Dawno, dawno temu, w samym sercu niezmierzonego lasu, tam gdzie srebrzyste mgły o poranku całowały czubki wiekowych drzew, rozciągała się niezwykła Kraina Zwierzęcego Królestwa.
na rysunku: Krowa
Tutejsze rzeki szumiały jak czarodziejskie zaklęcia, a łąki zieleniły się latem tak soczyście, że można by pomyśleć, iż sam elf je malował. I właśnie w tej cudnej krainie mieszkał rycerz Walenty – mężczyzna o sercu szlachetnym niczym sokół szybujący ponad chmurami i duszy łagodnej jak letni wiatr.
Walenty nosił zbroję wykutą z błyszczącej stali, lecz nigdy nie zapominał, że prawdziwa odwaga rodzi się w sercu, nie na ostrzu miecza.
na rysunku: Jeż
Jego misją było nie tylko pilnowanie porządku, ale pomaganie każdemu, komu przytrafiło się nieszczęście. Jednak od wielu tygodni, na niebie nad krainą snuły się ciemne chmury. Mieszkańców nękał strach – bowiem w mrocznej, głęboko ukrytej grocie grasował wampir Wadim, który niegdyś był człowiekiem, lecz został zamieniony w potwora przez tajemniczą klątwę.
na rysunku: Wiewiórka
Pewnego rześkiego poranka, kiedy słońce dopiero leniwie wspinało się na nieboskłon, Walenty przemierzał zagajnik, w którym rosły borówki wielkie jak orzechy. Wtem ze szczytu wysokiej sosny sfrunęła na niego maleńka, ruda wiewiórka – Wanda. Futrzana dama była tak przejęta, że aż ogonek pląsał jej niczym liść na wietrze.
na rysunku: Statek
– Rycerzu Walenty! – zaszczebiotała, tuląc łapki do piersi. – Mój przyjaciel Henryk, jeżyk o największym sercu w lesie, wpadł do jeziora i nie umie wypłynąć! Pomóż nam, proszę!
Rycerz, nie tracąc ani chwili, pomaszerował wraz z Wandą w stronę jeziora, którego wody błyszczały jak płynne szmaragdy. Za kępą sitowia dojrzał Henryka, który z całych sił kurczowo trzymał się wystającej nad wodą gałęzi.
na rysunku: Jezioro
Wokół niego fruwały przerażone ważki, a woda szemrała groźnie.
Nad całym zajściem czuwała krowa Klementyna, którą wszyscy znali z nieprzeciętnej mądrości. Stała na wzgórzu niczym wieża strażnicza i widziała nawet najcichszy ruch w koronach drzew.
na rysunku: Wampir
Gdy tylko dojrzała kłopoty przy jeziorze, niezwłocznie podreptała na pomoc – dzwonek na jej szyi radośnie pobrzękiwał, choć sytuacja była poważna.
Wanda, Walenty i Klementyna szybko wymyślili plan ratunkowy. Klementyna, potężna i spokojna, wsunęła swój długi, kręcony ogon do jeziora, a Walenty mocno oplotł ją ramionami, by nie osunęła się w wodę.
na rysunku: Złota rybka
Wanda natomiast zgrabnie rzu cięła kilka żołędzi, by odciągnąć uwagę szczupaków. Henryk, zachęcony głosem przyjaciół, chwycił ogon Klementyny wszystkimi swoimi łapkami i pazurkami, a rycerz z całych sił wyciągnął go na brzeg.
Radość była ogromna! Wanda zatańczyła na pniu, Klementyna podarowała rycerzowi wielki, mleczny uśmiech, a Henryk, choć jeszcze ociekał wodą, wdzięcznie trącił wszystkich nosem . Lecz wtedy, zamiast odpocząć przy ognisku, wydarzyło się coś niezwykłego. Z mchu wynurzyła się malutka postać – była to złota rybka Ryszard, olśniewająco piękna, o łuskach mieniących się tęczowymi kolorami.
– Waleczny rycerzu, Klementyno i dzielna Wando – przemówił Ryszard melodyjnym głosem . – Za uratowanie Henryka mam dla was jedno, niezwykłe życzenie. Pomyślcie dobrze, bo magia bywa kapryśna.
Wszystkim zakręciło się w głowach od szczęścia . Przez dłuższą chwilę zastanawiali się, co powinno być ich życzeniem. Aż w końcu Walenty przemówił:
– Chciałbym, byśmy razem mogli dotrzeć do groty Wadima, pokonać zło i przywrócić pokój w naszej krainie!
Ryszard popluskał płetwami, zanucił zaklęcie i w sekundzie nasi bohaterowie zawirowali w kolorowych bąbelkach, by już po chwili znaleźć się na bajecznym statku, żeglującym po lustrzanej tafli jeziora. Statek ten zdobiony był rzeźbieniami smoków, a żagle miały barwy tęczy . Za sterem stal sam Ryszard – teraz już nie rybka, lecz dumny kapitan w galowym fraku.
Podczas rejsu Walenty uczył zwierzęcych przyjaciół sztuk rycerskich: Klementyna okazała się niesamowicie zręczna w szermierce… choć miecz musiała trzymać ogonem! Wanda bez problemu trafiała strzałami z łuku w jabłko na głowie Henryka (na szczęście były to tylko miękkie jabłka!), a sam jeż nauczył się toczyć w kulkę i nacierać niczym srebrna kula.
W końcu dotarli do groty Wadima . Jej wejście chroniły gęste pnącza, a wnętrze spowijał chłód i rozświetlały tylko błękitne grzyby rosnące między skałami. Walenty wszedł pierwszy, gotów stawić czoła złemu wampirowi. Jednak, gdy zbliżyli się do trumny w samym centrum pieczary, zobaczyli, że z trumny wysuwa się biała dłoń, ściskająca coś na kształt papirusu .
Zamiast podnieść miecz, rycerz drżącymi dłońmi rozwinął pergamin i zaczął czytać. W świetle błękitnej poświaty słowa ułożyły się w żałosną opowieść: okazało się, że Wadim był niegdyś lekarzem, pomagającym wszystkim, a klątwę rzuciła na niego zła wiedźma – bo zazdrościła mu dobrej duszy.
Wzruszony Walenty, wspólnie z przyjaciółmi, postanowił ocalić Wadima, zamiast go zniszczyć . Wędrowali przez mroczne bory, przemierzali bagna, czasem ślizgali się po błocie, czasem przeciągali przez mosty z pajęczyn, by dotrzeć do chatki starej czarownicy. Czarownica okazała się być sędziwą kobietą o fiołkowych oczach i kędzierzawych włosach; na widok odwagi, przyjaźni i poświęcenia drużyny zmiękło jej serce.
Wypowiedziała odczyniające zaklęcie, a Wadim jeszcze tego samego wieczoru odegnał złowieszczy cień i stał się ponownie człowiekiem – uśmiechniętym, życzliwym i wdzięcznym . Cała drużyna wróciła do Zwierzęcego Królestwa, na ich cześć wyprawiono największą ucztę, jaką znały te ziemie: podano placek z kasztanów, gorącą śmietanę z pokrzyw i słodki kompot z jagód.
Wadim został lekarzem wioski, Walenty zyskał jeszcze więcej przyjaciół, a Wanda, Henryk i Klementyna sprawili, że wszystkie zwierzęta nigdy już nie bały się prosić o pomoc. Tak oto dobroć, odwaga i mądrość zatriumfowały i żadna groza nie była już straszna, gdy miało się przyjaciół u boku .
A teraz zamknij oczka, maleńka, przytul się do poduszki, bo już czas, by wyruszyć na własną przygodę… we śnie. Dobranoc, kochanie…