W zamierzchłych czasach, kiedy świat błyszczał jeszcze złocistym światłem magii, a powietrze przesycone było zapachem przygody, na skraju wielkiego, szepczącego lasu mieszkał krasnolud o imieniu Karolek.
na rysunku: Rozgwiazda
Karolek miał brodę tak rudą, że nawet zachodzące słońce jej zazdrościło, a oczy – pełne iskier, które zapalały się na myśl o kolejnej wyprawie. Jego domek był maleńki, lecz niezwykle przytulny: omszały dach porastały pachnące zioła, a na ścianach wisiały mapy i pamiątki z dalekich krain. Każdego ranka Karolek wybiegał dziarsko za próg swego domku, by odkrywać zakamarki lasu, słuchać opowieści drzew i poznawać jego sekretnych mieszkańców.
na rysunku: Las
Pewnego ranka, gdy rosa lśniła na źdźbłach trawy niczym rozsypane diamenty, Karolek podążył nową ścieżką, która wiła się wśród twardych paproci i wysokich, srebrzystych papeli. Wędrował długo, aż wreszcie usłyszał szum wody i głośny śmiech zwierząt. Ostrożnie rozchylił liście i zobaczył przed sobą bajeczną oazę.
na rysunku: Oaza
Był to widok tak piękny, że nagle wszystkie troski zniknęły: lazurowe jezioro odbijało na swej tafli puszyste obłoki, wokół rosły niezwykłe drzewa, z liśćmi mieniącymi się wszystkimi kolorami tęczy, a w cieniu palm odpoczywały niezwykłe zwierzęta.
Najpierw zbliżyła się do niego koza o jedwabistej białej sierści, z brokatowym dzwoneczkiem u szyi. – Witaj, krasnoludzie! – przywitała go wesoło, wywijając koziołki.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Za nią doskoczył rześki kangur, ubrany w zielony kapelusik, który podskakiwał równie energicznie jak on sam. W wodzie pluskała się gwiazda morska – błyszcząca i pełna wdzięku, a tuż obok, krok za krokiem, zbliżał się żółw o skorupie utkanej z kolorowych kamyczków. Każde ze zwierząt opowiedziało Karolkowi swoją historię, dzieląc się mądrościami i zapraszając do wspólnej zabawy.
na rysunku: Koza
Koza nauczyła go wysokich skoków – tak zręcznych, że mógłby dosięgnąć owocu nawet z najwyższego drzewa, kangur pokazał mu grę w berka, która rozbawiła ich wszystkich do łez, gwiazda morska opowiedziała mu o tajemnych prądach na dnie oceanu, a żółw ćwiczył z nim cierpliwość, pokazując, że w spokoju tkwi ogromna siła.
I tak płynęły dni – na zabawach, wspólnej nauce i rozmowach przy ognisku, gdy nagle pewnego popołudnia, kiedy cienie stawały się coraz dłuższe, a powietrze pachniało burzą, znad jeziora powiał lodowaty wiatr. Tafla wody zadrżała, zaszumiała, a niebo zasnuły ciężkie, atramentowe chmury.
na rysunku: Żółw
Z otchłani jeziora wynurzyła się potężna kałamarnica – dwa razy wyższa niż największa palma, a jej czarne macki oplatały brzegi oazy. Oczy stwora świeciły złowrogo niczym latarnie wśród mgły, a z jego ust wydobył się ryk, który sprawił, że nawet najodważniejsze ptaki rozpierzchły się w popłochu.
Przerażone zwierzęta w jednej chwili przestały się bawić.
na rysunku: Kangur
Kałamarnica siała spustoszenie: podnosiła wodne wiry, mąciła piasek i rozrzucała wokół mackami fragmenty muszli i kamieni. Zwierzęta kryły się przed jej gniewem, a piękna oaza w mig straciła swój czar. Karolek spojrzał na przyjaciół – w ich oczach zobaczył strach, ale też nadzieję . Wziął głęboki oddech. Był przecież krasnoludem, który nie boi się nawet najciemniejszych lasów!
Krasnolud postanowił stanąć w obronie oazy. Nim ruszył do walki, zebrał zwierzęta na naradę pod wielkim drzewem baobabu . Wspólnie wymyślili chytry plan: koza i kangur miały zwodzić potwora swoimi skokami – robić zasłony z piasku i rozpraszać jego uwagę. Tymczasem żółw wraz z gwiazdą morską mieli niezauważeni zbliżyć się do stwora. Żółw, znany z wyjątkowej cierpliwości, wypatrzył słaby punkt na miękkiej stronie kałamarnicy, o którym opowiedziała mu kiedyś gwiazda morska . Karolek natomiast wdrapał się zwinie na najwyższy konar palmy, skąd dokładnie widział każdy ruch potwora i swoich przyjaciół.
Gdy nadszedł czas, rozpoczęła się najdziwniejsza walka, jaką widziano w oazie. Koza i kangur wykonywali akrobatyczne ewolucje, a piasek wznosił się w powietrze niczym dym . Kałamarnica kręciła mackami w każdą stronę, lecz nie mogła nadążyć za zwinnością przeciwników. Żółw i gwiazda morska zbliżyli się ostrożnie, ledwo zanurzając się w ciepłej wodzie. Karolek wyczekał idealnego momentu – wyciągnął z kieszeni magiczny bursztyn, który kiedyś dostał od pradawnego smoka na znak odwagi . Rzucił nim z całej siły w stronę słabego miejsca kałamarnicy.
Uderzenie rozświetliło wodę tysiącem złotych iskier. Kałamarnica zawyła zaskoczona i zmęczona – jej macki opadły bezwładnie, a oczy straciły złośliwy blask . Przez chwilę cała oaza zamarła w ciszy. Wtedy, pokonana i zawstydzona, kałamarnica szepnęła cicho: – Przepraszam! Przyszłam tu, bo byłam samotna i zła. .. Chciałam tylko odrobinę przyjaźni, ale nie wiedziałam, jak o nią poprosić.
Karolek podszedł do potwora z uśmiechem i podał mu dłoń . – Jeśli chcesz, możesz dołączyć do nas i nauczyć się bawić bez strachu – powiedział. Zwierzęta, na początku nieco nieufne, zgodziły się – pod warunkiem, że kałamarnica obieca nie używać już swoich macek do psot.
Od tego dnia w oazie znów zapanowały śmiech, zgoda i radość, a kałamarnica – już nie olbrzymia i straszna, tylko przyjazna i wdzięczna – pomagała budować nowe domki dla zwierząt i tańczyła w jeziorze pod rozgwieżdżonym niebem . Karolek zyskał w niej nową przyjaciółkę, choć nikt nigdy nie zapomniał, jak ważna jest odwaga, współpraca i otwartość na innych.
A oaza, przez wiele pokoleń, stała się miejscem, gdzie każde stworzenie – choćby najbardziej niezwykłe – mogło znaleźć dom, miłość i przyjaciół. Tak skończyła się wielka przygoda krasnoluda Karolka i jego niezwykłej gromadki, lecz w magicznej krainie wciąż czekają nowe sekrety i opowieści ... A ty, kochanie, zamknij teraz oczka i śnij o swoich własnych odważnych wyprawach . Dobranoc, złota gwiazdeczko!