Dawno, dawno temu, na styku niebotycznych, poszarpanych szczytów i roziskrzonej soczystą zielenią oazy, żył młody owczarz imieniem Wojtek.
na rysunku: Góra
Miał brązowe, rozczochrane włosy i wesołe oczy, które zawsze błyszczały odrobiną psotnego światła. Wojtek mieszkał w malutkiej chatce, która tonęła wśród pachnących tymiankiem łąk, i co dzień o świcie wypasał swoje ukochane owce—białe, pulchne i miękkie jak chmurki na letnim niebie.
Nie był jednak samotny w tej ważnej misji.
na rysunku: Borsuk
Miał wiernych przyjaciół: Dzięcioła Wyrwika, cwaniaczka i żartownisia, którego rude pióra połyskiwały wśród świerkowych gąszczy; Jelenia Szarozora, dumnego władcę boru, z rozłożystym porożem niczym wyładowana błyskawicami chmura; oraz Borsuka Borutę – niepozornego, lecz sprytnego kopacza i wynalazcę. Cała gromadka nieustannie towarzyszyła Wojtkowi, pomagając mu w opiece nad stadem i pilnując, by żadna owieczka nie zaginęła wśród traw lub tajemniczych skał.
Pewnego popołudnia, gdy słońce tańczyło po czubkach sosen, a owce spały w cieniu brzóz, nad horyzontem pojawiło się coś niezwykłego.
na rysunku: Jeleń
Na początku wydawało się, że z południa zbliża się ciemna, olbrzymia burzowa chmura. Niebawem jednak Wojtek zauważył, że jej brzegi falują, skręcają się, a z wnętrza wyłania się macka długa jak górska droga i sinomodra niczym głębiny morza. Chmura nie była chmurą—była to straszliwa, lodowata i ociekająca śluzem olbrzymia kałamarnica, która od wieków krążyła po niebie, siejąc postrach w sercach mieszkańców krainy.
na rysunku: Dzięcioł
Wojtkowi aż nogi się ugięły, ale wiedział, że zbyt wiele dusz jest tu do ocalenia, by pozwolić sobie na lęk. Szybko zebrał swoje owce, zawołał przyjaciół i razem popędzili ku bezpiecznym skałom u podnóża gór. Wiatr szarpał im włosy i futra, liście trzepotały jak skrzydła wystraszonych ptaków, a kałamarnica coraz niżej schodziła, wyginając swoje macki nad łąkami jak czarne błyskawice.
na rysunku: Oaza
Przyjaciele szybko podzielili się zadaniami. Jeleń Szarozor, zadzierając wysoko głowę, wystawił do przodu swoje imponujące poroże – zbliżył się od tyłu i z mocnym szarpnięciem uderzył w mackę potwora, rozpryskując odrobinę fioletowej cieczy. Borsuk Boruta, znany z pomysłowości, szybko ulepił z błota ogromną kulę i kopnął ją ze wszystkich sił, prosto w wielkie, świdrujące gały kałamarnicy.
na rysunku: Owca
Dzięcioł zaś wzleciał z zawrotną prędkością, zaczął okrążać potwora i dziobać go w delikatne czułki, aż z wnętrza stworzenia rozległo się chrapliwe skrzeczenie.
Wojtek, widząc jednocześnie zachwianą siłę potwora i odwagę przyjaciół, sięgnął po swój największy skarb – starą, magiczną piszczałkę, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Przyłożył ją do ust i zagrał melodię tak czystą, tak radosną, że powietrze wokół zadrżało.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Co to był za dźwięk! Spieniona rzeka niosła jego echo, ptaki zamilkły z zachwytu, a nawet kamienie wydawały się nucić wraz z nim. W tej samej chwili jego ukochane owieczki, jakby wiedzione czarem, zaczęły podskakiwać i tańczyć, połyskując złotym blaskiem. Ich wełna rozgorzała świetlistym światłem, jaśniejszym niż księżycowa noc w środku lata, zamieniając je w wirujące gwiazdy na łące .
Kałamarnica, zaskoczona i ogłuszona muzyką, a nade wszystko oślepiona blaskiem tańczących owiec, zaczęła się trząść ze strachu. Jej macki cofały się jedna po drugiej, wydając cichy, niemal płaczliwy jęk. Słabnąc, poczęła się unosić wyżej i wyżej, aż w końcu zniknęła nawet z pola widzenia sokoła .
Radości i śmiechu było potem co niemiara! Mieszkańcy krainy, którzy z ukrycia obserwowali wyczyny Wojtka i jego przyjaciół, powitali ich w oazie z gromkimi brawami i serdecznymi uściskami. Razem zorganizowali wielką ucztę pod błękitnym niebem—były strumienie malinowego soku, całe góry miodowych ciasteczek i pieśni, które niosły się wokół jeziora aż po szczyty.
Wojtek siedział wtedy z przyjaciółmi obok rozżarzonego ogniska . Dzięcioł opowiadał niestworzone historie, Boruta pląsał z najmłodszymi, a Szarozor pozwalał owieczkom bawić się swym porożem. Wtedy Wojtek zrozumiał, że prawdziwa siła nie leży w wielkości ani w brutalności, lecz w odwadze, mądrości i, przede wszystkim, w bezgranicznej sile przyjaźni.
Od tej pory kałamarnica krążyła wyłącznie po dalekich morzach, już nigdy nie wracając do ich pięknej krainy . A Wojtek, jego przyjaciele i całe stado owieczek żyli długo, szczęśliwie, i każdej wiosny wyprawiali taneczne święto pod rozgwieżdżonym niebem.