Dawno, dawno temu, za siedmioma wzgórzami i siedmioma tęczami, leżała zaczarowana kraina, w której kolory tańczyły w powietrzu, a rzeka szumiała bajką każdemu, kto usiadł nad jej brzegiem.
na rysunku: Świnia
Mieszkała tam mała, figlarna wróżka o imieniu Lili. Miała bujne niebieskie loki, skrzące się skrzydełka wielobarwne jak motyle i uśmiech, od którego każdy smutek znikał jak dym na wietrze. Lili była znana w całej krainie nie tylko z niezwykłych czarów, ale i z gorącego, złotego serca – nie było zwierzątka, na które nie znalazłaby rady ani smutku, którego nie ukoiłaby troską.
na rysunku: Pustynia
Pewnej wesołej, czerwcowej porze, gdy świergot ptaków niósł się daleko ponad polami, Lili spacerowała po lesie mieniącym się od słońca przesianego przez liście. Nagle usłyszała cichutki szloch. U podnóża starego dębu, wśród wesoło kwitnących fiołków, siedziała mała, różowa świnka.
na rysunku: Kojot
Miała na imię Róża, miała oczka czarne jak jagody i bujny ogonek zwinięty w sprężynkę. I cała drżała z żalu, bo zgubiła drogę do rodziny podczas leśnej wyprawy.
Lili, przyklękając przy Róży, opowiedziała śwince, jak kiedyś sama zgubiła się podczas burzy, lecz dzięki pomocy przyjaciół odnalazła dom.
na rysunku: Czarownik
– Widzisz, Różo – powiedziała ciepło – razem możemy odnaleźć twoich bliskich. Tylko nie traćmy nadziei!
Wyruszyły więc ścieżką rozświetloną promieniami, która skręcała to przez leśne ostępy, to przez ukwiecone polany. Po drodze spotkały mądrego kojota Kubę, znawcę wszystkich ścieżek i sekretnych przejść w lesie.
na rysunku: Las
Kuba miał burą sierść o odcieniu srebra i oczy, w których migotały iskierki dowcipu i sprytu. – Pomogę wam z przyjemnością! – zadeklarował z łobuzerskim uśmiechem i już prowadził je do ukrytej polanki, gdzie często widywano rodzinę Róży.
Wędrowali szerokimi łukami przez las, rozmawiając z sowami, pytając o drogę starego bobra, a nawet słuchając śpiewu pszczół, bo w tej krainie każde zwierzę miało tajemnicę.
na rysunku: Żółw
Tak minęło kilka godzin, aż dotarli nad brzeg leśnego stawu.
Lecz właśnie wtedy z cienia pośród starych sosen poczuły zawiew chłodu i dziwny zapach. W dalekiej, skalistej części tej krainy, w wysokiej wieży otoczonej kolczastymi malinami, mieszkał bowiem zły czarnoksiężnik Boruta.
na rysunku: Słoń
Jego broda była długa i czarna niczym dym z ogniska, a spojrzenie potrafiło zasnuć umysł mgłą.
Boruta od dawna pragnął władzy nad wszystkimi stworzeniami lasu. Wiedział, że jeśli pojmałby Lili, przejąłby ich serca i rozum, mógłby wtedy rzucić zaklęcie na cały świat .
Uknuł więc podstęp: stworzył czarodziejski miraż, iluzję pustyni, która pojawiła się nagle na skraju lasu. Róża zawołała: – Może tam właśnie poszła moja rodzina! – i przyjaciele ruszyli za nią, nie wiedząc, że wchodzą w pułapkę Boruty.
Pustynia była rozległa, jej piach skrzył się jak złoto, a wiatr głośno śpiewał smutne pieśni . Słońce paliło, a żar drżał nad wydmami, aż wreszcie pojawił się przed nimi potężny cień. Był to Tadeusz – słoń stary jak piasek w klepsydrze, z czołem pooranym zmarszczkami mądrości. Miał uszy szerokie jak żagle i donośny, łagodny głos .
Tadeusz wysłuchał, z jakiego powodu przybyli na pustynię i ostrzegł: – Nie jest to prawdziwa pustynia, lecz czar zrodzony z podstępu. Boruta czeka na was w swoim zamku, musicie odnaleźć drogę powrotną przez labirynt iluzji.
Po tych słowach do ich grupy dołączył Stefan – żółw noszący na skorupce lśniące muszelki, mistrz opowieści i niespiesznych rad . Stefan nigdy się nie spieszył, a dzięki temu zauważał szczegóły i puls życia tam, gdzie inni pędzili na oślep. – Czasem najwolniejszy dojście najdalej – powiedział i podzielił się z drużyną swoim sekretem: znał ukryte przejście w wydmie, prowadzące pod zamek Boruty, niepostrzeżenie.
I tak piątka przyjaciół przemierzała wijące się korytarze podziemnych przejść – cienie tańczyły na ścianach, a echa kroków snuły magiczne melodie . Wreszcie stanęli przed zamkiem Boruty, który wyglądał jak olbrzymi czarny okręt wyrzucony przez burzę na brzeg pustyni. Otaczała go fosa z lepkiego błota, a po wieżach krążyły kruki i nietoperze.
Stefan, swoją powolnością i ostrożnością, pierwszy wykrył ukrytą dźwignię, która otwierała sekretną furtkę z boku zamczyska . Kuba sprytnie podkradł się do bramy i unieszkodliwił pułapki. Tadeusz przesunął potężny kamień tarasujący wejście swoją trąbą. Róża, zwinna i bystra, omijała cicho kolejne przeszkody . Lili prowadziła ich światłem swoich czarów, odganiając mroczne zaklęcia Boruty.
W sercu zamku ogień buzował, a Boruta szykował zaklęcie, przy którym śpiew lasu miał umilknąć, a słońce stracić blask. Lecz przyjaciele stanęli razem, spojeni odwagą i przyjaźnią . Lili zza skrzydeł sypnęła srebrzysty pył i rzuciła cudowne zaklęcie ochronne, odbijające każdy atak Boruty. Tadeusz walczył swą mądrością, Kuba wykorzystał swoją zręczność, Stefan szeptał przyjaciołom słowa otuchy, a Róża odważnie zamachała ogonkiem, odwracając uwagę złego czarnoksiężnika.
Wspólnym wysiłkiem, łącząc magię, spryt, siłę i serce, pokonali zło – zamek zaczął się rozpadać w tysiące iskrzących motyli, a Boruta, w obliczu ich jedności, rozproszył się w tuman czarnego dymu, który wiatr rozpędził daleko poza siedem tęcz .
Gdy powrócili do lasu, cała kraina świętowała ich bohaterstwo. Róża wreszcie odnalazła swoją rodzinę pod kwitnącą gruszą, wśród bławatków i koniczyny. Lili, Kuba, Tadeusz i Stefan zostali uhonorowani przez wszystkie zwierzęta – od najmniejszej wiewiórki po najstarszą sowę .
Od tego dnia byli nierozłączni i razem bronili swej krainy przed każdym cieniem czyhającym zza wzgórz. Każdego wieczora siadali przy ognisku pod gwiazdami – Tadeusz opowiadał dawną mądrość, Stefan żartował z własnego powolnego marszu, Kuba przytaczał przygody minionego dnia, Róża przynosiła jabłka, a Lili rozświetlała ciemność magicznym światłem.
Tak żyli szczęśliwie, gotowi przeżyć kolejne niezwykłe przygody i zjednoczeni w sile przyjaźni, która pokona wszelkie zło . A gdy nastała noc i zgasło ognisko, spali spokojnie, wiedząc, że nawet w najciemniejszą noc, razem są najjaśniejszym światłem tej zaczarowanej krainy.