W zamierzchłych czasach, daleko za wysokimi górami i rozległymi puszczami, gdzie mgły śpiewają przy wschodzie słońca, rozciągała się cudowna kraina.
na rysunku: Żyrafa
Tu, w miejscu zapomnianym przez ludzi, mieszkały wszelkiej maści magiczne istoty. Był tam także czarodziej imieniem Leopold – staruszek o srebrnej brodzie, pogodnych oczach i sercu rozgrzanym wieczną miłością do świata. Jego domek krył się pośród pachnących sosen na leśnej polanie, a wokół rosły dywany wrzosów i malutkie, lśniące grzybki, jakby prosto z obrazka.
na rysunku: Tropikalna rybka
W zimowe wieczory Leopold czytywał stare księgi przy trzaskającym kominku, a rankiem rozmawiał ze zwierzętami, które garnęły się do niego niczym do najlepszego przyjaciela.
Pewnego pogodnego dnia, gdy promienie słońca muskały polanę delikatnym złotem, Leopold dostrzegł w lesie nietypową grupkę: był tam krab w purpurowej skorupie, żyrafa o futerku lśniącym jak złoto, malutki reniferek z puchatym ogonkiem i tropikalna rybka tak kolorowa, że wydawała się świetlną iskierką. Wszystkie były przygnębione, a ich oczka lśniły od łez.
na rysunku: Góra
Wielki, zły Troll zburzył ich domy – podwodnią rafę, leśną łąkę, sawannowe drzewo i iglaste gniazdko u źródła strumyka. Stwory opowiedziały Leopoldowi, jak pewnego wieczoru Troll, przepasany paskiem z zębów dzikich bestii i ze skórzanym workiem pełnym błyszczących kamieni, ruszył przez krainę, demolując i łamiąc wszystko na swej drodze, bo czuł się bardzo samotny oraz nieszczęśliwy.
Czarodziej wiedział, że musi pomóc.
na rysunku: Troll
Zostawił więc list pocieszenia w domu i wyruszył wraz z całą ekipą przyjaciół. Podróż była pełna wyzwań – na rozkołysanym statku płynęli przez burzliwe rzeki, na których fale uderzały jak grzmoty, a wiatr szarpał czerwonymi, zamszowymi żaglami. Pod pokładem szumiała tropikalna rybka, opowiadając historie o tęczowych lagunach; żyrafa wypatrywała zagrożeń ze swej sterczącej szyi, czasami wyławiając z oddali błysk wierchszczytu Góry Trolla.
na rysunku: Statek
Krab szczypcami wybębniał rytmy na blaszanych wiadrach, odpędzając strach. Renifierczyk dźwigał skrzynie z zapasami i bawił wszystkich figlarnymi opowieściami. Gdy dotarli pod szczyt, niebo było już złote, a w oddali zaczęły się kłębić ciemne chmury.
na rysunku: Krab
Góra Trolla wyglądała jak olbrzymi smok – pełna bulgoczących jezior, niskich jaskiń i ukrytych ścieżek, które wiodły prosto do serca zamglonego lasu. Tam, zły Troll pracował bez wytchnienia nad czymś niezwykłym: budował statek nie z drewna, lecz z poczerniałych kości drzew, splecionych lian i metalowych blach błyszczących w księżycowym blasku. Wszystko po to, by ruszyć na podbój świata, zsyłając strach i zamęt na spokojne krainy.
na rysunku: Renifer
Leopold i jego kompania wiedzieli, że otwarta walka byłaby zbyt niebezpieczna – Troll był ogromny, a jego szatańczy śmiech odbijał się echem od skał. Dlatego czarodziej sięgnął po zaklęcie niewidzialności: szepnął cichutko, dmuchnął przez palce i nagle cała grupa zamieniła się w cienie bez dźwięku, śmigające na wietrze. Cicho dostali się na pokład trollowego statku: krab łapał szczypcami sznury i przycinał je jak nożyczkami z bajki, żyrafa zręcznie ściągała z najwyższych masztów fioletowe żagle, renifer podważał ciężkie kompasowe tarcze porożem, a rybka ostrzegała melodyjnym śpiewem przed zbliżającymi się minionkami Trolla – nietoperzami o oczach jak rubiny .
W pewnym momencie Troll wyczuł, że coś jest nie tak; jego nozdrza zadrżały, powąchał powietrze… ale już było za późno. Konstrukcja zaczęła się chwiać, lina od steru pękła z trzaskiem, żagle posypały się na pokład, a statek zaryczał głucho, zapadając się we własnych blachach. Zły Troll próbował uciec, ale wtedy Leopold wyszedł z ukrycia, spojrzał trollowi prosto w oczy i powiedział słowa o miłości, smutku i nadziei – zaklęcie było pełne dobroci, lecz tak silne, że zły czar zaczął topnieć niczym śnieg na wiosnę . Troll najpierw się oburzył, aż wreszcie poczuł głęboko skrywane samotność i tęsknotę za przyjaźnią. Wielkie łzy popłynęły mu po policzkach, a on sam zapytał: – Czy mogę być lepszy?
Leopold, zwierzęta i nawet nietoperze przyjęły go z radością – przecież każdy zasługuje na drugą szansę. Dopomogli trollowi posprzątać bałagan, a potem razem wrócili do krainy, gdzie rozpoczęła się naprawa domków, odbudowa morskiej rafy i podlewanie drzew, które złamał gniewny olbrzym .
Gdy wszystko powróciło do ładu, a ciepły deszcz zrosił łąki i lasy, mieszkańcy krainy urządzili wielką ucztę. Na polanie zapłonęło ognisko, słychać było śmiechy i śpiew, a na niebie pojawiła się tęcza. Leopold opowiadał, jak ważne są współpraca, szacunek i umiejętność słuchania innych, zaś Troll – odmieniony już na zawsze – pomagał najmłodszym budować domki na drzewach . Od tej pory nikt nie bał się już mrocznych zakamarków gór.
I choć żadna przygoda nigdy się tak naprawdę nie kończy, wszyscy pamiętali słowa staruszka: – Nawet największy smutek może zamienić się w radość, jeśli obok są mądrzy i dobrzy przyjaciele.
A jeśli kiedykolwiek, kochanie, poczujesz się samotna albo przestraszona – pamiętaj, że w tej bajkowej krainie każdy może znaleźć nową rodzinę i nowe nadzieje; wystarczy tylko mieć otwarte serce, jak Leopold .
Bo tak już bywa, że dobro i odwaga zawsze zwyciężają, gdy idą w parze ze współpracą i przyjaźnią.