zawsze – zaczęły roztaczać swoje silne, puchate pióra, zaplątując potwora na supełki . Kurczaki zawirowały wokół jego łap, skacząc i klucząc, robiąc na potworze prawdziwy zamęt.
W tej samej chwili z ruin starej latarni wyłoniła się wydra Wanda z ogromną, błyszczącą siecią. – Prędko, przyjaciele! – zawołała i razem, wszystkie zwierzęta i Kazimierz, zarzucili sieć na oszołomionego stwora .
Osaczenie było kompletne. Potwór próbował się wyrwać, ale pióra i sieć skutecznie go spętały, a bębenek Kasi rozbrzmiewał dalej, czyniąc go bezradnym jak ryba na piasku. Wreszcie Kazimierz zeskoczył i podszedł do leżącego stwora:
– Morski Potworze! – zawołał donośnym głosem . – Obiecaj, że już nigdy nie będziesz dręczyć mieszkańców naszych wiosek!
Potwór spojrzał na nich oczami, w których pobłyskiwały łzy. Okazało się, że nie był zły z natury – po prostu był samotny i szukał przyjaciół. Dźwięki bębnów sprawiały mu ból, więc reagował strachem . Kazimierz pochylił się:
– Jeśli obiecasz, że już nie będziesz straszyć nikogo, możesz zostać naszym przyjacielem. Nauczymy cię gry na bębenku i zabierzemy na nasze uczty!
Potwór, wzruszony, złożył niezwykłą przysięgę na wszystkie muszelki oceanu.
Radość zapanowała wielka! Mieszkańcy wiosek, usłyszawszy wieści, rozświetlili brzegi latarenkami i przygotowali ucztę jakiej dawno tu nie widziano . Tańczono wokół ruin latarni, śpiewano piosenki i opowiadano historie, przy których nawet dumny potwór morski popiskiwał radośnie.
Kazimierz, Kasia, rodzina kaczek, roztropne kurczaki i sprytna wydra Wanda – wszyscy byli szczęśliwi, śmiejąc się do łez i tuląc nowego przyjaciela do serca. Kolejne dni upływały w zgodzie, a dawne strachy odeszły w niepamięć .
I tak do dziś, babciu, przy ognisku albo przed snem, w tej tajemniczej krainie opowiada się legendę o dzielnym Kazimierzu i jego zwierzęcych przyjaciołach, którzy nauczyli mieszkańców, że czasem nawet najbardziej przerażające stworzenie marzy tylko o wielkiej przyjaźni i odrobinie muzyki.
A dzieci, słuchając tej opowieści, zasypiają z uśmiechem, marząc o własnych przygodach wśród klifów, ruin, przemądrzałych kurczaków i potworów, które nie są już takie straszne.