Dawno, dawno temu, za siedmioma wzgórzami i siedmioma rzekami, gdzie rosa iskrzy się jak brylanty na zielonych liściach, a ptaki śpiewają tak pięknie, że można się zasłuchać do samego wieczora, mieszkał sobie krasnolud Karolek.
na rysunku: Koza
Był to krasnolud niepozorny, drobny i z okrągłymi policzkami, lecz o wielkim sercu i jeszcze większej odwadze. Jego domek krył się tuż pod rozłożystym dębem, gdzie okna miały kolorowe firanki, a ogródek pełen był pachnących fiołków i poziomek.
Karolek od lat bywał w najdzikszych zakątkach pobliskiego lasu: znał każdą ścieżkę, każde drzewo, każdą wiewiórkę i każdego szeleszczącego jeża.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Lubił odkrywać nowe miejsca, słuchać szumu drzew i opowieści starego dębu, który mruczał bajki do ucha każdemu, kto położył się pod jego konarami.
Pewnego letniego poranka, kiedy słońce ledwie wychylało głowę zza chmur i świat spowijała jeszcze poranna mgła, Karolek zasłyszał cichy plusk, jakby ktoś chlupał w wodzie. Zaciekawiony poszedł w głąb lasu — tak głęboko, że nawet znane mu ścieżki wydawały się inne.
na rysunku: Kangur
I nagle, zza plątaniny paproci i gigantycznych leśnych grzybów, ujrzał coś niezwykłego: szeroką polanę, której nie znał, a pośrodku niej połyskiwała oaza — jakby lśniąca korona zielonej krainy.
Woda w oazie była przejrzysta jak kryształ, tak czysta, że Karolek widział aż do błyszczącego dna, gdzie leżały kolorowe kamyczki. Nad wodą pochylały się palmy, a ich liście szeleściły leniwie na wietrze, dając przyjemny cień.
na rysunku: Rozgwiazda
Motyle wielkości dłoni wirowały nad łąką pełną kwiatów, a w powietrzu unosił się zapach lawendy i mięty.
Nie był jednak sam. Z gęstwiny wybiegła uśmiechnięta, biała koza, która podskakiwała na cienkich nóżkach, jakby chciała popisać się przed nowym gościem.
na rysunku: Las
Za nią, z kępki sitowia, wyskoczył kangur — tak niespodziewany w tej części świata, że Karolek przetarł oczy ze zdumienia. Skakał tak wysoko, że wydawało się, iż zaraz dotknie czubka palmy.
Z błękitnej wody wyłoniła się gwiazda morska — opowiadano o niej legendy w całej krainie, bo była najmądrzejsza w świecie podwodnych stworzeń.
na rysunku: Oaza
Na kamieniu przy brzegu wylegiwał się żółw — stary jak świat, z oczyma, w których można było dostrzec odbicie wielu, wielu lat.
Zwierzęta powitały Karolka gromkim "Dzień dobry!" i od razu zaprosiły go, by wspólnie spędził dzień. Koza nauczyła go śmiesznych skoków, kangur pokazał, jak stawiać szybkie susy, gwiazda morska szeptała zagadki spod fal, a żółw opowiadał pradawne legendy, ucząc cierpliwości i mądrości.
na rysunku: Żółw
Mijały dnie pełne zabaw i nauki, aż nadciągnęła burza tak niespodziewana, jakby sam los chciał wystawić przyjaźń oazowych przyjaciół na próbę. Z głębokich, szumiących czeluści oceanu coś zaczęło się wynurzać — coś ogromnego, z setkami śliskich macek, które błyszczały jak mokre sznury pereł. Nadciągała Złośliwa Olbrzymia Kałamarnica .
Jej oczy były czerwone, mieniły się złem, a macki unosiły się nad taflą wody, wyciągając się po strwożone zwierzęta. Zamiast bawić się i śmiać, zaczęły się chować: koza w gąszczu sitowia, kangur za drzewem palmowym, gwiazda morska zanurzyła się głęboko pod wodę, a żółw schował głowę w skorupie tak bardzo, jak tylko potrafił.
Tylko Karolek został na brzegu . Zadrżał lekko, bo któż by się nie bał takiego potwora? Ale przypomniał sobie nauki przyjaciół. Skakać wysoko — jak koza. Być szybkim i czujnym — jak kangur . Słuchać głosu serca i rozumu — jak gwiazda morska. Cierpliwie wyczekać na właściwy moment — jak żółw.
Karolek zebrał się w sobie . Pochylił się do ziemi i, korzystając z umiejętności kozy, przeskoczył wielki pień. W mgnieniu oka, jak kangur, przebiegł przez wydmę skradając się bokiem. Usiadł cicho na palcu przy wodzie i poprosił gwiazdę morską o radę:
— Kałamarnica ma miękką szyję tuż pod oczami — tam jest jej słabe miejsce! — szepnęła mądra gwiazda .
Wtedy żółw podał mu maleńki, błyszczący kamień, który — jak przekazała pradawna legenda — mógł uśpić każdego potwora, gdy dotknął jego serca.
Rozpoczęła się wielka walka! Koza i kangur zaczęły tańczyć dookoła olbrzymiej kałamarnicy, zgrabnie unikając mackowatych ciosów i odwracając uwagę stwora. W tym czasie żółw popychał Karolka na swych szerokich plecach bliżej celu . Gdy kałamarnica przechyliła się, zamachując się macką po kangura, Karolek wykorzystał chwilę, przeskoczył przez kałużę i, ściskając mocno kamień od żółwia, z całych sił rzucił go prosto w miękką szyję kałamarnicy.
Rozległ się huk! Potwór zaskrzeczał i na moment zamarł. Kamień rozświetlił się bursztynowym blaskiem, a olbrzymia kałamarnica, nie mogąc znieść jego mocy, zaczęła cofać się powoli do głębokiego jeziora, by w końcu całkiem zniknąć pod jego taflą .
— Udało się! — krzyknęły zwierzęta. — Jesteś naszym bohaterem, Karolku!
Oaza znowu rozbrzmiewała śmiechem. Zwierzęta odbudowywały swoje domki, pomagając sobie nawzajem, dzieląc się zapasami i opowieściami z walki . Na cześć Karolka urządzono wspaniałą ucztę: były świeże owoce, ciasto poziomkowe, tańce i radosny gwar aż do samej nocy.
Od tamtej pory nikt nie bał się żadnych potworów. Karolek mieszkał w oazie razem ze swymi przyjaciółmi, a ich przyjaźń była silniejsza niż kiedykolwiek . Każdego wieczoru siadali razem nad wodą, patrząc na odbicie gwiazd, wiedząc, że razem mogą przezwyciężyć wszystkie przeciwności.
I tak minęły długie, szczęśliwe lata, a opowieść o odwadze Karolka i o niepokonanej sile przyjaźni niosła się echem po całej krainie.
A kiedy przychodziła pora snu, babcia Karolinka brała do rąk haftowaną chusteczkę, otulała wnuczkę i szeptała na dobranoc: — W tej oazie, moje dziecko, możesz śnić o wielkich przygodach i o tym, jak wielkie są serca najmniejszych bohaterów .
Dobranoc, śpij słodko, a jutro opowiem ci nową bajkę…