Dawno, dawno temu, hen na zapomnianych krańcach rozległej pustyni, stał samotny domek.
na rysunku: Pustynia
Był on maleńki, ale bardzo przytulny, zbudowany własnoręcznie przez rolnika o imieniu Józef. Józef był człowiekiem niezwykłym – miał serce równie wielkie, co jego dłonie spracowane przy uprawie roli. Każdego dnia z samego rana, ledwo słońce wstało nad piaskami, Józef wychodził na swoją malutką, lecz soczyście zieloną łąkę, tuż przy skraju pustyni.
na rysunku: Demon
To właśnie tam działy się rzeczy, których nie powstydziłaby się żadna bajka!
Ale Józef nigdy nie był sam w swoich obowiązkach. Nawet najtrudniejsze prace stawały się łatwiejsze dzięki jego wyjątkowym przyjaciołom. Wśród mieszkańców łąki można było spotkać Zająca, który biegał tak szybko, że aż furczało w uszach, kiedy niespodziewanie przemykał po ścieżkach.
na rysunku: Zamek
Był też sprytny Kojot, który miał nosa do każdej niespodzianki i zawsze znajdował wyjście z nawet najtrudniejszych sytuacji. Dumna, biała Gęś dumnie spacerowała po łące i powtarzała, że bez roztropności cała gospodarka by runęła. Najdziwniejszym jednak jej mieszkańcem była Koko – urocza, figlarna małpka, która nie tylko rozumiała ludzką mowę, ale potrafiła czytać i pisać, a nawet rozwiązywać najtrudniejsze zagadki logiczne!
Wspólnie tworzyli zgraną drużynę.
na rysunku: Gęś
Każdego lata, gdy plony były już dojrzałe, na łące odbywały się uczty, podczas których zwierzęta i Józef biesiadowali, śpiewali piosenki, a opowieściom nie było końca.
Pewnego dnia, gdy cała piątka świętowała udane żniwa pod rozłożystym dębem, na niebie pojawiła się czarna chmura – ciemniejsza, niż noc bez gwiazd. Spomiędzy kłębów dymu wyłonił się Zły Demon, o czerwonych oczach i pazurach ostrych jak igły.
na rysunku: Królik
Głośny śmiech demona rozbrzmiał echem nad łąką, a potem, jednym machnięciem szponiastej dłoni, rzucił ciężką klątwę na całą okolicę. Od tego momentu wiatr codziennie przynosił piaski pustyni, a rośliny, nawet te najsilniejsze, zaczęły więdnąć i umierać.
Józef załamał ręce, patrząc na ginące uprawy, ale Ich zwierzęcy przyjaciele nie pozwolili mu się poddać.
na rysunku: Kojot
– Nie martw się, Józefie! – zawołała gęś głosem stanowczym. – Najgorsze jeszcze przed nami, ale razem znajdziemy rozwiązanie!
Po wieczornej naradzie postanowili wspólnie udać się do zamku, gdzie ponoć mieszkał najstarszy i najmądrzejszy z królów. Wiedzieli, że tylko on może podsunąć im sposób na odczarowanie łąki.
na rysunku: Małpa
Wczesnym rankiem, gdy pierwsze promienie słońca ledwie muskały dach domku, drużyna wyruszyła w podróż przez pustynię.
Droga była pełna przeszkód. Zając musiał wyprzedzać gwałtowne burze piaskowe i szukać dla wszystkich bezpiecznych przejść . Kojot tropił nocą dzikie zwierzęta, które chciały schrupać zapasy na podróż. Gęś, choć nie lubiła brudu, dzielnie wędrowała między piaskami, a Koko zamieniała się w opowiadaczkę bajek, by podnieść wszystkich na duchu, kiedy zmęczenie próbowało zwyciężyć ich odwagę. Każdy dzień był nowym wyzwaniem, ale z przyjaźnią i odrobiną pomysłowości zawsze znajdowali wyjście z opresji .
Po wielu dniach i nocach dotarli wreszcie do zamku, zbudowanego ze złotego kamienia i połyskujących kryształowych okien. Staruszek król, z długą, białą brodą, ubrany w purpurową szatę, przyjął ich z otwartymi ramionami. Wysłuchał uważnie ich historii, a potem powiedział:
– Pomogę Wam, dzielna drużyno, ale moc, której szukacie, trzeba najpierw zdobyć – rzekł, podnosząc ciężką koronę znad czoła . – Trzy zadania musicie wykonać, zanim magia wróci tam, gdzie jej miejsce.
Pierwsze zadanie brzmiało: “Odnaleźć źródło życia – ukryte głęboko w pustyni, oazę, gdzie życiodajna woda czeka na tych, którzy nie tracą nadziei.”
Podróż przez pustynię była jeszcze trudniejsza niż dotąd . Upał odbierał siły, a burze piaskowe ukrywały ślady przed wędrowcami. Koko jednak, dzięki swoim księgom i mapom, wypatrzyła pewnego wieczoru skrawek zieleni na horyzoncie. Była to niewielka oaza z bąbelkującym źródłem, wokół którego rosły barwne kwiaty i kręciły się kolorowe motyle . Zając aż zapiszczał z radości, a gęś z wrażenia uroniła łzę.
Drugie zadanie było jeszcze trudniejsze: “Pokonać strażnika oazy, wielkiego smoka o łuskach połyskujących jak lawa.” Smok, chroniący źródło, spał zwinięty wokół niego niczym pierścień z błyszczących kamieni . Koko szybko ułożyła plan: zając przebiegł tuż pod nosem smoka, robiąc tyle zamieszania, ile tylko potrafił. Kojot, ukryty w cieniu palm, rozmieścił wokół smoka gałęzie i liście, tworząc głęboki dół zamaskowany piaskiem. Gdy zając wbiegł z powrotem między przyjaciół, smok z wściekłością ruszył za nim – i nagle runął w sam środek pułapki!
Józef i gęś, korzystając z zamieszania, nabrali wody ze źródła do specjalnego dzbana, otrzymanego od króla . Ta woda błyszczała tysiącem kolorów i czuć było od niej zapach czerwcowego słońca. Smok, kiedy wyczołgał się z dołu, już nie był taki groźny – uśmiechnął się szeroko i podziękował, że wybawili go od wiekowej nudy.
Ostatnie zadanie było najbardziej niebezpieczne . Musieli odnaleźć siedzibę Złego Demona, położoną wysoko na skalistych wzgórzach, gdzie ciemność nigdy nie ustępowała jasności. Idąc przez mroczne jaskinie i głębokie wąwozy, drużyna rozwiązywała zagadki i walczyła z własnymi obawami. Gdy dotarli do ogromnej groty, rozbłysły przed nimi czerwone ślepia demona .
Zły Demon już na nich czekał, otoczony wirującą burzą piasku. Wyśmiewał Józefa i zwierzęta:
– Co wy, marne stworzenia, możecie mi zrobić?
Ale Koko, wzniosła wysoko rączkę i razem z przyjaciółmi zaczęła odmawiać magiczne zaklęcia, których nauczyli się w zamku. Słowa nabierały mocy, wiatr cichł, a piaski zaczęły opadać, ukazując światło, jakim błyszczała przyjaźń całej drużyny . Demon tracił siły z każdym słowem, aż w końcu osunął się na kolana i, widząc swoją niemoc, zgodził się odczynić klątwę.
Wielka radość ogarnęła Józefa i zwierzęta! Wrócili na swoją łąkę z magiczną wodą, a każda kropla, która dotknęła ziemi, zamieniała się w kobierzec kwiatów i bujnych traw. Wkrótce wokół zieleń znów rozkwitła, a uprawy wyrosły jeszcze piękniejsze niż dawniej . Zwierzęta i Józef już do końca swoich dni wspólnie obchodzili wielką ucztę na cześć odwagi, mądrości i prawdziwej przyjaźni.
A opowieść o tym, jak rolnik, zły demon i zwierzęta mądre jak sowy pokonali wszelkie przeciwności, przekazywana była z pokolenia na pokolenie, tak by nikt nie zapomniał, że razem – nawet najmniejsi i najsłabsi – potrafią dokonać rzeczy wielkich.