Dawno, dawno temu, kiedy po lasach śpiewały jeszcze elfy, a magiczne stwory można było spotkać na każdym zakręcie leśnej ścieżki, żył wśród korzennych dębów i srebrzystych brzóz elf o imieniu Emil.
na rysunku: Złota rybka
Był on niezwykle szczupłym, zwinnym i mądrym jak na swój młody wiek. Ale to nie jego wygląd czynił go wyjątkowym, lecz serce, które przepełnione było odwagą większą niż najwyższa wieża w królestwie oraz pomysłowością, o jakiej szeptano legendy wśród leśnych zwierząt.
Emil nie był sam.
na rysunku: Jeż
Jego najbliżsi przyjaciele to osobliwe, a zarazem bardzo rozgarnięte zwierzęta. Pierwszy z nich, Błyskawica – koń o grzywie tak białej, że odbijała księżycowe światło, mógł galopować szybciej niż wiatr. Drugi to Kolczasty – jeż, którego igły były nie tylko groźną bronią, ale również mieniącymi się kolorami kryształkami, co dawało mu magiczny wygląd.
na rysunku: Ogr
Trzeci był Mądrala – borsuk znany ze swego sprytu, nieprzebranej wiedzy i łagodnego serca. Czwarta zaś była Najstarsza Złota Rybka, niewielka istotka zamieszkująca szmaragdowy staw, której łuski połyskiwały tysiącami barw, a każdy dotyk jej płetwy przynosił szczęście.
Pewnego bezchmurnego popołudnia, kiedy słońce dopiekało, a powietrze pachniało kwietną łąką, Emil usłyszał od starego kruka legendę o Wyspie Ruin.
na rysunku: Koń
To miejsce, spowite mgiełką tajemnicy, kryło w sobie pozostałości po czasach, kiedy elfy rozmawiały z gwiazdami, a zamki budowano ze srebra księżyca. Jednak z czasem wyspę opętał zły ogr – istota o skórze grubości kamienia i oczach świecących jak żar. Jego serce było twarde jak skała, a każda pełnia księżyca sprawiała, że ogarnięty był złością i nie pozwalał nikomu zbliżyć się do ruin.
na rysunku: Borsuk
Elf poczuł, że jego los spleciony jest z przeznaczeniem wyspy. Postanowili więc razem z przyjaciółmi podjąć wyzwanie i przywrócić spokój okolicznym krainom. Wspólnymi siłami zbudowali niepozorną, ale bardzo wytrzymałą łódkę.
na rysunku: Ruiny
Błyskawica ciągnął ją przez spienione wody niczym najsprawniejszy żeglarz, a Złota Rybka pokazywała najbezpieczniejszą drogę, omijając wiry i zdradliwe mielizny.
Gdy stanęli na brzegach wyspy, oczom ich ukazał się widok niespotykany. Rozciągały się przed nimi ruiny pokryte dzikim bluszczem, kolumny obrośnięte mchami niczym zielonymi szatami, a w powietrzu unosił się zapach starożytności – wilgotny, głęboki, prawie święty.
na rysunku: Wyspa
Z dala słychać było stłumione pomruki ogra, który nie podejrzewał, że tego dnia przybyli nie zwykli wędrowcy, lecz bohaterowie.
Emil poprosił Złotą Rybkę, aby wypłynęła na zwiady do podziemnych jeziorek. Mądrala wymyślił, by zebrać z ruin stare liny i wrota, by móc przygotować sprytną pułapkę . Kolczasty przyniósł z podziemi sterty suchych liści, które grały pod stopami niczym najdelikatniejszy kobierzec dźwięku. Błyskawica ćwiczył zwrotne galopady pomiędzy kamiennymi filarami.
W końcu dotarli pod samą jaskinię – wielką jak góra, pokrytą zeschłymi liśćmi i świecącą złowrogo szkarłatnymi kryształami . Przed wejściem leżały porozrzucane kości i stare łupy. Słychać było dudniący, donośny śmiech ogra, który drżał jak piorun podczas burzy.
Emil zebrał drużynę i szepnął: „To nasza chwila . Pamiętajcie, każdy z nas ma swoją siłę. Razem nas nie pokona!” Błyskawica ruszył pierwszy – jego kopyta wirowały wokół wejścia do jaskini, wzbijając tumany kurzu, które dostały się do nosa ogra. Ogr kichnął, rozgniewany wyszedł na zewnątrz . Wtedy Kolczasty zakręcił się w kolorową kulę i zaczął toczyć się po stopach bestii, która nie mogła go złapać, bo kolce świeciły niczym malutkie latarnie.
Mądrala wykopał z ziemi głęboką, szeroką jamę. W miejscu, gdzie zamierzali schwytać ogra, Złota Rybka przewróciła wodospad, zalewając dziurę wielką falą . Emil, zza kolumny, rzućł w stronę bestii kryształ oprawiony w srebrną ramę – nęcąc błyskiem nawet najbardziej opornego potwora.
Ogr, nie wiedząc nic, rzucił się łapczywie w stronę błyskotki i… potknął się, zarywając do wnętrza pułapki. Zanim zdążył się pozbierać, Mądrala zasypał jamę piachem i kamieniami, a Złota Rybka zasiliła ją strumieniem świeżej wody, chłodząc ogra i już na zawsze obmywając go z jego złej mocy .
Gdy ogarnięty złością i bezradnością ogr zniknął w podziemnym jeziorze, na wyspie rozległy się radosne okrzyki. Z ruin wybiegli mieszkańcy – elfy, krasnoludy i rozmaite mądre skrzaty, którzy od lat kryli się przed okrutnikiem. Rozpoczęło się wielkie święto . Stoły uginały się od słodkiego pyłku leśnego, orzechowych ciastek i poziomkowych napojów.
Emil za bohaterską odwagę otrzymał od mieszkańców złote odznaczenie w kształcie liścia oraz kamienny gwizdek, który miał wzywać wszystkich przyjaciół, gdyby kiedykolwiek znów potrzebowali jego pomocy.
Wyspa znów zaczęła tętnić życiem . Ruiny przemieniły się w mieniące się kolorami miasteczko, rozbrzmiewały śmiechem elfich dzieci, a ptaki śpiewały na powrót swoje pieśni. Emil i jego drużyna ruszyli na kolejne przygody, wiedząc, że tam, gdzie jest odwaga i przyjaźń – tam zawsze można pokonać nawet najgroźniejszego potwora.
I tak kończy się ta opowieść, kochana wnuczko, ale pamiętaj, że w każdym z nas drzemie odrobina Emila – wystarczy spojrzeć sercem i uwierzyć w siłę przyjaźni .