Dawno, dawno temu, kiedy świat był jeszcze młody, a magia przeplatała się z codziennością jak promienie słońca z cieniami drzew, na samym szczycie ukrytej w obłokach góry żył czarodziej Leopold.
na rysunku: Wampir
Jego dom znajdował się pośród kwitnących w każdej porze roku ogrodów, a w oknach połyskiwały kolorowe szkła, przez które słońce zamieniało promienie w tęczowe wodospady barw na podłodze.
Leopold nie był zwykłym czarodziejem. Jego długie srebrne włosy i broda zdobiły twarz łagodną niczym płynąca rzeka, ale równie dostojną jak starodawny dąb.
na rysunku: Góra
W jego oczach można było zobaczyć zarówno mądrość wieków, jak i iskierki figlarnej radości, szczególnie gdy wśród gości pojawiały się jego ukochane zwierzęta.
A przychodziły do Leopolda bardzo różne stworzenia. Mali, ciekawscy przyjaciele: królik Zefirek o futerku białym jak chmurka i oczach jak dwa węgielki, krowa Matylda – powolna, łagodna dama, której dzwonek u szyi melodyjnie brzęczał, gdy szła, wiewiórka Figa, mistrzyni skoków i żartów, z rudym ogonem puszystym jak chmurka, oraz koń Grzmot, szybki jak wiatr, a wierny jak pies.
na rysunku: Koń
Pewnego dnia, gdy powietrze było tak czyste, że słychać było nawet szeleszczenie najdrobniejszych liści w lesie na dole, pojawił się cień. W samym sercu boru zatrzepotał peleryną Vlad — wampir o oczach czarnych jak bezgwiezdna noc i bladym licu, którego zimny oddech mroził rosę na trawie. Vlad był stary, bardzo stary, zmęczony ukrywaniem się w ciemności – zapragnął miejsca, gdzie mógłby rządzić i świętować swoją potęgę.
na rysunku: Krowa
Kiedy wieść o wampirze przeleciała między szeleszczącymi gałęziami, dotarła do zwierząt błyskawicznie. Zadrżały — nie przed samą potęgą Vlada, lecz przed tym, jak mogłoby się zmienić ich spokojne życie. Królik Zefirek, najmniejszy, ale o najbystrzejszym umyśle, zabrał głos:
– Musimy iść do Leopolda! On zna odpowiedzi na najtrudniejsze pytania!
I tak, cała gromadka, ku rozpaczy Matyldy, której kopyta ślizgały się po kamieniach, wspięła się na szczyt góry.
na rysunku: Wiewiórka
Leopold wysłuchał ich z powagą, głaszcząc długą brodę i lekko się uśmiechając.
– Moi drodzy, każda ciemność ma swoją słabość. Razem możemy więcej niż samotny wampir.
na rysunku: Las
Zastanówmy się…
Całą noc układali plan przy przytulnym świetle świec oraz dźwiękach ognia trzaskającego w kominku. Leopold, przeszukując grube tomy i stary kuferek pełen przedziwnych przedmiotów, odkrył magiczną księgę pełną zaklęć światła. Postanowił stworzyć magiczne lusterko przepasane runami, które potrafiłoby nie tylko odbijać słońce, ale i zamieniać je w potężny promień mocy.
na rysunku: Królik
W tym czasie zwierzęta uczyły się swoich ról. Wiewiórka Figa trenowała skakanie po gałęziach i kradła liście, by udawać, że jest ranna. Krowa Matylda ćwiczyła dzwonienie zgodnie z sygnałem . Koń Grzmot zrywał się do galopu na jedno słowo Zefirka.
Nadszedł dzień próby. Słońce wspięło się wysoko i zaczęło ogrzewać zbocza góry . Vlad ruszył przez las z zamiarem zastraszenia zwierząt. Zefirek wyłonił się spod paproci, łapką tuląc ranę (to był tylko listek!). Vlad, czując łatwy łup, bliżył się bezszelestnie . Wtem słońce padło na magiczne lusterko, skryte między kwiatami na polanie.
Czarodziej recytował zaklęcia tak szybko, że słowa przelatywały przez powietrze niczym ptaki. Nagle lusterko wybuchło feerią promieni i oświetliło całą polanę, a Vlad zaczął błądzić oślepiony, nie mogąc znaleźć drogi ucieczki .
Figa z radością podskakiwała wokół, Matylda dzwoniła na alarm, a Grzmot zarył kopytami w ziemię, odganiając cień z podwójną siłą. Vlad, nie mogąc znieść mocy światła i radosnego śmiechu całej ferajny, popędził bez słowa z powrotem do lasu, pozostawiając za sobą tuman kurzu.
Nad polaną rozległy się wiwaty . Zwierzęta radośnie tańczyły wokół Leopolda, a nawet Matylda próbowała wykonać piruet (skutkiem czego upadła, ale dzwonek zabrzmiał na całą dolinę).
Przez całą noc świętowano przy ognisku. Leopold sypał opowieściami o dawnych czasach, Wiewiórka Figa z Grzmotem tańczyli, a Zefirek przygotował wszystkim leśne poziomki maczane w miodzie . Magiczna góra znów stała się miejscem wolnym od strachu, gdzie każde zwierzę mogło zasypiać pod opieką czarodzieja i przy blasku księżyca.
I tak, moi kochani, każdej kolejnej nocy, kiedy wiatr szepce wśród gałęzi, a księżyc jak srebrna łódź płynie po niebie, zwierzęta śpią spokojnie, wiedząc, że żaden cień nie przestraszy ich domowego ogniska, dopóki czarodziej Leopold czuwa w swoim świetlistym domu na szczycie Magicznej Góry.