Dawno, dawno temu, za górami i szerokimi stepami, gdzie śnieg tundry chłodził powietrze, a ciemne lasy pachniały żywicą, rozciągało się królestwo niepodobne do żadnego innego na świecie.
na rysunku: Dzięcioł
Tam, gdzie poranne mgły tańczyły razem z polarnym wiatrem, żył sobie elf imieniem Elfi. Elfi był malutki jak mysia łapka i miał jasne, rozwichrzone włosy niczym watę cukrową. Jego oczy lśniły niebieskim blaskiem, a uśmiech był cieplejszy niż najjaśniejsze promienie słońca.
na rysunku: Las
Elfi był lubiany przez wszystkich mieszkańców lasu i okolicznej tundry, bo zawsze chętnie służył radą i pomocą. Często opowiadał żartobliwe historie, od których puszyste zające tarzały się ze śmiechu, a nawet brodaty bór szumiał pogodniej. Jednak od dawna nad całą krainą wisiał cień — w lodowym zamku, wśród kolczastych ostępów tundry, zamieszkał zły wampir o imieniu Mordrak.
na rysunku: Koza
Jego skrzydła były ogromne i czarne jak noc bez gwiazd, a spojrzenie przeszywało jak lód. Mordrak atakował nocą bezbronnych mieszkańców i kradł im nadzieję oraz radość.
Choć wszyscy drżeli przed wampirem, Elfi wiedział, że kiedyś będzie musiał z nim się zmierzyć.
na rysunku: Kangur
Postanowił, że zanim wyruszy, poszuka towarzyszy — bo wiedział, że prawdziwa siła tkwi nie w pojedynczym bohaterze, lecz w przyjaźni i współdziałaniu.
Pewnego pogodnego ranka, gdy rosa jeszcze lśniła na paprociach, Elfi wędrował przez leśne uroczyska. Nagle natrafił na niewielką kopczyk, a spod ziemi zamigotały czarne, bystre oczka.
na rysunku: Kret
To Krecik, mistrz podziemnych labiryntów i znawca wszystkich sekretów lasu, właśnie kończył stawiać nowy tunel. Krecik chętnie dołączył do Elfi — przecież wyprawa po przygodę to co dla niego!
Idąc coraz głębiej, napotkali Koza — zwierzę o sierści białej jak śniegi tundry i rogach, które połyskiwały srebrzyście. Koza była znana z niezwykłej odwagi; potrafiła przepędzić nawet wilka, jeśli ten czyhał na słabszego.
na rysunku: Wampir
Razem w trójkę szli przez gęstwiny, aż dotarli na skraj lasu, gdzie wielka łąka stykała się z tundrą.
Tam, na miękkim runie, skakała wesoło banda kangurów z krainy kangurów, wśród nich najmłodszy Kangurko. Miał długie uszy, sprężyste łapki i łagodny pyszczek.
na rysunku: Tundra
Spotkawszy Elfiego, Kangurko szeroko się uśmiechnął i po dwóch radosnych susach już był przy drużynie. — Skakanie przez przeszkody? Mój ulubiony sport! — zachichotał, z trudem utrzymując równowagę na ogonie.
Wieczorem, gdy grupa zatrzymała się na odpoczynek pod olbrzymim świerkiem, las rozbrzmiał stukotem . To Dzięciołek, ptaszek o piórkach skrzących się ciemną zielenią i czerwonym kapelusiku nad czołem, pilnie wyszukiwał owadów pod korą. Jak tylko Elfi opowiedział mu o misji, Dzięciołek z zapałem zgodził się ruszyć z drużyną — przecież nikt tak dobrze jak on nie rozpoznaje twardego drewna zamkowych drzwi!
Nocą, pod błyszczącą zorzą, nasi bohaterowie pokonali śniegi tundry, brodząc w miękkich zaspach i wijąc się przez zamarznięte strumienie. Zimny wiatr świstał wokół, ale w sercach przyjaciół paliło się ciepło odwagi . Aż w końcu ujrzeli w oddali nastrojowy, mroczny zamek Mordraka — jego mury wyrosły z lodu, a wokół szumiały wieczne wichry.
Ale wejście do zamku nie było łatwe. Krajobraz pełen był pułapek, krętych przejść, ostrych głazów . Krecik z mapą tuneli, którą narysował pazurkiem na kawałku kory, poprowadził drużynę tajemnymi przejściami pod murami. Koza zaatakowała najsłabszą część lodowego ogrodzenia, uderzyła kilkukrotnie swymi potężnymi rogami, aż kryształowy mur rozproszył się niczym szkło.
Drużyna weszła do środka zamku, ale i tutaj czaiły się przeszkody . Na korytarzach ślizgały się lodowe węże i błyskały pułapki. Kangurko przeskakiwał z gracją przez każdą z nich, ciągnąc czasem za sobą Elfi, który śmiał się radośnie.
W końcu dotarli do ogromnych drzwi wykutych z czarnego dębu . Dzięciołek swoim twardym dziobem wywiercił dyskretnie otwór, przez który drużyna przedostała się prosto do serca zamku — do ciemnej komnaty Mordraka.
Wampir siedział na tronie z lodowych sopli, a gdy ujrzał bohaterów, rozpętał burzę śnieżną i próbował rzucić klątwę. Ale Elfi, stojąc pewnie, zwrócił się do Mordraka nie z wrogością, lecz mądrością . Zadał mu trzy zagadki, każda trudniejsza niż poprzednia. Mordrak z każdą kolejną czuł, jak jego moc słabnie — bo zło nie zna odpowiedzi na prawdziwą mądrość i przyjaźń.
Wreszcie Elfi wypowiedział starożytne zaklęcie, którego nauczył się od mądrej sowy . Zamek zatrząsł się w posadach, a zimne powietrze rozświetliły promienie zorzy. Mordrak musiał opuścić krainę, rozpłynął się wraz z mgłą, a dobre światło zalało każdą szczelinę zamku.
Mieszkańcy tundry i lasu powitali bohaterów z radością i wdzięcznością . Od tego dnia w krainie panował spokój, nocne niebo rozświetlały tylko tańczące zorze, a dzieci zasypiały szczęśliwe, słuchając opowieści o nieustraszonej drużynie. Bajka o Elfim i jego przyjaciołach na zawsze pozostała w sercach tych, którzy wierzą, że przyjaźń, odwaga i mądrość są potężniejsze niż największe zło.