Dawno, dawno temu, jeszcze zanim ludzie zamieszkali te ziemie, istniała niezwykła kraina, tak barwna, że każdego dnia pachniała innymi kwiatami i rozbrzmiewała śpiewem setek ptaków.
na rysunku: Rzeka
Przez zielone, miękkie lasy płynęły skrzące się strumyki, a na leśnych polanach tańczyły motyle w kolorach tęczy. W samym sercu tej bajkowej krainy w miękkim, omszałym domku mieszkał Czarodziej zwany Władcą Magii. Nie był to jednak zwykły czarodziej – jego broda iskrzyła milionem gwiazd, oczy świeciły uważnością i dobrocią, a płaszcz haftowany był liśćmi, które zmieniały barwę w zależności od pogody.
na rysunku: Bagno
Władcę Magii otaczały wierne, mądre zwierzęta: Sarna o aksamitnym spojrzeniu, skoczna Koza z łobuzerskim uśmiechem, przebiegły, rudy Lis oraz Tropikalna Rybka mieszkająca w akwariowym stawie z kryształowo czystą wodą. Cała ta gromadka tworzyła prawdziwą rodzinę – wspierali się nawzajem, śmiali, grali w ukryte liście, a w zimowe wieczory przysiadywali przy kominku, wsłuchując się w dawne opowieści.
Każdego dnia Czarodziej pomagał zwierzętom: leczył złamane skrzydła ptakom, przywracał zapach kwiatom, kiedy złośliwy wiatr go wywiał, a czasem nawet wyczarowywał cukrowe burze, by dzieci jagód miały co zjeść na deser.
na rysunku: Jeleń
Wiedział, że dobro powraca i kto sercem słucha przyjaciół, ten sam może liczyć na pomoc.
Pewnego słonecznego poranka, gdy słońce przetykało las złotymi nićmi, Władca Magii zbierał zioła nad rzeką. Nagle usłyszał stłumiony, rozdzierający płacz.
na rysunku: Koza
Między paprociami stała przerażona Sarna.
– Co się stało, kochana? – zapytał czarodziej, kładąc dłoń na jej drżącym karku.
– Moje koźlątko… pobiegło za motylem i wpadło do rzeki! – zanosiła się szlochem Sarna.
na rysunku: Tropikalna rybka
– Woda porywa je coraz dalej… Proszę, pomóż!
Czarodziej zamknął oczy. Srebrzysty pył wysypał się z jego rękawa i uniósł w powietrze, pokazując, gdzie płynie koźlątko. Na głębokiej wodzie maleńka Sarna ledwie utrzymywała się na falach.
na rysunku: Cyklop
Władca Magii wyciągnął laskę ze starego drzewa, szepnął ciche zaklęcie i… nurt rzeki zatrzymał się, zaskrzypiał, a potem zaczął płynąć wstecz, delikatnie niosąc koźlątko ku brzegu. Sarna porwała dziecko w objęcia. Odtąd każdego ranka zanosiła czarodziejowi świeże porosty odwdzięczając się za uratowanie małej.
na rysunku: Lis
Niedługo później, podczas wieczornego spaceru przez szeleszczące bagna, Czarodziej usłyszał wołanie o pomoc. To Lis, jak zawsze ciekawski, wpadł w sidła zastawione przez dawno zaginionego wędrowca.
– Pomóż, Władco Magii! – krzyczał Lis, szamotając się .
Czarodziej dotknął sidła, które natychmiast zmiękło niczym pajęczyna. Lis wyślizgnął się i od razu przyniósł Czarodziejowi jajko przepiórcze na podziękowanie – bo w tej krainie nawet drobny gest znaczyć mógł bardzo wiele.
Ale w najgłębszej części lasu, gdzie słońce ledwo docierało, żył Zły Cyklop, samotny olbrzym z jednym olbrzymim okiem, wiecznie zasmuconym i czerwonym . Żaden kwiat nie rósł u stóp Cyklopa, żaden ptak tam nie śpiewał – wszędzie panował cień i smutek. Cyklop był zazdrosny. Chciał, by inni się go bali, ale tak naprawdę czuł się bardzo samotny, choć nigdy nikomu o tym nie powiedział . Zazdrościł Czarodziejowi serdeczności i przyjaciół – postanowił więc uprzykrzyć im życie.
Któregoś dnia, Koza i Tropikalna Rybka postanowiły urządzić konkurs na najpiękniejszy skok do stawu. Śmiały się, pluskały i wydawało się, że nic nie zmąci ich radości . Jednak nagle, wśród trzasku gałęzi pojawił się Zły Cyklop. Ziemia zadrżała od jego kroków.
– Co tu robicie na MOIM terenie?! – ryknął, a złość zmarszczyła mu czoło wokół samotnego oka .
Koza podskoczyła przestraszona, Rybka skuliła się za wodną lilią.
– Nie chcemy kłopotów! – odezwała się cicho Rybka.
Ale Cyklop, kipiąc zazdrością, rzucił zaklęcie, jakiego nauczył się z księgi magii znalezionej dawno w jaskini . Pstryknął palcami: Koza zamieniła się w kamienną rzeźbę, a Tropikalna Rybka opadła na powierzchnię stawu w postaci pięknego, opalizującego liścia.
Gdy wieść o tym rozniosła się po krainie, wszystkie zwierzęta wpadły we łzy rozpaczy, a kolorowe motyle przestały latać w geście żałoby po utraconych przyjaciołach.
Władca Magii postanowił działać natychmiast . Uzbroił się w kryształowe lustro, które odbijało złe uroki, i wziął ze sobą Sarne oraz Lisa. Wyruszyli ku mrocznym ostępom lasu, gdzie mieszkał Cyklop. Im głębiej szli, tym zimniejsze stawało się powietrze, a pnie drzew zaczęły wyginać się w strasznych grymasach .
Gdy dotarli pod bramę jaskini Cyklopa, czarodziej wywołał z powietrza delikatną mgłę, która osnuła olbrzyma, odejmując mu widzenia na chwilę. Cyklop zdezorientowany, potykał się i próbował rozgonić mgłę… Władca Magii wraz z Sarna i Lisem pobiegli do stawu. Czarodziej przyłożył swoje magiczne lustro do kamiennej Kozy – i już po chwili futrzasta przyjaciółka była jak dawniej, skacząca i rozbiegana . Potem ostrożnie podniósł liść ze stawu, który zamigotał i zamienił się z powrotem w Tropikalną Rybkę z łuskami jak małe diamenty.
Razem wrócili do wejścia jaskini, gdzie Cyklop gniewnie tupał nogą.
– Zły Cyklopie, krzywdzenie innych nie przynosi szczęścia! – zawołał Czarodziej . – Może spróbujesz zaprzyjaźnić się z nami i zobaczyć, jak pięknie się żyje wśród przyjaciół?
Ale Cyklop, zamiast słuchać, ruszył na nich, zamierzając znów użyć zaklęć. Wtedy Sarna postanowiła odwrócić jego uwagę, Lis skoczył mu na plecy, a Koza zatupała donośnie kopytami. Czarodziej wypowiedział potężne zaklęcie:
„Niech złość się skurczy jak balon z dziurką,
Z potwora olbrzyma zrób mrówkę malutką!”
Zły Cyklop zmalał w oczach, zamienił się w drobniutką mrówkę, którą Sarna delikatnie zdmuchnęła w trawę . Koza i Tropikalna Rybka wspólnie zbudowały mu bezpieczne mrowisko z liści i kamieni, gdzie chociaż malutki – nie był już samotny.
Społeczność świętowała długo powrót Kozy i Tropikalnej Rybki. Od tej pory wszyscy, nawet malutka mrówka-Cyklop, żyli zgodnie i szczęśliwie, wiedząc, że dobro i współpraca mają największą siłę w każdym zakątku świata .
A po latach, gdy ktoś zapytał Władcę Magii, jak pokonać zło, odpowiedział:
– Trzeba kochać tych, którym brak miłości. Wtedy nawet największy potwór może zamienić się w przyjaciela…
I tak skończyła się ta niezwykła opowieść, kochane dziecko, pokazując, że dobroć zawsze zwycięża, nawet tam, gdzie jej na początku brakuje.