Dawno, dawno temu, w dalekiej krainie, gdzie niebo mieniło się wszystkimi barwami tęczy, a powietrze przepełniał śpiew tajemniczych ptaków, żył młody pasterz imieniem Filip.
na rysunku: Czarownik
Był to chłopiec o oczach błękitnych jak poranne jezioro i włosach miękkich niczym puch wierzb. Jego serce biło odwagą i dobrocią tak wielką, że nawet sarny z pobliskiego lasu ośmielały się przychodzić do niego po marchewki.
Filip każdej nocy pilnował swoich puszystych owiec, które rozbiegane jak ciekawe dzieci tańczyły na pachnącej miodem łące.
na rysunku: Dżungla
Mieszkańcy wioski wiedzieli, że mogą ufać jego czujności. Lecz w tej nieskazitelnej krainie, oprócz ludzi, mieszkały także istoty szczególne: mądre wydry, wesołe rybki, błyszczące niczym gwiazdy rozgwiazdy oraz rezolutne chomiki mieszkające w podziemnych norach.
Pewnego wieczoru, gdy księżyc spoglądał na świat swym srebrzystym okiem, Filip usłyszał niepokojący szum od strony morza.
na rysunku: Rozgwiazda
Spojrzał w dal i zobaczył coś dziwnego – statek tak wielki, że nawet najwyższa sosna wydawała się przy nim patykiem. Szklisty kadłub odbijał promienie księżyca, a na dziobie powiewał czarny sztandar ze złotym pentagramem.
Filip poczuł, jak jego serce zaczyna szybciej bić.
na rysunku: Ryba
Wiedział, że nie może patrzeć biernie. Zebrał swoje stado i pognał przez rosę do wioski. Tam, na rynku, pod latarnią, zgromadzili się już ludzie, których twarze wykrzywiał niepokój.
na rysunku: Statek
Wszyscy szeptali o starej legendzie – o złym Czarowniku, który mieszkał za morzem i marzył, by zagarnąć całą krainę dla siebie, a radość zamienić w smutek.
Filip jako pierwszy podszedł do brzegu. Postać Czarownika była okryta płaszczem czarnym niczym noc bez miesiąca.
na rysunku: Chomik
Jego oczy świeciły złowrogo, a w dłoni trzymał laskę, z której unosiły się zielone błyski. Czarownik zawołał głosem, od którego więdły liście:
„Mieszkańcy! Od dzisiaj wszystko, co kolorowe, będzie szare! Każdy uśmiech zamienię w łzę!”
Przerażone dzieci schowały się za matkami, a psy zwinęły się w kłębek. Tylko Filip pozostał na miejscu, ściskając w dłoni drewnianą fujarkę – pamiątkę po dziadku.
na rysunku: Foka
Wiedział, że będzie musiał walczyć, choćby sam przeciwko wielkiej magii Czarownika.
Jednak nie był sam. Pod jego stopy zaczęła podbiegać wataha śmiałych wydr – siostry Bajka i Tajga, które znały magiczne ścieżki wodnych nurtów . Z jeziorka podpłynęły niebieskie rybki z połyskującymi łuskami, gotowe wskazać drogę do statku Czarownika ukrytego między mgłami. Rozgwiazdy wspięły się na muł i mrugnęły swoimi błyszczącymi ramionami. Nawet malutkie chomiki, z brzuszkami pulchnymi po orzechowej uczcie, przyszły, by pomóc, niosąc worki pełne ... śmiechu! Bo w tej krainie śmiech miał moc rozbrajania złych zaklęć .
Wszyscy razem zebrali się w pradawnej Dzikiej Dżungli, gdzie świerkowy cień ukrywał znane tylko im sekrety. Filip opowiedział zwierzętom o grożącym im niebezpieczeństwie, a one, wpatrując się w niego swoimi iskierkowatymi oczami, przyrzekły pomoc aż po kres sił.
Uknuli misterny plan:
- Bajka i Tajga – wydry – miały przeniknąć na statek przez urządzone w jego burcie tajemne przejście, wykorzystując swą zwinność i spryt . Ich zadaniem było znaleźć magiczny kamień, który dawał Czarownikowi moc.
- Rybki, trzepocząc płetwami jak wachlarze, miały poprowadzić wodną ławicę i odwrócić uwagę morskich potworów pilnujących wejścia na statek.
- Rozgwiazdy, rozświetlone blaskiem księżyca, przygotowały się do rzucenia promieni światła, by na chwilę oślepić Czarownika i zdezorientować go w decydującym momencie .
- Chomiki, niepozorne i szybkie, przez mały otwór w kadłubie miały wsunąć się do środka i otworzyć klatki, w których uwięzione było magiczne ptactwo i kolorowe motyle.
Przyszedł wreszcie ten dzień! O świcie, gdy rosa pokryła łąkę srebrzystym płaszczem, drużyna ruszyła w stronę brzegu. Czując wsparcie przyjaciół, Filip odważnie wszedł na statek . Rybki zawirowały pod siatką z mackami, rozpraszając morskie potwory. Wydry, cieniami przemykające między beczkami, odnalazły magiczny kamień i wyciągnęły go z kryjówki, śpiewając piosenkę o wolności. Rozgwiazdy błysnęły nagle promieniem tak mocnym, że Czarownik zgubił orientację i wytrącił laskę z rąk . Chomiki już były przy klatkach – otworzyły je, a ptaki i motyle wyfrunęły wirując nad pokładem, rozsiewając barwne iskry.
Filip stanął naprzeciw Czarownika, który – pozbawiony magicznego kamienia – stał się nagle tylko starym, zmęczonym człowiekiem w czarnym płaszczu. Chłopiec ukląkł obok niego i łagodnie powiedział:
„Nie potrzebujemy twojej magii ani strachu . W naszej krainie wystarczy odwaga, przyjaźń i dobro. Jeśli chcesz tu żyć, możesz się zmienić.”
Czarownik spojrzał zdziwiony . Po jego policzku spłynęła pierwsza łza – czysta jak poranna rosa. Wiedział już, że przegrał bitwę nie przez siłę, ale przez dobroć serca.
Gdy wrócili do wioski, wszyscy mieszkańcy wybiegli na spotkanie zwycięskiej drużyny . Były tańce wokół ogniska, pląsy wydr i podskoki rybek w akompaniamencie dzwoneczków rozgwiazd.
Na pamiątkę tej magicznej przygody, co rok, w dzień ocalenia, wypuszczano na jezioro kolorowe lampiony z papieru, a dzieci, przytulone do rodziców, słuchały opowieści o Filipie i zwierzętach, które dowiodły, że nawet największe zło słabnie wobec odwagi i przyjaźni.
A teraz, moje kochane dzieci, zamykajcie oczka i przenieście się do kolorowej krainy, gdzie każdy bohater ma swojego wiernego przyjaciela . Niech sny niosą was do świata, w którym dobro zawsze zwycięża.
Dobranoc!