Dawno, dawno temu, gdy gwiazdy paliły się jaśniej, a księżyc opowiadał tajemnicze legendy swoim blaskiem, w samym sercu niezwykłej krainy zwanej Zielonym Królewstwem mieszkał młody rycerz, Maksymilian.
na rysunku: Olbrzym
Był to chłopak szczupły, lecz silny, z włosami niczym pszenica dojrzewająca w letnim słońcu i pogodnym spojrzeniem, które każdego potrafiło uspokoić. Maksymilian słynął nie tylko z dzielności w boju, ale przede wszystkim z dobroci i sprytu, który nie raz ratował go z najtrudniejszych sytuacji. Każde stworzonko, starzec i dziecko w królestwie dobrze o tym wiedziało i darzyło go ogromną sympatią.
na rysunku: Jastrząb
Nieopodal rozciągała się Magiczna Góra. Jej szczyt tonął w obłokach, a korzenie legendy sięgały głębin ziemi. Wszyscy powtarzali, że mieszka tam potężny olbrzym Gargamel, o skórze grubej jak kora starożytnego dębu, oczach połyskujących czerwienią rubinów i głosie niskim jak dudniąca burza.
na rysunku: Jeleń
Olbrzym był poważny, ale niestety zazdrosny o miłość, jaką darzono Maksymiliana. W tajemnicy knuł, jak pokonać młodego rycerza i samemu zdobyć podziw mieszkańców.
Pewnego wieczoru, gdy królestwo spowijała mglista cisza, Gargamel wspiął się cicho do królewskiego zamku, przemykając cieniami między wieżami i dachami.
na rysunku: Kret
Jego wielka dłoń sięgnęła po magiczną koronę – koronę, z której bił złocisty blask, a na której każdy klejnot skrywał moc radości i spokoju. Kiedy znikła, król poważniał, mieszkańcy bali się i rozpaczyli, a z pól i lasów zniknęły dźwięki śmiechu.
Maksymilian, widząc smutek na twarzach ludzi, postanowił: „Muszę odzyskać koronę, nawet jeśli przyjdzie mi zmierzyć się z samym olbrzymem!” Zabrał ze sobą miecz, tarczę z rodzinnego herbu i niewielki worek pełen chleba upieczonego przez babcię.
na rysunku: Pies
Wkroczył do zaczarowanego lasu u stóp Magicznej Góry, gdzie na ścieżkach ścieliła się mgła, a stare drzewa szumiały szeptem rad.
Wśród paproci i omszałych konarów wyskoczył na drogę Jeleń – szybki jak powiew wiatru, z rogami lśniącymi jak srebro. Przemówił głosem łagodnym, lecz pełnym siły:
– Rycerzu Maksymilianie, jeśli chcesz przejść przez tajemne wąwozy, pozwól, że poprowadzę cię szlakami, których nikt oprócz mnie nie zna.
na rysunku: Góra
Maksymilian podziękował i ruszył za jeleniem, ślizgając się zwinne przez chaszcze i błota, gdzie inni dawno by ugrzęźli.
Gdy wychynęli na rozległą polanę, cień na nich padł – to był Sokół, król przestworzy. Z gracją zwinął skrzydła i przysiadł na ramieniu rycerza.
na rysunku: Oaza
– Pozwól mi towarzyszyć ci z wysoka. Moje oczy dojrzą nie tylko ślady Gargamela, ale i wszelkie niebezpieczeństwa ukryte na twej drodze.
Maksymilian ucieszył się bardzo, bo teraz mógł czuć się bezpieczniej .
Nieopodal szemrała leśna struga, a nad nią, zmęczony, leżał pies Burek – szary jak popiół, wierny jak samo serce lasu. Jego nos drgał niecierpliwie.
– Pójdę z tobą, młody panie . Nic nie umknie mojemu węchowi, a kiedy trzeba będzie kogoś spłoszyć lub obronić cię, będziesz mógł na mnie liczyć.
Maksymilian położył ciepłą dłoń na łbie psa i razem powędrowali dalej.
Wkrótce pod korzeniami starego dębu rozległo się ciche chrobotanie . To był Kret, z drobnym nosem i łapkami mocnymi jak łopaty.
– Gdy dotrzesz pod jaskinię Gargamela, przekopię ci tunel do samego serca góry. Pułapki olbrzyma nie będą nam straszne!
Tak oto czterej przyjaciele – Jeleń, Sokół, Burek i Kret – ruszyli u boku dzielnego Maksymiliana w stronę szczytu . Droga była niełatwa: musieli pokonać smoliste bagna, przeskoczyć przez szemrzące potoki i ukryć się przed ślepnącym okiem Gargamela. Sokół krążył ponad chmurami, wypatrując niebezpieczeństw, Jeleń wskazywał najbezpieczniejsze przejścia pośród kamieni, Burek tropił ślady olbrzyma, a Kret drążył tajne przejścia pod gruntem.
Wreszcie stanęli u wejścia do jaskini, gdzie skały połyskiwały niebieską poświatą, jakby w ich wnętrzu płynęła sama magia . Tam czekał już Gargamel – większy i straszniejszy niż w opowieściach, z wieńcem błyskawic w oczach i drżącymi rękami zaciskającymi koronę.
Rozpętała się walka! Gargamel próbował zadeptać rycerza, ale Jeleń swoim zwinnym galopem zwiódł go, czyniąc olbrzyma coraz bardziej zmęczonym. Sokół raz za razem skrzeczał ostrzeżenia, kiedy nadlatujące głazy groziły upadkiem . Burek kąsał Gargamela w kostkę, odciągając jego uwagę od Maksymiliana. Wreszcie Kret wydrążył tunel tuż pod stopami olbrzyma – ten ruszył, a noga mu się omsknęła! Gargamel runął na kolana, tracąc koronę.
Maksymilian chwycił ją i, korzystając z okazji, podszedł bliżej olbrzyma . Ale zamiast ciosu, wyciągnął rękę i przemówił:
– Każdy zasługuje na drugą szansę, Gargamelu. Możesz używać swej siły, by pomagać, a nie szkodzić!
Zaskoczony olbrzym uświadomił sobie, jak błędnie postępował. Wstał, otrzepał kurz i przyrzekł, że już nigdy nie wzgardzi nikim słabszym i nie skrzywdzi mieszkańców krainy .
Zmęczeni, ale szczęśliwi przyjaciele zeszli z góry. Król, który czekał na nich z radością i nadzieją, przywdział na skronie swoją błyszczącą koronę. Uczynił zwierzęta honorowymi obrońcami zamku, a Maksymilianowi podarował order odwagi i mądrości .
Od tego dnia królestwo tętniło szczęściem, a wszyscy pamiętali, że siła przyjaźni jest największą magią świata. Maksymilian i jego niezwykli towarzysze odwiedzali dzieci, opowiadając im, że odwaga, dobroć i chęć niesienia pomocy mogą podbić każde, nawet najtrudniejsze serce.
I tak kończy się ta bajka, moje kochanie . Niech ci się przyśni kraina, gdzie dobro zawsze zwycięża, a każdy z nas nosi w sercu odrobinę czarodziejskiego światła.
Dobranoc, malutka.