Dawno, dawno temu, za siedmioma wzgórzami i błękitną linią fal, na skraju malutkiej wioski nad morzem, żyła sobie dziewczynka o imieniu Zosia.
na rysunku: Szczeniak
Miała długie kasztanowe warkocze, zawsze rozczochrane od oceanicznego wiatru, a jej oczy lśniły jak dwa morskie kamyczki znalezione na brzegu. Choć Zosia była jeszcze bardzo młoda, wszyscy, od najmłodszych po najstarszych w wiosce, wiedzieli, że potrafi wymyślić sto zabaw dziennie, a każda jej historia mogła przenieść słuchaczy do innego świata. Była też niezwykle odważna i nigdy, przenigdy nie zostawiała nikogo w potrzebie.
na rysunku: Jeleń
Pewnego jesiennego poranka, kiedy mgła leżała na wodzie niczym delikatna watolina, Zosia zebrała się wraz z grupką dzieci pod rozłożystą wierzbą. Właśnie wtedy usłyszała opowieść od staruszka rybaka o złowrogim Czarowniku. Mieszkał on na samotnej wyspie daleko za zatoką, gdzie nie rosną żadne drzewa, a tylko czarne skały ostrymi krawędziami sięgają nieba.
na rysunku: Koza
Mówiono, że ten Czarownik był potężny i zły — jego zaklęcia mogły zamieniać ludzi w zwierzęta; na wyspie roiło się więc od zagadkowych stworzeń o smutnych oczach. Ludzie w wiosce bali się wyspy bardziej niż burzowych nocy i zawsze omijali ją szerokim łukiem.
Jednak gdzie inni widzą zagrożenie, Zosia dostrzegała wyzwanie.
na rysunku: Szop pracz
W jej sercu zrodziła się iskierka odwagi. "Muszę uwolnić tych zaklętych ludzi i pokonać Czarownika!" postanowiła. Wiedziała jednak, że potrzebuje drużyny.
na rysunku: Statek
Wiatr poniósł wieść o jej planie, a przyjaciele-zwierzęta, żyjące na urokliwej plaży obsypanej muszlami, natychmiast przyszli z pomocą.
Pierwsza podbiegła Koza o srebrzystej sierści, znana wśród zwierząt z niezwykłej mądrości i daru czytania nawet najstarszych map. Koza znała każdy prąd morski i każdą kryjówkę na brzegu.
na rysunku: Czarownik
"Prowadzę cię, Zosiu!" powiedziała, stukając kopytkiem w piach i rozkładając pod nosem żółtą, starą mapę.
Z krzaków wychynął Jelonek z białą plamką na czole, szybki niczym podmuch południowego wiatru. Zawsze pierwszy dostrzegał zbliżające się niebezpieczeństwo i z łatwością przeskakiwał przez przeszkody, które dla innych wydawały się nie do pokonania.
na rysunku: Plaża
"Będę twoimi oczami i nogami na drodze pełnej pułapek!" obiecał.
Za nim, szeleszcząc liśćmi, pojawił się Szop o błyszczących oczach i zręcznych łapkach, które potrafiły otworzyć każdy zamek, skarbnicę czy lisią norę. "Nie ma na tym świecie ani jednej zasuwy, której nie mógłbym pokonać!" chwalił się, pokazując pęk kluczy .
Ostatni dołączył Szczeniak o radosnych uszach – nieco mniejszych niż łapki, ale o wielkim, psim sercu. Był odważny do granic możliwości, a jego wierność była dla Zosi większym skarbem niż perły na dnie oceanu. "Pójdę z tobą nawet na księżyc!" szczeknął, merdając ogonem .
Drużyna wyruszyła na plażę, gdzie leniwie dryfował stary, ale jeszcze sprawny żaglowiec. Jego burtę porastały glony, a żagle wyglądały jak stare prześcieradła, lecz Koza szybko sprawdziła mapy i orzekła: "Ten statek poprowadzi nas prosto do wyspy Czarownika!" Przyjaciele wspięli się więc na pokład, rozpięli żagle i wypłynęli w dal, gdzie fale grały swoją odwieczną pieśń.
Podróż przez morze nie była łatwa . Sztormowe chmury zbierały się na horyzoncie, a w nocy statek otoczyły tajemnicze, fosforyzujące meduzy. Koza uczyła wszystkich, jak trzymać kurs korzystając z gwiazd, Jelonek zwinnością omijał niebezpieczne mielizny nadając kierunek sternikowi, Szop na prędce reperował liny, a Szczeniak odpędzał swoim szczekaniem wszelkie groźne, nocne zjawy. Każdy dzień i noc przynosiły nowe lekcje o sile współpracy, zaufaniu i sprycie .
Gdy dotarli wreszcie do wyspy, wiatry ucichły. Wokół nich rozciągała się ponura, czarna plaża, a na szczycie klifu sterczał zamek Czarownika o wysokich wieżach, z których okien sączyło się purpurowe światło. Zosia z przyjaciółmi musieli zachować ostrożność – wejście na wyspę było pełne pułapek, wilcze doły kryły się pod liśćmi, a w lesie rozbrzmiewały tajemnicze szelesty . Grupa wspierała się nawzajem: Koza rozczytywała ukryte znaki, Jelonek wodził wzrokiem za ruchami w cieniach, Szop rozbrajał pułapki, a Szczeniak, gdy trzeba było, podnosił wszystkich na duchu.
Przed zamkiem czekała ich pierwsza zagadka – zapadnia z napisem: „Tylko prawdziwi przyjaciele przejdą bezpiecznie”. Zosia, licząc się z siłą drużyny, ułożyła odpowiedni wzór kroków, a wszyscy przeszli przez most, który dla reszty stawał się niewidzialny . Wewnątrz zamku czekały kolejne łamigłówki: lustra, które odbijały się nawzajem, zmieniając korytarze w labirynty, i drzwi, które otwierał tylko uśmiech. Dzięki wspólnej mądrości i pogodnej naturze Szopa, nie było dla nich przeszkód nie do pokonania.
Aż wreszcie, w głównej wieży przy ogromnym kotle, spotkali samego Czarownika . Otulony fioletem i czernią, spoglądał na nich oczami zimnymi jak zimowa noc. Zamierzał rzucić na nich zaklęcie, ale Zosia i jej zwierzęcy przyjaciele wykorzystali wszystko, czego się razem nauczyli – Koza zwiodła Czarownika mapami, Jelonek zręcznie odwrócił uwagę, Szop sprytem rozpracował magiczne kajdany, a Szczeniak stanął odważnie na drodze złego czaru.
Moc przyjaźni, mądrości, sprytu i odwagi była silniejsza niż czarnoksięska magia . Czarownik został pokonany, a kiedy rozbrzmiał śmiech Zosi i jej drużyny — ściany zamku rozświetliły się blaskiem, zamienieni w zwierzęta powoli odzyskiwali ludzką postać. Czarownik, widząc swoją klęskę, sam objął nową postawę – zrozumiał, że przyjaźń jest największym czarem na świecie.
Zosia, Koza, Jelonek, Szop i Szczeniak wrócili triumfalnie do wioski . Całe miasteczko urządziło na ich cześć wielką ucztę na plaży przy ogniskach i pieczonych owocach morza. Radości nie było końca – oto wioska nie musiała już się bać mrocznej wyspy, bo odwaga i współpraca pokonały największą z czarnomagicznych pułapek.
A Zosia? Cóż, ona i jej przyjaciele – zwierzęta byli odtąd nierozłączni . Przez całe życie wspominali swą niezwykłą przygodę, wspólnie pomagali mieszkańcom i przekazywali dzieciom naukę: nie trzeba być olbrzymem, by czynić wielkie rzeczy, liczy się serce, które się w siebie nawzajem wkłada.
I żyli długo, i szczęśliwie, pod opieką gwiazd migoczących na morskiej toni.