Dawno, dawno temu, na krańcach rozległej, złocistej pustyni, której piaski wędrowały pod naciskiem wiatru niczym niespokojne morze bezkresnych ziaren, stał mały domek.
na rysunku: Gęś
Wybudował go własnoręcznie Józef – rolnik o wielkim sercu, hardych dłoniach i sprycie większym niż niejeden handlarz z pobliskich miast. Domek Józefa lśnił bielą wapiennych ścian, dach miał kryty słomą, a okalający dom ogród szumiał bujnie od cienistych traw i cudownych kwiatów, które wydawały się nie przejmować ukropem pustyni. Obok domu rozciągała się zielona łąka – cud prawdziwy, oaza wśród suchych piasków, którą Józef od lat pielęgnował.
na rysunku: Kojot
Nie przebywał jednak Józef samotnie. Zawsze towarzyszyli mu jego niezwykli przyjaciele—zwierzęta, którym pustynia również przywiała los. Był wśród nich zając, biały jak śnieg i szybki jak cienie chmur sunących nad bezkresną równiną; był i chytry jak lis, lecz pełen uroku kojot o bursztynowych oczach.
na rysunku: Małpa
Po stawie spacerowała poważna, dostojna gęś, która swoim roztropnym spojrzeniem niejednego odegnała lisa, a wśród akacji harcowała Koko – małpa, w której spryt, dowcip i mądrość dorównywały najlepszym mędrcom. Koko znała litery, liczby, a nawet tajemne znaki zaklęć, które odkrywała w starych księgach przywleczonych przez karawany.
Pewnego wieczoru, gdy upalne słońce chowało się za horyzontem, a z ogrodu unosił się zapach świeżo upieczonego chleba, wszyscy ucztowali na dziedzińcu.
na rysunku: Pustynia
Dzień był radosny – plony okazały się wyjątkowo obfite, a zwierzęta i Józef śpiewali gwiazdom pieśni. Nagle, niczym złowrogi cień, niebo przeciął krzyk grzmotu. Wśród błyszczących błyskawic uformowała się czarna chmura, z której wyłonił się Zły Demon – istota o oczach głębokich jak studnie i uśmiechu pełnym nienawiści.
na rysunku: Demon
Zły Demon zamachnął się ręką, a mroźny podmuch rozszarpał spokój okolicy. Rzucił na ziemię klątwę, przez którą piaski pustyni codziennie pochłaniały kawałki zielonej łąki, a liście roślin więdły. Ziemia stawała się sucha i spragniona, a całą nadzieję mogło uratować tylko coś niezwykłego.
na rysunku: Zamek
Józef patrzył na swoje rośliny, czując rozpacz, lecz jego zwierzęcy przyjaciele nie dali się zwieść ponurym myślom. Koko zakręciła się dokoła Józefa i powiedziała z zadziornym uśmiechem:
– Nie po to czytałam stare księgi, by teraz się poddać! Musimy wyruszyć w świat i poprosić o pomoc mądrego króla.
Nazajutrz cała piątka ruszyła przez pustynię, pozostawiając za sobą wygasający ogród.
na rysunku: Królik
Wędrowali przez skwar, burze piaskowe, czasem nocowali w cieniu ogromnych kaktusów, czasem układali się ciasno, by ogrzać się zimą pustynnej nocy. Zając wypatrywał niebezpieczeństw, kojot tropił drogę, gęś tłumiła lęki, a Koko notowała w swoim małym zeszyciku, co się działo.
Po długiej tułaczce dotarli do złotych murów zamku . Król, odziany w płaszcz utkany z piaskowych nici oraz piór pustynnych ptaków, uważnie wysłuchał historii Józefa. Był zadziwiony odwagą i lojalnością zwierząt. Obiecał im pomoc i magiczną moc, zdolną przywrócić życie łące, lecz by ją zdobyć, musieli wykonać trzy trudne zadania .
Pierwsze – odnaleźć legendarne, ukryte na końcu pustyni magiczne źródło, o którym mawiano, że strzeże go czas i wspomnienia dawnych oaz. Wyruszyli więc w drogę przez jeszcze bardziej zdradliwe tereny, wśród burz i fatamorgan. Koko dostrzegła w oddali połysk, który okazał się małą oazą z zielonym palmowym gajem . W jej sercu biło magiczne źródło – woda lśniła w słońcu jak płynne srebro.
Drugie zadanie było o wiele groźniejsze – musieli pokonać strażnika źródła: smoka, który miał łuski połyskujące na barwy pustyni. Jego ziewnięcie wywoływało wichurę, a każdy krok trząsł ziemią . Lecz zamiast walczyć siłą, przyjaciele postawili na spryt: zając wirował jak błyskawica, zwracając uwagę smoka, kojot wykopał pułapkę zakrytą palmowymi liśćmi, a gęś wespół z Józefem zebrała dzban pełen czarodziejskiej wody. Gdy smok orientował się, co się dzieje, wpadł w sprytnie zastawioną pułapkę – zsunął się do dołu, z którego nie mógł się wydostać. Smok zaniemówił z wrażenia nad bystrością tego zespołu i w zamian za wolność obiecał nigdy więcej nie przeszkadzać przyjaciołom .
Pozostało im trzecie, najtrudniejsze zadanie – pokonać i nakłonić Złego Demona, by wycofał swoją klątwę. Koko w noc przed wyprawą czytała magiczne formuły do późna, przekazując przyjaciołom, jak używać słów mocy. Gęś, chociaż nieśmiała, odważnie ćwiczyła zaklęcie, kojot trenował szybkie podpalenia trawą, a zając uczył się przesyłać wiadomości przez pustynny wiatr .
Wreszcie stanęli przed ogromną jaskinią, w której mieszkał Demon. Wokół fruwały czarne kruki, a z wnętrza czuć było woń dymu i popiołu. Demon kpił z ich odwagi:
– Wy? Rolnik i garstka zwierząt? – Zaśmiał się, że aż ziemia zadrżała .
Ale Józef śmiało wystąpił naprzód, a zwierzęta, mądre i zjednoczone, wyrecytowały zaklęcie, trzymając się za łapy, pióra i rękę Józefa.
Potężna moc zaczęła rozświetlać jaskinię, a demon słabnąć w oczach. Gdy ostatni wers zaklęcia został rzucony, rozbłysła wokół nich jasność, a cała wiązka klątwy rozpadła się niczym stłuczone lustro .
Zły Demon cofnął się w cień, a jego moc rozpłynęła się w zimnym powietrzu pustyni. Zrozumiał, że siła mądrości, przyjaźni i odwagi to rzecz potężniejsza niż jakakolwiek zła czarna magia. Niechętnie zrezygnował i usunął swoją klątwę .
Józef, Koko, zając, kojot i gęś wrócili do swojego domu zmęczeni, ale szczęśliwi. Już następnego ranka nad ich łąką rozlało się soczyste światło, trawy zaczęły znowu falować na wietrze, a kwiaty otwierały płatki do słońca. Ich domina pustyni znów tętniła życiem . Zwierzęta świętowały podwieczorek w towarzystwie najwspanialszych opowieści, a Józef z wdzięcznością patrzył na swoich przyjaciół. Odtąd co noc, opowieść o odwadze, mądrości i wspólnej walce wybrzmiewała wśród pustynnych gwiazd – przypominając wszystkim, że razem można pokonać nawet najgorszego demona.