Dawno, dawno temu, na krańcach Dzikiej Północy, gdzie srebrzysta tundra obejmowała w objęciach ciemny, gęsty las, rozciągało się Królestwo Skarbów Natury.
na rysunku: Kangur
Tam właśnie, w maleńkiej dziupli na starym, sękatym świerku, żył sobie elf o imieniu Elfi. Jego włosy miały barwę porannego słońca, a oczy lśniły jak świeży szron na mchach. Był zawsze pogodny, roześmiany i.
na rysunku: Tundra
.. niebywale ciekawski! Wszystkie stworzenia tej krainy wiedziały, że Elfi nigdy nie odmówi pomocy i odważnie staje w obronie słabszych.
na rysunku: Koza
Ale nad królestwem zawisł cień. W głębokich podziemiach lodowych jaskiń czaił się zły wampir Nosferato, którego mroczne skrzydła zasłaniały czasem księżyc. Nosferato straszył mieszkańców, zamieniał kwiaty w lodowe kolce i cicho szeptał zimne groźby wśród nocy.
na rysunku: Wampir
Lecz Elfi wiedział, że prawdziwa odwaga kryje się w sercu, nawet jeśli jest się znacznie mniejszym niż wrogowie.
Pewnego poranka, gdy szron malował fantastyczne obrazy na liściach, Elfi zdecydował, że wyruszy, by położyć kres strachowi. Najpierw udał się w głąb lasu, gdzie pod miękkim dywanem mchu spotkał Krecika.
na rysunku: Las
Był to krępy jegomość, z futerkiem czarnym jak nocka, ale oczy miał jak dwa bursztynowe paciorki. Krecik znał nie tylko każdy korzeń i norę, lecz potrafił też nasłuchiwać sekretów ziemi.
— Kreciku, dołącz do mnie! — poprosił Elfi z całym zapałem.
na rysunku: Dzięcioł
— Znasz las jak własną kieszeń. Razem być może stawimy czoła mrocznym siłom!
Krecik zarumienił się i ukłonił wdzięcznie: — Z tobą nie straszna mi nawet armia mrówek!
Wędrowali dalej, aż dotarli do polany pachnącej tymiankiem, gdzie królowała Koza, dama o rogach skręconych w ozdobne spirale i białej brodzie dostojnej jak u mędrca. Parła przez zarośla, przeganiała lisy od gniazd i pomagała ptakom układać gniazda na płotach.
na rysunku: Kret
— O, nasza droga Kozo! — zawołał Elfi. — Potrzebujemy twojej mocy!
Koza uśmiechnęła się szeroko, aż zadudniło w polanę: — Oddam wszystkie moje liście za taką przygodę!
Elfi, Krecik i Koza dumnie maszerowali na południe, aż dostali się do tajemniczej Krainy Skaczących Cieni. Tam wśród wysokich traw śmigały kangury . Jednemu z nich, o perlistej sierści i iskrzących oczach, Elfi przedstawił swą prośbę. Tak oto do drużyny dołączył Kangurko, którego zadziwiające podskoki dorównywały szybkości wiatru.
— Skoczę za wami aż na koniec świata! — obiecał, bijąc się po sprężystym ogonie .
Wędrówka stawała się coraz trudniejsza. Przemierzali wirujące śnieżne zamiecie, przeganiali lodowe zjawy i przeprawiali się przez mosty z zamrożonych lian. Aż wreszcie dotarli do granicznej puszczy, gdzie w koronach dębów i brzóz rządziły dzięcioły . Najmędrszy z nich, Dzięciołek o piórkach czerwono-czarnych jak paleta malarza, lubił rozmawiać ze starymi drzewami.
— Bez twojego dzioba, Dzięciołku, nie przeprawimy się przez żadną barierę! — zachęcił elf naszego skrzydlatego przyjaciela.
I tak pięcioro towarzyszy wędrowało przez śniegi, trudne ścieżki i głębokie lasy, wspierając się i podnosząc na duchu nawzajem . Każde z nich wnosiło do drużyny coś niepowtarzalnego: Krecik odkrywał sekrety ukryte pod ziemią, Koza torowała drogę przez przeszkody, Kangurko omijał pułapki, a Dzięciołek wskazywał najwytrwalszą ścieżkę, wybijając rytm na drzewach.
W końcu przed ich oczami wyrosła czarna, pokręcona twierdza, wokół której zawodziły wichry. Była otoczona fosą lodu, a wejście strzegły gargulce z sopli i kruków . Krecik odszukał tajemny podkop pod murem. Koza zaryczała i jednym potężnym uderzeniem rogów naruszyła granitową ścianę, pozwalając przyjaciołom prześlizgnąć się do środka. Kangurko szybko i zwinnie przeskoczył przez szereg mechanicznych pułapek, które wampir zbudował w korytarzach, a Dzięciołek wydziobał dziurę w drzwiach, prowadzących prosto do komnaty Nosferato .
Wampir czekał tam, odziany w pelerynę utkane z nocnych cieni. Gdy ujrzał przyjaciół, zasyczał groźnie:
— Kto śmie zakłócać mój spokój?
Ale Elfi nie cofnął się nawet na krok. Uśmiechnął się dobrodusznie i zapytał:
— Czy potrafisz odpowiedzieć, co jest silniejsze: wiatr czy przyjaźń?
Nosferato zmarszczył czoło, próbując odpowiadać na coraz bardziej zagadkowe pytania, jakie zadawał mu Elfi . Gubił się w domysłach, robił się coraz słabszy, aż w końcu Elfi wypowiedział zaklęcie:
— Mocy światła, mocy dobra – wobec przyjaźni twoja siła nie ma władzy!
Nosferato rozpadł się w wir roztańczonych śnieżynek i więcej nigdy nie widziano jego cienia.
Królestwo Skarbów Natury napełniło się radością. Cała ludność świętowała powrót bohaterów . Las rozbrzmiewał melodiami szczęścia, śnieg iskrzył się wielokolorowo, a opowieść o Elfi i jego przyjaciołach przekazywano z pokolenia na pokolenie. Mówiła ona, że nawet najbardziej cieniste zło musi ustąpić przed światłem serdecznej przyjaźni, mądrości i odwagi.