Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami, znajdowała się niezwykła kraina zwana Koralową Doliną.
na rysunku: Czarownik
Całe powietrze wypełnione było tu kolorowymi proszkami, które skrzyły się w słońcu i roztaczały zapach cynamonu, wanilii i świeżo skoszonej trawy. Koralowa Dolina słynęła z cudownej magii i dobroduszności jej mieszkańców – rozmaitych zwierząt i baśniowych stworzeń. Jednak najbardziej kochana ze wszystkich była wróżka Lili – maleńka istota, o włosach lśniących niczym srebro, skrzydłach tęczowych jak koralowe motyle, z oczami wielkimi i błękitnymi jak poranne niebo.
na rysunku: Słoń
Lili była zawsze uśmiechnięta, gdy szybowała nad łąkami, rozplątywała liście zaczepione o gałęzie i szeptała motylom najpiękniejsze zaklęcia. Uwielbiała pomagać każdemu, kto był w potrzebie – a najwięcej serca miała dla swoich ukochanych przyjaciół: świnki Róży, kojota Kuby, słonia Tadeusza i żółwia Stefana.
Pewnego ranka, gdy słońce ledwie przekroczyło szczyty purpurowych wzgórz, Lili usłyszała żałosny pisk gdzieś spod krzaka malin.
na rysunku: Żółw
Tam, wśród splątanych korzeni, siedziała mała świnka, różowa jak kwiat piwonii, z łapeczkami mokrymi od łez. Lili ostrożnie przycupnęła obok niej.
— Dlaczego płaczesz, Różyczko? — zapytała cicho, głaszcząc ją delikatnymi paluszkami po rączce.
na rysunku: Świnia
— Zgubiłam rodzinę...
na rysunku: Pustynia
Próbowałam ich szukać, ale wszystko wokół takie wielkie i straszne! — wyszlochała świnka, ocierając łzy.
Wróżka uśmiechnęła się z determinacją.
— Z twoją nadzieją i moją magią na pewno ich znajdziemy!
Tak zaczęła się wyjątkowa wyprawa.
na rysunku: Las
Lili i Róża spacerowały przez pachnące lasy, przekraczając rzeki, których woda pluskała wesoło, a słońce migotało na liściach. Gdy dotarły do leśnej polany, usłyszały zarośnięte krzaki poruszające się podejrzanie. Nagle wyskoczył stamtąd kojot o sierści szarej jak wieczorne niebo, z oczami pełnymi psot.
na rysunku: Kojot
To był Kuba! Kojot zasłynął w lesie z tego, że znał najwięcej skrótów, przejść i tajemniczych miejsc w całej dolinie.
— Cóż za miłe spotkanie! — zawołał. — Czyżbyście szukały przygód?
Gdy poznał historię świnki, od razu zaproponował pomoc .
W trójkę przedzierali się przez zarośla, brodzili po kolana w mchu i skakali po kamieniach, aż las zaczął rzednąć. Zapach cynamonu zastąpił suchy powiew piasku, a przed nimi rozciągnął się ogromny, tajemniczy obszar.
Ale w cieniu Koralowej Doliny kryły się również mroczne zamiary . Daleko za pustynią, wśród czarnych skał, mieszkał zły czarnoksiężnik Boruta — postać o długim, gryzącym się z kolorem krainy płaszczu i łysiejącym łbie, na którym siedziała zawsze złośliwa sroka. Boruta chciał, by cała Dolina pracowała tylko dla niego. W nocy wyszeptał zaklęcie, przez które powstała iluzoryczna pustynia, przyciągająca nieświadomych wędrowców .
Nasza trójka weszła ostrożnie na falujące wydmy, gdzie piasek skrzył się w słońcu na złoto. Tam spotkali słonia o imieniu Tadeusz. Był olbrzymem nie tylko z postury, ale i z serca . Jego uszy były tak wielkie, że słyszał szepty pustynnego wiatru, a trąba służyła mu niby luneta do podglądania tego, co daleko.
Tadeusz, wiedząc o niebezpieczeństwie, ostrzegł przyjaciół.
— Kto raz przekroczy Złotą Granicę, musi uważać na Borutę . Ale razem możemy mu się przeciwstawić!
Zdecydowali ruszyć dalej, gdy nagle spod rozgrzanego kamienia wypełzł żółw Stefan – powolutku, ale z miną pogodną i mądrą niczym starzec. Miał skorupę zieloną jak majowa trawa i oczy skrzące się od rozumu.
— Nie zawsze wygrywa ten, kto biegnie najszybciej — mruknął, klepiąc Tadeusza po nodze . — Czasem najważniejszy jest spokój i rozwaga.
W piątkę ruszyli przez pustynię, gdzie wiatr wył jak Boruta w swoich najczarniejszych snach. Musieli pokonać wiele przeszkód: wir piaskowy, przez który Tadeusz przenosił wszystkich trąbą; fatamorganę, którą rozpoznał sprytny Kuba; i zapadliny kamienne, po których Stefan wytyczył bezpieczny szlak . Wkrótce ujrzeli zamek Boruty – strzelisty, czarny, z oknami niczym wyłupiaste oczy, otoczony cierniami. W środku pachniało dymem i spisanymi zaklęciami.
Wszędzie czyhały pułapki: lepkie pajęczyny, rzucane przez Borutę iluzje, magiczne lustra pokazujące najskrytsze strachy . Jednak każdy z przyjaciół miał swój sposób na niebezpieczeństwo: Lili ze swą magią rozwiewała złe moce, Stefan rozwiązywał tajemnicze zagadki, Kuba przechytrzał magiczne straże, Tadeusz z trąbą robił furorę, a Róża, choć odważna, zawsze dodawała otuchy.
Wreszcie stanęli twarzą w twarz z Borutą. Ten już wyczarowywał zaklęcie mocy, które miało zamienić Dolinę w krainę smutku i strachu . Jednak Lili, widząc całą czwórkę przy swoim boku, poczuła wielką moc – przyjaźni, odwagi i nadziei.
Razem skoncentrowali siły: Lili wyrzuciła w powietrze gwiezdny pył, Tadeusz trąbnął, Stefan ułożył przed Borutą magiczny krąg z ziół, Kuba wyminął straże, a Róża stanęła naprzeciw czarnoksiężnika mówiąc:
— Nie pozwolimy ci zabrać nam szczęścia!
Czar Boruty odbił się od magicznego kręgu i uciekł przez okno niby przerażona sroka. Czarnoksiężnik krzyczał jeszcze przez chwilę, a potem rozpłynął się w powiewie cynamonowego wiatru .
Kraina znów zalśniła kolorami tęczy. Wszystkie zwierzęta wyszły ze swych kryjówek i radośnie dziękowały bohaterom. Róża znalazła całą rodzinkę, świnki przytuliły ją mocno, a w oczach Lili pojawiły się łzy szczęścia . Tego wieczora mieszkańcy Doliny zebrali się wokół największego ogniska, jakie kiedykolwiek widziano. Kuba opowiadał śmieszne historie, Stefan zaskakiwał zagadkami, Tadeusz przygrywał na liściach, a Lili rzucała w niebo gwiaździste iskierki.
Noc była cicha i ciepła, gwiazdy rozsypały się po niebie, jakby świętowały odwagę i przyjaźń . Lili wiedziała, że kraina znów jest bezpieczna, ale w sercu każdego przyjaciela tliła się czujność – bo przygoda bywa tuż za rogiem, a dobro zawsze zwycięża, gdy trzymają się razem.
I tak, pod miękką kołderką z mgły i światła księżyca, przyjaciele zasnęli spokojnie, śniąc o nowych cudownych wyprawach, jakie jeszcze na nich czekają.