Dawno, dawno temu, jeszcze zanim wioska miała swoje imię, tuż nad błękitnym morzem, istniała maleńka osada, schowana między zielonymi wzgórzami a starymi sosnami.
na rysunku: Statek
Mieszkańcy żyli tu spokojnie, łowiąc ryby, uprawiając ogródki i opowiadając sobie historie przy cieple kominka. Wśród nich była mała dziewczynka o bujnych, kasztanowych warkoczach oraz oczach błyszczących jak letnia noc. Miała na imię Zosia.
na rysunku: Szop pracz
Zosia była nie tylko bystra i roześmiana, ale znana też z wielkiego serca. Każdemu pomagała – czy to wyciągając z rzeki kaczątko, czy podając rękę koledze, który upadł na boisku. Wszystkie dzieci w wiosce garnęły się do niej, żeby słuchać jej zabawnych bajek i wymyślonych na poczekaniu opowieści o przygodach.
na rysunku: Jeleń
Jednak pewnego dnia nad spokojną wioskę zawitał szelest strachu. Stara babcia Jadzia, która nigdy nie kłamała, opowiedziała Zosi o złym Czarowniku: czarnoksiężniku, zamieszkującym samotną Wyspę Mglistą. Szeptano, że zły czarownik potrafi przemieniać ludzi w zwierzęta – ptaki zatrzaśnięte w klatkach, króliki biegnące w kółko po lesie czy żółwie skrywające się pod kamieniami.
na rysunku: Czarownik
Wszyscy mieszkańcy omijali wyspę szerokim łukiem, a dzieci ostrzegano, by nie zapuszczały się tam nigdy, przenigdy.
Lecz Zosia, zamiast się przestraszyć, poczuła w sercu płomyk odwagi. – Jeśli to prawda – pomyślała – to ktoś musi pomóc zaklętym ludziom.
na rysunku: Plaża
Może właśnie ja?
Zosia wiedziała jednak, że wielkie przygody wymagają dzielnych przyjaciół. Ubrała więc swoje ulubione czerwone buty, wzięła plecak z apaszką babci i ruszyła nad morze, gdzie spotkała najróżniejsze zwierzęta.
Pierwsza przyszła jej na pomoc Koza.
na rysunku: Koza
Była to stara, doświadczona dama, którą dzieci w wiosce z szacunkiem nazywały Bukietka – bo zawsze miała na głowie wianek z kwiatów. Bukietka potrafiła czytać każdą mapę, zapamiętać każdy szlak i rozwikłać każdą zagadkę.
Drugim towarzyszem Zosi stał się Jelonek Migotek – drobny, rudy chłopiec o wielkich oczach, który biegał szybciej niż wiatr i unikał każdej przeszkody, niczym cień przemykający przez gęsty las.
na rysunku: Szczeniak
Przy krzakach malin pojawił się też Szop Pracz Franek, znany jako największy spryciarz i magik od zamków, kluczy i zagadek. Żaden zamek nie byłby dla niego zbyt trudny.
Ostatni zjawił się Szczeniak Guzik, maleńki, łaciaty i pełen energii . Guzik, choć wyglądał niepozornie, nie znał strachu, a jego wierność była większa od całego morza.
Razem znaleźli stary, zapomniany przez ludzi stateczek, ukryty pod osłoną trzcin na piaszczystej plaży. Koza rozwinęła starą, papierową mapę, którą pilnie studiowały wszystkie zwierzęta . – Musimy płynąć przez Nowe Wody, minąć wirujące skały i omijać Złowrogi Prąd – szepnęła Bukietka.
Statek kołysał się na rozbujanych falach, a niebo zaczynało szarzeć, jakby samo morze wstrzymywało oddech. Podczas podróży przyjaciele uczyli się od siebie nawzajem – Koza wytyczała kurs, Jelonek ostrzegał przed skałami, Szop uczył Zosię, jak otwierać kłódki (na wszelki wypadek!), a Szczeniak Guzik śpiewał radosne piosenki, które dodawały otuchy .
Nagle, zza mgły, wyłoniła się Wyspa Mglista. Otaczały ją groźne wiry, a wokół latały stada kraczących wron, które były, jak wieść niosła, pierwszymi ofiarami Czarownika. Przyjaciele zachowali jednak spokój . Za pomocą zwinności Jelonka przepłynęli między zdradliwymi wodami, a Szop otworzył starą kłódkę, która zamykała wąski trap prowadzący do wnętrza wyspy.
Wyspa była gęsto zarośnięta. Pajęczyny zwisały z drzew, a ścieżki plątały się jak labirynt . Nagle zza krzaka wyskoczył zając z okrągłymi okularami. – Pomóżcie mi! Jestem nauczycielem, Czarownik zamienił mnie w zająca za to, że nauczałem dzieci liter! – zawołał. Jelonek poprowadził wszystkich w stronę domku Czarownika, a Koza wykonała prowadzącą ich mapę z patyków i trawy .
Na końcu szlaku czekał dom czarownika, stary, krzywy i pokryty mchem. Przed drzwiami wisiała tablica z zagadką, napisaną dziwnym alfabetem. Szop rozszyfrował kod: „Co ma cztery nogi rano, dwie w południe i trzy wieczorem?” — to człowiek! – zawołała Zosia, pamiętając baśń babci . Drzwi cicho skrzypnęły.
W środku, wśród luster, kryształowych kul i złotych klatek, siedział zły Czarownik: stary, siwy mężczyzna o oczach czarnych jak bezgwiezdne niebo. – Kto śmie niepokoić moją samotność? – zawarczał .
Wtedy Zosia, z całą śmiałością dziecięcego serca, przemówiła:
– Mistrzu, nadszedł czas, by naprawić swe winy! Uwolnij zaklętych ludzi! Nie jesteś sam – możesz naprawić, co zepsułeś!
Czarownik, choć początkowo śmiał się złowieszczo i próbował rzucać klątwy, zobaczył, że Zosia i jej przyjaciele nie poddają się. Zwinność Jelonka, mądrość Kozy, spryt Szopa i odwaga Guzika pozwoliły im unikać czarów. Zosia podeszła najbliżej, patrząc Czarownikowi prosto w oczy .
– Serce, które umie kochać, silniejsze jest niż najpotężniejsze zaklęcie – mówiła cicho.
Serce Czarownika zmiękło. Wypowiedział słowa odczarowujące . Z całej wyspy zaczęli wychodzić ludzie – mali i duzi, starzy i młodzi, wszyscy, którzy przez lata zostali uwięzieni w zwierzęcej postaci. Przebaczający spojrzeli na Czarownika, który obiecał naprawić swoje czyny i już nigdy nikogo nie krzywdzić.
Wkrótce Zosia wraz ze zwierzętami i nowymi przyjaciółmi wrócili do wioski starym statkiem . Całe miasteczko świętowało ich powrót. Odtąd mieszkańcy nie tylko nie bali się dawnych legend, ale nauczyli się, jak współpraca, odwaga i otwarte serce mogą zwyciężyć nawet najciemniejszą magię.
A Zosia, Bukietka, Migotek, Franek i Guzik spotykali się już zawsze razem, gotowi na każdą, choćby największą przygodę . Bo wiedzieli, że razem mogą wszystko – wystarczy tylko uwierzyć.
I tak malownicza wioska stała się miejscem szczęśliwszym i bezpieczniejszym niż kiedykolwiek wcześniej – na zawsze.
A kto wie, może kiedyś wśród szumu fal i sosnowego igliwia znów rozbrzmiewać będą echa nowych przygód Zosi i jej przyjaciół .