Dawno, dawno temu, wśród zielonych pagórków i kwitnących łąk, rozciągniętych niczym miękki dywan na ziemi, leżała mała, otulona lasem wioska o nazwie Gościńce. Był to zakątek tak urokliwy, że poranne mgły tańczyły wśród drzew, a wiatr niósł śmiechy mieszkających tu ludzi i zwierząt.
W wiosce tej mieszkał Kuba – młody, krzepki pasterz o wyjątkowo łagodnym spojrzeniu i uśmiechu, który potrafił rozchmurzyć każdą burzową chmurę.
na rysunku: Indyk
Kuba nie był ani najbogatszy, ani najsilniejszy ze wszystkich, ale miał dar słuchania – zarówno ludzi, jak i swoich licznych owiec, które oddawały mu serca i kopyta. Jego stado było najszczęśliwsze w okolicy, bo nigdy nie zabrakło im opowieści opowiadanych przez Kubę: o czarodziejskich drzewach, gadających ptakach czy przyjaźni, która potężniejsza jest od najgorszej burzy.
Pewnego dnia, gdy słońce leniwie wspinało się po niebie, a rosa błyszczała na pajęczynach jak diamenty królowej wróżek, Kuba zabrał swoje owce na pastwisko leżące nieopodal granicy głębokiego, starych lasów, których tajemniczość przyciągała i odstraszała jednocześnie.
na rysunku: Jeleń
Kiedy jednak przeliczył swoje puszyste podopieczne, serce zadrżało mu z niepokoju – brakowało jednej białej owieczki, Helenki, najsłodszej i najciekawszej świata. Kuba, nie bacząc na własny strach, ruszył między cienie rzucane przez stare drzewa, by ratować swoją owieczkę.
Las ten miał swoje własne życie: ciszę przerywał śpiew leśnych ptaków, gdzieś szelest liści zdradzał obecność małych zwierzątek.
na rysunku: Tropikalna rybka
Jednak po kilku krokach wszystko przycichło. Kuba czuł, jak ktoś – lub coś – obserwuje go spośród splątanych korzeni. Nagle przed nim, niczym zjawa z najstraszliwszych bajek, wyrosła sylwetka Mroczara – czarnoksiężnika o oczach czarnych jak bezgwiezdna noc i pelerynie z mgieł utkanej.
na rysunku: Kret
Mroczar słynął w okolicy z nikczemnych uczynków: bestialsko porywał leśne stworzenia, zamieniając je w cienie, by służyły jego zachciankom.
– Witaj, pasterzu – syknął Mroczar, a powietrze zgęstniało nagle z grozy. – Zgubiłeś coś cennego? – zapytał, kręcąc na palcu złotą włóczkę, którą rozpoznał Kuba – była to nić z wełny Helenki.
na rysunku: Ciemny Czarodziej
Choć w sercu Kuby kłębił się niepokój, chłopak nie cofnął się ani o krok. Zebrał całą swą odwagę i rozpoczął pojedynek – nie na siły, lecz na słowa i rozum.
– Czy nie jest ci samotnie w tym mroku, Mroczarze? – zagadnął Kuba mądrze . – Ludzie mówią, że twoje serce kiedyś było dobre.
Czarodziej uniósł brew. Nawykły do strachu lub gniewu, był bezbronny wobec życzliwości i mądrości Kuby . Lecz zamiast się nawrócić, czarnoksiężnik zniknął niczym cień wśród sosen, szepcząc tylko: – Jeśli chcesz odzyskać owcę, znajdź mnie – jeśli potrafisz!
Kuba, wiedząc, że samotnie może nie podołać wszystkim pułapkom Mroczara, wrócił do wioski, by zebrać niezłomną drużynę przyjaciół. Pierwszym, do którego się zwrócił, był indyk o imieniu Tadeusz. Był to indyk o upierzeniu tak dostojnym, że można było go pomylić z królewskim ptakiem . Tadeusz znał leśne sekrety i śmiercionośne sidła – nie raz już wyprowadził z nich zabłąkanego wędrowca.
Do drużyny dołączył też jeleń Ryszard, o majestatycznych porożach – ten umiał zniknąć wśród drzew, biegnąć szybciej niż wiatr. Był przewodnikiem, znającym najcichsze ścieżki i ukryte przejścia .
Kolejnym towarzyszem został kret Stefan, mały jak jagoda, lecz jego łapki potrafiły przekopać tunel pod najgrubszymi nawet korzeniami, omijając groźne pułapki i niespodzianki czyhające w ciemnościach.
Drużynę zamknęła kolorowa rybka Aniela, która mieszkała w krystalicznych strumieniach płynących przez las. Jej łuski mieniły się odcieniami zieleni, błękitu i złota . Aniela znała dawne, magiczne zaklęcia, o których nawet najstarsze czarownice zapomniały.
Razem, krok po kroku, przedzierali się przez las pełen niespodzianek: musieli ominąć śpiewające rośliny, które swym głosem usypiały nieroztropnych, przejść przez ruchome piaski, gdzie tylko śpiew Anieli powstrzymał bohaterów przed tonięciem, oraz bezszelestnie przemknąć obok patrolujących kruków-cieni Mroczara.
Dzięki mądrości Tadeusza, zręczności Ryszarda i wytrwałości Stefana udało im się dotrzeć do jaskini – ciemnej, wilgotnej, a jej wejścia pilnował zaklęty żywopłot . Aniela, szepcząc pradawną pieśń, sprawiła, że krzaki rozstąpiły się, ukazując schody strzeżonego wejścia.
W samym sercu jaskini, wśród świecących kryształów i wijących się cieni, odbyła się ostateczna konfrontacja. Mroczar próbował więzić odważnych przyjaciół magicznymi łańcuchami i iluzjami, lecz Kuba i jego kompania byli zjednoczeni duchem . Gdy Aniela rzuciła lustro z zaklętej wody, Mroczar dostrzegł w nim samego siebie jako małego chłopca – niegdyś samotnego i nieszczęśliwego. Jego złe moce osłabły, a serce zadrżało żalem.
Mroczar odszedł pokonany, zanurzony w myślach o swej dawniej utraconej dobroci, a Kuba, prowadząc Helenkę i inne uwolnione zwierzęta, powrócił do Gościńców . Wieczorem cała wioska świętowała ich powrót: były pląsy, śpiewy i długie opowieści Kuby przy ognisku, które rozgrzewały serca jeszcze długo po zachodzie słońca.
Z tamtej chwili każde dziecko w wiosce pamiętało: w jedności siła, a najpotężniejsza magia to przyjaźń i dobro. Zaś Mroczar od tamtej pory nigdy nie odważył się powrócić – lecz czasami, podczas jesiennych mgieł, ktoś, kto słucha uważnie, usłyszy cichy śmiech przeobrażonego czarodzieja, dziękującego w duchu młodemu pasterzowi .
Dobranoc, drogie dzieci, i niech zawsze towarzyszy wam odwaga, dobro i uśmiech!