Dawno, dawno temu, za siedmioma szczytami i siedmioma dolinami, gdzie zielone góry nikły miękko w mgiełkach porannych, rozpościerała się tajemnicza kraina pełna cudów i niespodzianek.
na rysunku: Góra
U stóp monumentalnych wzniesień, pośród lśniących wzorem szmaragdu traw i niekończących się łąk, spoczywała bajeczna oaza. To miejsce tętniło życiem – szemrały tam potoki, grały świerszcze, a z kwiatów unosił się zapach słodkiego miodu i świeżych liści.
W tej niezwykłej oazie mieszkał młody owczarz Wojtek, chłopak o bystrych oczach i sercu wielkim jak górska dolina.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Wojtek nie znał innego życia niż to pośród wełnianych owiec, nad którymi czuwał niczym troskliwy pasterz. Był znany wszystkim mieszkańcom oazy – nie tylko z odwagi, lecz i ze swojego pogodnego śmiechu, którym potrafił przepędzić nawet najcięższe chmury smutku.
Wojtkowi zawsze towarzyszyli wierni przyjaciele: ciekawski Dzięcioł o połyskującym, czerwonym czubku, dostojny Jeleń z porożem jak rozłożyste korony dębów oraz zwinny Borsuk, mistrz kopania podziemnych tuneli.
na rysunku: Oaza
Razem stanowili zgrany zespół, a ich codzienne zabawy niosły się po okolicy echem radości.
Pewnego pamiętnego dnia, gdy słońce zaczęło ślizgać się po niebie niczym złota łódź na gładkiej tafli, Wojtek wypasał swoje owce na rozkosznie zielonej łące. Leniwie przeciągające się cienie gór zaczęły nagle przygasać, jakby złośliwa dłoń mgły próbowała zakryć świat.
na rysunku: Owca
Nad górami pojawiła się bowiem chmura, wyjątkowo ciemna i nieprzyjazna. Chmura ta wirowała, zmieniając kształty i rozmiary, aż w końcu rozpłynęła się, ukazując przerażający widok.
Zamiast burzy, niebo przecięła sylwetka – była to olbrzymia kałamarnica! Z mackami długimi jak pnie starych drzew, z oczami błyszczącymi niczym dwa księżyce, sunęła w powietrzu nad oazą, wyrzucając kłęby ciemnego, lepkiego atramentu, który zasłaniał słońce.
na rysunku: Borsuk
Kałamarnica ta była postrachem krainy – opowiadano, że jej macki potrafią sięgać aż za góry, zsyłając strach i rozpacz na wszystko, co napotka.
Gdy silny, zimny wiatr zerwał się i owce podskoczyły przerażone, Wojtek zebrał wszystkie siły. W jednym uścisku serca poczuł, że musi poprowadzić swoje stado do bezpiecznej groty w górach.
na rysunku: Jeleń
Dzięcioł głośno wystukiwał alarm na najbliższym sośniaku, Jeleń szeroko rozstawiał poroże, by chronić najmłodsze owieczki, a Borsuk przeczesywał ziemię w poszukiwaniu drogi na skróty.
Wielka kałamarnica opadła niżej, a jej macki zaczęły sięgać ku ziemi. Jej duch, jakby zły cień, roztaczał się nad całą krainą.
na rysunku: Dzięcioł
Dźwięk jej chrapliwego oddechu rezonował w górach, a każda jej macka śmigała przez powietrze jak sznur błyskawic. Przerażeni mieszkańcy kryli się do domostw, a nawet potoki spowalniały swój bieg.
Wojtek jednak nie pozostał bierny . "Nie możemy pozwolić, by zniszczyła naszą oazę, nasze domy i ukochane owce!" – zawołał stanowczo. Jego przyjaciele nie zawahali się ani przez chwilę. Jeleń, wykorzystując swoje imponujące poroże, z furią szarżował na jedną z macek kałamarnicy, skutecznie ją raniąc . Dzięcioł błyskawicznie podleciał i swoim ostrym dziobem uderzył w czułki potwora, co sprawiło, że kałamarnica skręciła się z bólu i wypuściła z macki chmurę gęstego atramentu.
Borsuk, choć malutki wobec olbrzyma, nie dał się przestraszyć – ogromną kulę błotną, jaką toczył w podziemnych korytarzach, cisnął z całych sił prosto w oczy kałamarnicy. Potwór syknął głośno, a jego widoczne na czole żyły zapulsowały groźnie . Jednak nie przewidział największej niespodzianki.. .
Wojtek, wiedząc, że walka siłowa niewiele da, sięgnął po swoją najcenniejszą rzecz – zaczarowaną piszczałkę, wykonaną z górskiego kryształu i starej gałęzi lipy. Instrument ten otrzymał od dziadka, mędrca gór, który mawiał, że muzyka potrafi poskramiać nawet największe niebezpieczeństwa. Z nadzieją i skupieniem Wojtek przyłożył usta do piszczałki i wydobył z niej przejrzyste, cudne dźwięki, które wirowały po dolinie jak stado lśniących świetlików .
Wtedy stało się coś naprawdę magicznego – owce, dotąd przestraszone i zdezorientowane, zaczęły tańczyć w rytm melodii. Ich runo nabrało blasku, świecąc jasnym, ciepłym światłem, jakby każda była maleńką gwiazdką. Struga muzyki i światła otuliła potwora – oszołomiony kałamarnica spojrzał raz po raz to na owce, to na Wojtka i jego przyjaciół, aż wreszcie zrozumiała, że nie zdoła złamać takiej mocy . Osłoniwszy oczy przed oślepiającym blaskiem świecącego stada, wielka istota wydała przeciągły, żałosny dźwięk i zaczęła się cofać, aż zniknęła za horyzontem, wracając tam, skąd przyszła – daleko za górą snów.
Radość w oazie była ogromna. Kiedy ostatni dźwięk piszczałki cichł, a promienie słońca znów zalały dolinę, mieszkańcy wybiegli ze swoich kryjówek świętować . Kwiaty rozkwitły jeszcze mocniej, a ptaki rozpoczęły festiwal śpiewu. Dzięcioł upolował największe orzechy, które podzielił ze wszystkimi, Jeleń zaimponował całej oazie swoim tańcem zwycięstwa, a Borsuk odnalazł przepastną skrzynię z jagodami, zakopaną przed laty przez zapominalskiego lisa.
Wieczorem mieszkańcy rozpalili ogniska . Dookoła rozbrzmiewały muzyka i śmiech. Na stołach pojawiły się przysmaki z całej krainy: słodkie plastry miodu, świeże mleko, chrupiące zioła i ciepły, pachnący chleb. Wojtek i jego drużyna zostali ogłoszeni bohaterami . Gdy ogniste języki tańczyły pośród nocnych cieni, a widmo kałamarnicy odeszło w niepamięć, wszyscy wiedzieli, że przyjaźń jest siłą większą od wszelkich potworów.
I tak oaza, góry i cała kraina żyły długo i szczęśliwie, a legenda o Wojtku i jego niezwykłych przyjaciołach opowiadana była kolejnym pokoleniom przy blasku gwiazd, jako przykład odwagi, mądrości i niepokonanej siły serca.