Dawno, dawno temu, jeszcze zanim słońce nauczyło się malować tęcze na porannym niebie, istniała niezwykła kraina zwana Pełnią Kolorów.
na rysunku: Dżungla
Było to miejsce, gdzie trawa pachniała jak świeża limonada, kwiaty skrzyły się barwami tak żywymi, jakby ukradły je chmurom, a rzeki szumiały cichutką melodię, od której wszystkiemu rosły uśmiechy. Pośród tej bajkowej krainy, tuż pod stokiem Słonecznego Pagórka, mieszkał sobie młody pasterz Filip.
Filip nie był zwyczajnym pasterzem – miał serce wielkie jak las, odwagę, która potrafiła rozpędzić najgęstsze mgły strachu, i kapelusz, na którym zawsze siadały motyle.
na rysunku: Chomik
Codziennie, nim jeszcze słońce przewróciło się na drugi bok, prowadził swoje białe, puszyste owieczki na soczyste łąki, gdzie podziwiał piękno świata i rozmawiał z najmniejszymi nawet mieszkańcami doliny. A mieszkały tu istoty niezwykłe: dowcipne wydry, ciekawskie kuleczki-chomiki, rozumne rozgwiazdy prosto z jeziora i rybki, których barwy lśniły jak najcudowniejsze szmaragdy.
Pewnego szczególnie pachnącego lipcem popołudnia, Filip zamyślił się, patrząc na śmigające pszczoły, kiedy na dalekim horyzoncie pojawił się statek.
na rysunku: Ryba
Był ogromny, ciemny i wyglądał jak cień wyrwany z nocy – bulgotał mgłą, a z jego masztów zwisały szkarłatne flagi, których nie znał żaden z mieszkańców wioski.
Filip niemal poczuł, jak powietrze gęstnieje z niepokoju. Uczucie, że oto nadciąga coś groźnego, wnikało do serca niczym chłód.
na rysunku: Czarownik
Bez wahania pobiegł do zatoki, gdzie już zgromadzili się mieszkańcy wioski, spoglądając z przestrachem na nieznajomego gościa.
Z pokładu statku wolno zszedł Zły Czarownik. Był wysoki, w jego oczach błyszczały groźne iskry, a wokół dłoni snuł się ciemny dym – był to znak legendarny.
na rysunku: Rozgwiazda
Nazywano go Czarnym Darsimusem. Jego płaszcz świszczał, gdy powietrze drżało od zaklęć, a długie palce splatały niewidzialne nici magii. Czarownik marzył tylko o jednym – by podporządkować sobie całą magiczną krainę, odebrać kolory światu i ukryć radość przed wszystkimi.
na rysunku: Statek
Filip nie pozwolił ani łzie popłynąć, ani ptakowi zaćwierkać z żalu – postanowił walczyć. Wiedział, że nie wygra sam, a jego siła była w przyjaciołach. Skoczył więc przez polanę, aż do soczystych zarośli, gdzie wydry bawiły się w chowanego z szumiącą wodą, rybki ścigały się z prądami jeziora, rozgwiazdy zatańczyły na piaszczystym dnie, a chomiki urządzały nocne wyścigi przez norę.
na rysunku: Foka
– Kochani przyjaciele – zawołał Filip – kraina nasza jest w niebezpieczeństwie! Nadpływa czarownik, który chce nam zabrać radość i kolory! Pomóżcie mi go powstrzymać.
Wydry, mistrzynie strategii i psot, uknuły taki plan:
– Ja dostanę się na statek przez szczeliny burty – zachichotała Stokrotka, najsprytniejsza z wydr – i przegryzę magiczne sznury, by jego zaklęcia się rozplątały!
Rybki zorganizowały wodną flotę:
– My wywołamy wiry wokół statku! Czarny Darsimus nie wiedział, z czym się mierzy, gdy za swoje przeciwniczki wybrał skrzelate damy!
Rozgwiazdy rozpromieniły się w jedność:
– My, gdy tylko czarownik spojrzy w nasze tęczowe ramionka, sprawimy, że zobaczy tysiąc słońc i nie trafi w żadnego z Was zaklęciem!
Najmniejsze, ale jakże dzielne – chomiki przysięgły:
– My wskoczymy na pokład i odszukamy uwięzione w puszkach szczęścia – ptaki i motyle, bez których nie ma radości!
Wieczorem, gdy ciemność zaczęła sączyć się w kąciki nieba, drużyna Filipa była już gotowa. Skradając się przez wysoki fioletowy sitowie, dotarli tuż pod pokład statku . Wydry zniknęły wśród piany, rybki ułożyły się w tajemniczy znak wokół kadłuba, rozgwiazdy rozrzuciły odblaskową mozaikę, a chomiki, ledwie widoczne, pognały do ciasnych korytarzy.
A sam Filip? Wszedł po trapie, stając naprzeciwko Złego Czarownika. Był odważny, choć czuł motyle w brzuchu .
– Przybyłeś tu, by siać mrok – rzekł Filip donośnym głosem – ale my, mieszkańcy Pełni Kolorów, nigdy nie pozwolimy odebrać sobie szczęścia!
Zły Czarownik roześmiał się, lecz w tej samej chwili rozgwiazdy zaiskrzyły, oślepiając go olśniewającym blaskiem. Stokrotka i jej banda przecięły magiczne węzły – statek zaczął trzeszczeć! Rybki, tańcząc w wirze, zaklęły fale, które odpychały każdą ciemną kreaturę, przywołaną przez Darsimusa. Chomiki, smykając przez zakamarki, otworzyły klatki z ptakami i motylami – niebo natychmiast rozjarzyło się feerią kolorów!
W tej poplątanej walce Filip stanął oko w oko z Czarownikiem . Mag krzyczał i rzucał czary, lecz jego różdżka traciła moc, a każda kolorowa plamka szczęścia, jaka pojawiała się na statku, osłabiała go coraz bardziej. Aż w końcu drgnął, opadł na kolano, a zło rozsypało się niczym popiół na wietrze.
Cisza, która zaległa, była tak lśniąca i spokojna, że nawet sowy przestały pohukiwać . Filip, utrudzony, ale uśmiechnięty, wrócił z przyjaciółmi do wioski, gdzie wszyscy powitali ich wiwatami, śpiewami i tańcem do białego rana.
Pod ogromnym dębem urządzono świętowanie – każdy dostał wianek, nawet największy leń, chomiki poprowadziły paradę w śmiesznych czapeczkach, a Filip usiadł na trawie, poczuł ciepło serdecznych serc i pomyślał, że prawdziwa magia to odwaga, przyjaźń i nadzieja, nawet jeśli trzeba ją czasem wyłowić ze środka burzy.
I choć o tej przygodzie opowiadano potem przez całe pokolenia, legenda Filipa żyła w śmiechu dzieci i cieniu skrzydełek motyli . A każdej nocy, gdy wsłuchacie się w cichy szum trawy, może usłyszycie – to pasterz Filip z przyjaciółmi czuwa nad Pełnią Kolorów, by sny śniły się wam piękne i spokojne.
A teraz, kochanie, połóż główkę na poduszce, bo dzień już odpoczywa. Niech śnią Ci się niezwykłe przygody, a odwaga i przyjaźń ogrzewają Twoje serduszko . Dobranoc!