Dawno, dawno temu, za siedmioma morzami i ośmioma lasami, w przepięknej, rozświetlonej słońcem krainie zwanej Szumimorem, żył sobie rycerz Kazimierz.
na rysunku: Kurczak
Był to młodzieniec nie tylko niezwykle odważny, ale i niebywale mądry. Zamiast ciężkiej zbroi nosił lśniący, granatowy płaszcz, wyszywany złotymi nitkami, który falował na wietrze niczym niewielka chorągiewka. Na głowie zaś miał hełm ozdobiony piórami rzadkiej rajskiej papugi.
na rysunku: Klif
Kazimierz mieszkał na skraju szmaragdowego lasu, gdzie puchate króliczki goniły się po łąkach, kaczki urządzały parady nad srebrzystą rzeką, a na drzewach wesoło pohukiwały sowy. Najlepszą przyjaciółką naszego rycerza była koala Kasia – puszysta, jasno-szara dama o oczach niczym dwa błyszczące orzeszki, zawsze pogodna i gotowa do zabawy. W ich gronie byli też: roztropne, dumne kaczki, kurczaki ze złotym piórkiem za uchem (wszyscy mówili, że od nadmiaru mądrości aż się świecą!) oraz sprytna wydra Wanda, która pływała w rzeczce szybciej niż niejedna ryba.
na rysunku: Koala
Pewnego deszczowego popołudnia, kiedy z nieba kapały diamenciki wody, Kazimierz otrzymał wieść, że mieszkańców wybrzeża dręczy przerażający potwór morski. Potwór, wielki niczym dwa dęby, pokryty zielonymi łuskami, wychodził z piany morskiej podczas pełni księżyca i straszył wszystkich, zostawiając po sobie ślady gigantycznych stóp oraz sterty dziwnych, świecących kamieni.
Rycerz, nie zastanawiając się długo, uzbroił się w miecz z magicznej stali i ruszył w poszukiwaniu potwora.
na rysunku: Ruiny
Szedł przez mokre łąki, minął podmokłe polany, aż dotarł do wysokiego, krętego klifu. Spienione fale rozbijały się z hukiem o skały, a zwiewna mgła oplatała całą okolicę. Na samym szczycie klifu, pod rozłożystym eukaliptusem, siedziała Kasia koala i stukała w drewniany bębenek.
na rysunku: Foka
– Psst, Kazimierzu! – zawołała Kasia. – Słyszałam, że ten potwór pojawia się zawsze, gdy ktoś gra na bębnach.
Rycerz zmarszczył brwi i zamyślił się głęboko niczym filozof ze starej opowieści.
na rysunku: Potwór Morski
– To może bębny nie są przypadkiem kluczem do zagadki? – mruknął. Kasia uśmiechnęła się figlarnie, wzięła od pradziadka bębenek i zaczęła wygrywać coraz głośniejsze, skoczne rytmy. W tym samym momencie morze rozkołysało się dziwnie, niebo zasnuło się siną chmurą, a z głębin wyłonił się on – potwór morski! Miał ogon jak smoczy płaszcz, ogromne ślepia, lecz… gdy wsłuchać się uważniej, ktoś mógłby usłyszeć w jego głosie nutę smutku.
na rysunku: Kaczki
Musiał być bardzo samotny…
Potwór, hipnotyzowany bębnieniem, zaczął tańczyć niezdarnie po klifach, klaskać płetwami i kręcić się wokół własnej osi. Z gałęzi drzewa spłynęły kaczki, które założyły mu wokół łap koronę z własnych piór. Mądre kurczaki, chowając się za jego ogonem, szeptały dziwne zaklęcia, zupełnie jakby próbowały rozbawić go do łez . Wydra Wanda wykorzystała sytuację – przepłynęła pod mostkiem, bobrowała po skałach i przyniosła z ukrycia wielką, mocną sieć. Kaczki i kurczaki pomogły zastawić pułapkę.
Na dźwięk coraz głośniejszych bębnów, potwór zatańczył… walca! To był komiczny widok – wielki, morski stwór na jednym ogonie, podskakujący jak baletnica . W końcu, zaplątał się w sieć. Kazimierz, wykorzystując okazję, wskoczył na jego grzbiet i przymocował sieć z pomocą swoich przyjaciół.
Potwór spoczął z westchnieniem, zupełnie wyczerpany . Kazimierz podszedł do niego blisko, dotknął łagodnie jego łuski i powiedział:
– O wielki stworze, czemu straszysz ludzi tak bardzo?
I wtedy wydarzył się cud. Potwór przemówił! Jego głos był głęboki jak pieśń wieloryba i łagodny jak podmuch letniego wiatru:
– Bo nikt nigdy nie zaprosił mnie na zabawę ani na ucztę… Samotność czasem zamienia mnie w potwora…
Kazimierz i Kasia szybko pojęli, co należy zrobić. Zamiast więcej walczyć, zaprosili potwora morskiego na wielką ucztę, na której pojawiły się najróżniejsze smakołyki: ciepłe bułeczki z miodem, ciasta z leśnych jagód i złociste frykasy prosto z kuchni kaczuchy . Potwór dziękował, cieszył się, a jego łuski jaśniały coraz delikatniejszym blaskiem.
Tego wieczoru wszyscy bawili się na wielkiej polanie: tańce, śpiewy, skoki przez kamyki i zabawy w chowanego pod lśniącym niebem. Od tego czasu potwór morski stał się opiekunem morza i najlepszym przyjacielem Kazimierza . Mieszkańcy Szumimoru już nigdy więcej nie bali się ciemnych fal, a co wieczór, gdy słońce zachodziło, rodzice opowiadali dzieciom tę wyjątkową historię. Dzieci zasypiały uśmiechnięte, śniąc o odwadze, przyjaźni i przygodach na klifach.
Tak to dzielny rycerz Kazimierz, koala Kasia, wydra Wanda, mądre kaczki i kurczaki oraz przemieniony potwór morski żyli wszyscy długo, szczęśliwie i zawsze razem, śmiejąc się i pomagając sobie wzajemnie . Bo w Szumimorze każda przygoda kończy się radością i nową przyjaźnią!