Dawno, dawno temu, kiedy lasy szumiały jeszcze pieśni pradawnych duchów, a mgły otulały góry śpiącym kocem, u podnóża wysokiego szczytu stała niewielka, ukryta wśród buków i sosen wioska. Jej dachy kryte były gontem, a przez drewniane ściany w zimne noce chuchał wiatr pełen zapachów lasu. W tej właśnie wiosce mieszkała Zosia, dziewczynka o oczach koloru runa leśnego i włosach jasnych jak ciepły miód.
na rysunku: Wilk
Zosia była niezwykła już od najmłodszych lat. Potrafiła rozumieć mowę ptaków, przywoływać sarny gestem dłoni i łagodzić burze, śpiewając cichutko stare kołysanki. Każdego ranka budziła się tuż przed świtem, by podążać nad błękitną, krętą rzekę wijącą się u podnóża góry.
na rysunku: Czarownik
Pewnego dnia, gdy promienie słońca dopiero przeciskały się przez liście, Zosia usłyszała cichy, rozpaczliwy płacz dobywający się z zarośli. Zaintrygowana podeszła bliżej i ujrzała białego gołębia z poranionym skrzydłem. Piórka ptaka lśniły jak śnieg podczas pierwszego mrozu, a jego czarne oczka patrzyły na Zosię z nadzieją.
na rysunku: Królik
– Nie bój się – szepnęła dziewczynka, delikatnie otulając ptaszka w dłonie. Zaniosła go do swojego domku, gdzie pod ciepłym światłem lampy oczyszczała i owijała jego skrzydło bandażem nasączonym ziołami. Gołąb przez kilka nocy spał w małym wiklinowym koszyczku przy jej łóżku, a kiedy odzyskał siły, rozłożył skrzydła i zaszumiawszy powietrze, przemówił głosem łagodnym i cichym:
– Pomogłaś mi i nigdy tego nie zapomnę.
na rysunku: Koń
Zawołaj mnie, jeśli będziesz potrzebowała pomocy.
Kilka dni później na ścieżce do szkoły, wśród świeżo rozwiniętych wrzosów, Zosia natknęła się na pięknego, kasztanowego konia. Jego lśniąca grzywa splatała się z poranną rosą, a oczy, czarne i błyszczące niczym obsydian, były smutne.
na rysunku: Goląb
Na jednej z nóg koń miał ślad po zagubionej podkowie, a przy każdym kroku chybotał się, by nie zranić kopyta.
– Nie martw się, znajdziemy twoją podkowę – powiedziała Zosia z determinacją.
Szukali długo – wśród traw, pod liśćmi paproci, a na końcu w rzece . Przezabawny widok: dziewczynka brodzi w wodzie, koń cierpliwie wypatruje na brzegu. Wreszcie, po długich poszukiwaniach, Zosia ujrzała na piaszczystym dnie połyskujący jak słońce metal. Magiczna podkowa była ciężka, wyryta w tajemnicze znaki . Kiedy oddała ją koniowi, zwierzę zatańczyło radośnie, a w powietrzu zawibrowała melodia. Koń rzekł głosem głębokim jak leśny dzwon:
– Kiedy przyjdzie czas, przemówię pod twoim oknem – i wtedy będziesz wiedzieć, że jestem gotów ci pomóc.
Po powrocie do domu Zosia zauważyła nieobecność swego pupila, białego królika o imieniu Biały . Jego klatka była pusta, a na ściółce niepozostawiona nawet kropelka białego futerka. Zosia pobiegła do lasu, wołając imię ukochanego przyjaciela. W gęstwinie usłyszała głuchy pomruk i skradające się łapy . Wilk o srebrzystym futrze i przenikliwych oczach złapał Białego w pysk, lecz widząc Zosię, zatrzymał się. Dziewczynka, drżąc z lęku, ale i z odwagą w oczach, stanęła przed drapieżnikiem.
– Proszę, zlituj się – szepnęła – oddaj mi mojego przyjaciela .
Wilk powoli rozwarł szczęki i wypuścił królika na mchy. Jego głos zadrżał jak oddalony grzmot:
– Twój głos nie zna strachu. Kiedy będziesz w potrzebie, zawołaj mnie po imieniu – zawyję w twojej obronie .
Niestety, świat poza wioską krył groźną tajemnicę. W zakamarkach gór mieszkał potężny Czarnoksiężnik, którego dusza była czarna jak najciemniejsza noc, a serce twarde jak skała na szczycie góry. Najbardziej nienawidził światła, radości i dziewczynki, która ośmieliła się nie lękać, a nawet oswajać naturę . Obmyślił podstęp – miał zamiar porwać Zosię, by nikt nie mógł przeszkodzić jego planom zniszczenia wioski.
Pewnego mglistym wieczorem, gdy Zosia wracała przez las, nagle przed nią stanęła postać w czarnym płaszczu, z oczami jak dwa żarzące się węgle. Wyciągnął ręce i rzucił czar . Dziewczynka opadła bezwładnie na miękki mech, pogrążona w głębokim śnie.
Czarnoksiężnik uniósł ją, jakby była wiązką trzcin, i zaniósł do swojej jaskini wykutej głęboko w sercu góry. Ściany oświetlone fioletowymi kryształami odbijały zaklęte światła . Zosia spała, a czas płynął, jakby mógł już do końca stać w miejscu.
Biały gołąb, który właśnie wracał z dalekiej podróży, usłyszał wieść o porwaniu przyjaciółki. Natychmiast poleciał wysoko ponad chmury, aż nad dom konia, stukając dziobem w okno . Potem obaj ruszyli do lasu, aby odnaleźć wilka. Trzej niezwykli towarzysze, połączeni wdzięcznością i przyjaźnią.
W ciszy nocy podkradli się pod jaskinię zła . Gołąb przemknął niewidzialny jak duch, ukrył się pod sklepieniem wejścia. Koń folklorystycznym tupnięciem magicznej podkowy otwarł ciężkie wrota, a wilk odważnie stanął naprzeciw straszliwym bestiom, które broniły wejścia do jaskini Czarnoksiężnika.
Dotarli wreszcie do Zosi, śpiącej na ołtarzu z jasnego kwarcu . Gołąb, przypominając sobie słowa starych ptasich zaklęć, rozpostarł skrzydła i obsypał dziewczynkę srebrzystym pyłem. Zosia otworzyła oczy – w pierwszej chwili myślała, że to sen, ale przyjaciele byli przy niej, prawdziwi i gotowi do walki.
Wspólnie obmyślili plan . Gołąb miał wznieść się wysoko, oślepiając mrocznego Czarnoksiężnika blaskiem swych piór. Koń, okręcając się w powietrzu, zablokował drogę ucieczki, a wilk, przerażająco wyjący, zmusił złego czarownika do wycofania złego czaru.
Kiedy Czarnoksiężnik został osłabiony, Zosia przypomniała sobie stare przysłowie babci: „Dobro, kiedy jest razem, potrafi pokonać największy strach” . Zebrała więc całą swoją odwagę, chwyciła dłońmi magiczną podkowę, a potem razem z przyjaciółmi zamknęła złośliwego czarnoksiężnika w kryształowej bańce. Magiczny pył gołębia obsypał jaskinię, a wilk zaszczekał triumfalnie.
Z radosnym sercem wrócili do wioski . Wieczorem mieszkańcy zasiadali przy długich stołach pod rozgwieżdżonym niebem, z drewnianych domów płynęły aromaty ciepłego chleba i miodu. Wszyscy świętowali powrót Zosi oraz jej przyjaciół. Zosia została bohaterką i doradcą, a cała wioska wiedziała już, że prawdziwa siła płynie z przyjaźni i dobrego serca .
I tak Zosia wraz z białym gołębiem, koniem magicznej siły i odważnym wilkiem długo przeżywali niezapomniane przygody, a o ich odwadze jeszcze przez wieki śpiewały strumyki i szumiały drzewa.
Bo dobrzy przyjaciele i odwaga potrafią unieszkodliwić nawet najstraszliwszą magię, a wsród lasów, gór i ludzi dobro zawsze wraca do tych, którzy sami je tworzą.