Dawno, dawno temu, na dalekiej północy, tam, gdzie szumiące morze spotykało się z rozległą, srebrzystą tundrą i gęstym lasem, rozciągała się kraina niezwykła, pełna tajemniczych istot i magicznych zjawisk.
na rysunku: Jaskinia
W samym sercu tej krainy, w maleńkim, ukwieconym domku porośniętym dzikim jaśminem i malwami, mieszkała Wanda – czarownica o sercu złotym i pogodnym spojrzeniu. Jej włosy mieniły się wszystkimi odcieniami jesiennych liści, a twarz z każdym uśmiechem nabierała nowych przecudnych piegów.
Wanda była uwielbiana przez wszystkich mieszkańców tej niezwykłej ziemi.
na rysunku: Tundra
Każdego dnia pomagała potrzebującym: leczyła chore zwierzęta, przywracała kolory zwiędłym kwiatom, i rozwiązywała największe nawet kłopoty, posługując się starą księgą czarów i dobrym słowem. Jej domek był miejscem, gdzie zawsze pachniało ziołami i ciepłym chlebem, a do drzwi pukały najróżniejsze stworzenia – liski, sowy, sarny, a czasem i morsy z pobliskiego morza.
Lecz ukryty w cieniu skalistego wzgórza stał ponury zamek, zamieszkiwany przez Warlocka – czarodzieja o oczach chłodnych jak zimowe noce i sercu pełnym żalu i zazdrości.
na rysunku: Czarnoksiężnik
Warlock, niegdyś potężny czarodziej, teraz zamknięty w swej samotni, czuł irytację na widok radosnych mieszkańców krainy i szeptanych o Wandzie pochwał. Knuł więc w mroku rozległej, kryształowej jaskini, gdzie pajęczyny świeciły od rosy, a nietoperze wiły swe gniazda – plan odebrania Wandzie szacunku i miłości okolicy.
Pewnego chłodnego poranka Wanda wyszła na spacer przez orzechowe zagajniki i świerkowe gaje.
na rysunku: Tropikalna rybka
Wśród miękkich, szeleszczących mchów dostrzegła małego, smutnego kraba. Karol, bo tak się przedstawił, był zupełnie niepodobny do innych krabów – miał turkusowe szczypce i lśniącą, różową skorupkę, ale nad wszystkim przeważał ogromny smutek w oczach.
– Wando, – zapłakał cichutko – skradziono mi moją magiczną muszlę! Dzięki niej mogłem rozmawiać ze stworzeniami na wszystkich brzegach, w głębinach i na łąkach! Teraz jestem taki samotny.
na rysunku: Kangur
..
Wanda od razu przytuliła Karola do swetra, pachnącego lawendą.
na rysunku: Małpa
– Nie martw się, Karolu, odnajdziemy twoją muszlę, choćbyśmy musieli przeszukać wszystkie zakamarki tej krainy! – obiecała. Tak rozpoczęła się ich wspólna przygoda.
Przemierzając lodowe połacie zamarzniętych strumyków, natknęli się na Szymona, szympansa w szarym kapeluszu i czerwonym szaliku.
na rysunku: Krab
Szymon był znany jako mędrzec, znał opowieści o każdym drzewie i każdej gwieździe. Posłyszawszy o kradzieży muszli, Szymon opuścił książkę o historii krainy i powiedział:
– Warlock musi mieć z tym coś wspólnego! Widziałem go ostatnio, jak skradał się w pobliżu brzegów. Lepiej połączmy siły – razem damy radę każdemu czarowi!
Wędrując, spotkali również Kasię – młodego, energicznego kangura o śmiesznej, białej grzywce . Kasia skakała ponad rozpadlinami i rwącymi potokami z taką lekkością, że aż wydawało się, jakby fruwała. Za każdym razem, kiedy ich droga stawała się nieprzejezdna, Kasia pomagała pozostałym przeskoczyć najwyższe kamienie lub układała z gałęzi mostek.
Czwórka dzielnych przyjaciół przemierzyła mgliste doliny, skaliste wzgórza, mokradła usiane szafirowymi kaczeńcami i ciche, ciemne lasy . Po drodze napotkali wiele przygód: pomogli zaplątanemu reniferowi wydostać się z krzaka jeżyn, rozwiązywali telepatyczne zagadki zadawane przez sowę Mądrusię i przechytrzyli cwanego lisa, który próbował ich zwieść z właściwej ścieżki.
Wreszcie, po tygodniach wędrówki dotarli do groty Warlocka. Grota była głęboka i mroczna; ciemność aż gęsta, a po jej ścianach błąkały się niepokojące cienie . Blask wandowego kryształka rozpraszał mrok, ukazując wyrytą w kamieniu bramę pokrytą dziwacznymi symbolami: gwiazdy, fale morza, pawie pióra i żarzące się oczy. W ciszy, przerywanej kapiącą wodą, stali w drzwiach komnaty, która okazała się prawdziwą salą skarbów.
Na środku, przy wielkim czarnym lustrze, stał Warlock . Jego płaszcz był niczym cień nocy, a ręce, podniesione wysoko, drżały od magii. – Tu kończy się wasza wyprawa! – krzyknął z żalem w głosie i zaczął rzucać klątwę: cieniste słowa uniosły się w powietrzu, wzmagając wiatr i mgłę.
Wanda jednak była przygotowana . Odpowiedziała na zaklęcie własną pieśnią – była to melodia cicha, łagodna, pełna nadziei. Światło wypełniło grotę, odbiło mroczną klątwę i skierowało ją wprost na Warlocka. Zaskoczony, czarodziej zniknął, zostawiając za sobą tylko pióro z pawiego ogona .
Odważni przyjaciele przeszukali grotę. Z radością odszukali magiczną muszlę Karola – ujęta w bursztynie, lśniła barwami oceanu. Były tam też inne zagubione skarby: lusterka syrenek, zagubione nożyce bobrów, czarodziejska piłka hokejowa czy flet dzięcioła . Wszyscy wspólnie zabrali skarby do wioski.
Już z daleka usłyszeli chóralny śpiew i głośne wiwaty. Kawalkada mieszkańców wybiegła ich powitać – na czele z sowami, zajęczycami i szczęśliwymi fokami . Wanda, Karol, Szymon i Kasia zostali bohaterami dnia, a cała kraina rozbłysła światłami, dzwonkiem i zapachem najpyszniejszych ciast.
Karol odzyskał swoją muszlę i znów rozmawiał ze wszystkimi. Szymon zyskał nowych słuchaczy na swe opowieści, a Kasia zorganizowała niezapomniany wyścig przez las, ucząc innych, jak pokonywać granice i własne lęki . Wanda – dobroczynna czarownica – wiedziała, że w jej krainie nigdy nie zabraknie ducha przygód, a tym bardziej potrzebujących jej serca i czarodziejskich dłoni.
A gdy wieczorne słońce schowało się za horyzontem, a księżyc uniósł srebrzystą latarnię wysoko nad łąkami, Wanda spojrzała na swoich przyjaciół i szepnęła:
– Najpiękniejsza magia to ta, którą dzielimy z innymi.
I tak, moja mała kuzynko, każda przygoda kiedyś się kończy, by nowa mogła się rozpocząć wraz z kolejnym świtem . Bo każdy bohater – mały i duży – potrzebuje snu, by rano znów odkrywać świat. Dobranoc, śpij słodko!