Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami i siedmioma rzekami, w miejscu, gdzie szczyty gór tonęły w chmurach mieniących się błękitem i fioletem, a po łąkach przechadzały się tęczowe jelenie, istniała niezwykła kraina.
na rysunku: Wiewiórka
Tam właśnie wznosiła się Magiczna Góra – tak stroma, że jej zbocza skrywały się w mlecznej mgle, a powietrze drżało od zaklęć unosiących się wśród sosen i mchu. Pośród tej magii i tajemnicy, na samym czubku góry, w małym, miodowym domku, mieszkał czarodziej Leopold.
Leopold wyglądał zupełnie jak z baśni: brodę miał siwą jak ośnieżone konary starych drzew, a oczy lśniące jak dwa światełka w lamusie pełnym czarodziejskich ksiąg.
na rysunku: Las
Jego szaty, w kolorach zieleni i złota, były wyszyte liśćmi paproci oraz sylwetkami zwierząt – bo wiedział on, że zwierzęta są magiczne niemal tak samo jak on sam. Codziennie, zanim słońce wdrapywało się wysoko nad las, Leopold przemierzał leśne ścieżki, naprawiając dziuple sów, uzdrawiając rannego zajączka lub pouczając niesforną wiewiórkę o dobrym zachowaniu.
Na Magicznej Górze mieszkały najrozmaitsze zwierzęta – wspomniany już królik Filip z jasnoseledynową plamką na uchu i oczami jak czarne borówki, krówka Balbina pachnąca świeżym mlekiem, wiewiórka Wirka, uwielbiająca opowiadać śmieszne historie, oraz dumna klacz Iskra, która lśniła w słońcu jak stary, srebrny zegarek.
na rysunku: Wampir
Wszystkie stworzenia łączyła przyjaźń i zaufanie do Leopolda, bo wiedziały, że zawsze mogą liczyć na jego pomoc i dobrotliwą radę.
Pewnej nocy jednak, kiedy księżyc był wyjątkowo czerwonawy, a wiatr śpiewał smutne pieśni między igłami jodeł, na Magicznej Górze zjawił się ktoś nieproszony. Wśród mgły sunął cień o oczach w kolorze zimnego lodu – była to postać o niepokojącej sylwetce, w długim, czarnym płaszczu, z kłami błyszczącymi w nocnym świetle.
na rysunku: Krowa
Był to wampir Vlad, który od setek lat szukał miejsca, gdzie mógłby zdobyć władzę nad ziemią pełną magii i szczęścia. Jego serce nigdy nie znało uśmiechu – chciał tylko panować, rządzić i siać strach.
Vlad na początku przemykał się ukradkiem po lesie, sprawiając, że liście szeleszczą przeraźliwie, a wilki wyły do księżyca z przestrachem.
na rysunku: Koń
Zwierzęta szybko wyczuły obecność zła – Balbina zaczęła dawać mleko kwaśniejsze niż zwykle, Filip trząsł się pod krzakiem borówek, a Iskra z nerwów przestała rżeć ze szczęścia. Każde stworzenie czuło mroźny powiew lęku, który niesiony był wiatrem.
To właśnie Filip, królik znany z najbystrzejszego nosa na całej górze, postanowił działać.
na rysunku: Góra
Zwołał naradę u pszczelego ula, gdzie wszyscy wtuleni w siebie drżeli spodziewając się najgorszego. Wtedy nagle posłał wiewiórkę Wirkę po Leopolda.
Leopold wysłuchał wszystkich opowieści z zaciekawieniem, głaskając brodę i kręcąc zafrasowanym nosem.
na rysunku: Królik
Po krótkiej zadumie wziął do ręki swoją błękitną różdżkę, szeptał coś pod nosem i rozkazał przyjaciołom przygotować się na wspólne wyzwanie. "Nie bójcie się, moi mili! Magia jest najsilniejsza, kiedy działa razem ze sprytem i odwagą. Jutro o świcie będziemy gotowi!" – rzekł dziarskim głosem .
Cała noc wypełniona była przygotowaniami: Wirka biegała z gałązki na gałązkę, zbierając szkliste krople rosy potrzebne do czaru, Balbina tkała z siana ochronny wianek, a Filip ćwiczył uniki i podskoki. Leopold zaś, zamknięty w swojej chatce, studiował pradawne księgi i kreślił palcem skomplikowane runy.
Wreszcie, gdy pierwsze promienie słońca przegoniły mgły znad szczytów, cała magiczna gromada zebrała się na skraju polany . Leopold wyciągnął z kieszeni lśniące, kryształowe lusterko, które mieniło się wszystkimi barwami tęczy. "To nasze tajemnicze oręż!" – oznajmił. "Światło słońca zamknięte w tym lusterku jest w stanie pokonać wszelkie zło . Musimy tylko skłonić Vlada, by spojrzał prosto w nie."
Plan był prosty, choć ryzykowny. Filip, jako najmniejszy, miał przyciągnąć uwagę wampira, udając przerażonego, bezbronnego króliczka na środku polany, podczas gdy Wirka i Balbina miały ustawić się po bokach, gotowe do pomocy . Iskra zaś czuwała, by w razie potrzeby rzucić się na ratunek.
Gdy Vlad pojawił się wśród krzaków – jego płaszcz falował jak czarna mgła, a oczy błyszczały żądzą – Filip udawał, że zaplątał się w wysokiej trawie. Vlad podkradł się, śmiejąc się cicho i łapiąc w dłoni ostre pazury . W tej samej chwili Leopold, unosząc wysoko różdżkę i skacząc przez tęczowe promienie, rzucił zaklęcie. Lusterko rozbłysło jak miniaturowe słońce, a wiązka światła przecięła mrok, padając prosto na twarz Vlada.
Wampir zaryczał groźnie, próbując zasłonić się płaszczem, lecz światło było za silne . Zaczął cofać się, potykając się o własne nogi, aż w końcu upadł w ściółkę, wirując jak suchy liść na wietrze. Zwierzęta, widząc, jak potężny wampir ucieka przed wspólną mocą przyjaźni i magii, rozległy się gromkim śmiechem, który odbił się echem po wszystkich wzgórzach Magicznej Góry.
Vlad, przestraszony i osłabiony, wyszeptał przysięgę, że nigdy już nie powróci na te tereny, po czym zniknął, a z nim cały mrok . Słońce znów rozlało swój blask nad doliną, a w powietrzu rozniósł się zapach jaśminu i miodu.
Wielka uczta trwała całą noc – Balbina częstowała śmietankowym mlekiem, Wirka opowiadała legendarne historie starego lasu, a Filip tańczył ze szczęścia pod rozgwieżdżonym niebem. Każde zwierzę, niezależnie od wielkości, czuło się ważne, bo razem poradziły sobie ze złem i udowodniły, że przyjaźń i odwaga zawsze zwyciężają .
Od tej pory Magiczna Góra była jeszcze piękniejsza – polany rozkwitały kwiatami o niespotykanych kolorach, a nad domem Leopolda często przelatywały tęczowe sowy, przynosząc nowe opowieści. Zwierzęta spały spokojnie, nie lękając się już żadnego zła, bo wiedziały, że potężny, dobrotliwy Leopold zawsze je strzeże.
Tak kończy się nasza bajka, ale każdej nocy, gdy księżyc zaczyna wielką wędrówkę po niebie, a wiatr cichutko szepcze wśród liści – być może Magiczna Góra nadal czuwa nad światem, a dobro tkwi w każdym z nas, odważnych i pełnych miłości .