Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i dziewięcioma rzekami, istniało królestwo, które świeciło magicznym blaskiem i rozbrzmiewało śmiechem szczęśliwych mieszkańców.
na rysunku: Cyklop
Królestwem tym rządził mądry, łagodny król Kazimierz – człowiek o siwych jak gołębie pióra włosach, twarzy pooranej dobrymi zmarszczkami, lecz oczami zawsze czujnymi i przychylnymi. Jego poddanymi były nie tylko uśmiechnięte dzieci i pracowici dorośli, ale też niezwykli mieszkańcy lasu: rozważny jeż – Hedwig, odważny tygrys – Tygroniusz, uprzejmy gołąb – Lotnik, oraz niestrudzony karaluch – Plamka. Wszyscy żyli ze sobą w harmonii, wspierali się codziennie i chętnie dzielili opowieściami przy płomieniach ogniska, pod rozgwieżdżonym niebem.
na rysunku: Klif
Pewnego poranka – a był to poranek jak z bajki, pachnący kwitnącymi lipami i soczystą trawą – król Kazimierz postanowił pójść na długi spacer po rubieżach swego magicznego lasu. Gdy słońce przemykało między liśćmi, a ptaki śpiewały swoje radosne pieśni, król dotarł do miejsca, które aż zapierało dech w piersiach. Przed nim wyrastał wysoki na sto stóp klif porośnięty mchem i rzeźbiony przez setki lat przez wiatr i deszcz.
na rysunku: Las
Ze szczytu tego klifu można było zobaczyć całe królestwo: błękitne jeziora, zielone lasy i złote pola dojrzałych zbóż.
Kazimierz z zachwytem rozłożył ramiona i westchnął:
– Ach, czyż to nie idealne miejsce na letnią rezydencję, gdzie każdy z moich przyjaciół mógłby poczuć odrobinę królewskiej wygody?
Nie wiedział jednak, że w ciemnej jaskini na szczycie klifu mieszkał Gniewomir – Cyklop o jednym olbrzymim oku i sercu pełnym lęków. Nie był on zły od urodzenia, lecz samotność i sny o dawnych czasach sprawiły, że stał się nieufny, a nawet gniewny wobec każdego, kto zbliżał się zbyt blisko jego domu.
na rysunku: Goląb
Był ogromny, śmiertelnie silny i obdarzony donośnym głosem, który przyprawiał o dreszcze całe lasy.
Gdy wieść o budowie nowej rezydencji rozeszła się po lesie dzięki gołębiowi Lotnikowi, zwierzaki popędziły na pomoc swemu królowi. Jeż Hedwig dzielnie toczył kamienie większe od siebie, Tygroniusz niósł zwały bali drewna, Lotnik skrzętnie przekazywał meldunki, a karaluch Plamka pilnował logistyki i harmonii prac.
na rysunku: Jeż
Lecz tuż po zapadnięciu zmroku, gdy wszyscy zmęczeni zasypiali, Gniewomir wyłaniał się z cienia. Jego stopy rozgniatały świeżo ułożone kamienie, a potężne ręce rozrzucały drewno. Jaskrawa błyskawica w jego oku złości rozświetlała noc.
na rysunku: Karaluch
Rano leśne zwierzątka i sam król zastawali pobojowisko i opuszczali głowy, lecz nie tracili ducha.
Dzień w dzień budowa ruszała od nowa, a w sercach rozwijało się pytanie: kto tak złośliwie niweczy ich wysiłki? Pewnej nocy król poprosił o pomoc swego najmądrzejszego doradcę, jeża Hedwiga. Jeż, błyskotliwy i przebiegły, wymyślił sprytną pułapkę:
– Zbudujmy atrapę rezydencji z patyczków i liści, a gdy niszczyciel znów przyjdzie, przyłapiemy go na gorącym uczynku!
Tak zrobili.
na rysunku: Tygrys
Tej nocy, gdy ciężkie, niecierpliwe kroki Gniewomira zahuczały echem po klifie, król i jeż skryli się w zagłębieniu pod paprociami. Gdy Cyklop wyciągnął swe wielkie ręce, by zburzyć kolejne belki – wyskoczyli!
Kazimierz stanął przed nim nieuzbrojony, z głosem łagodnym, ale pewnym:
– Przyjacielu, dlaczego burzysz naszą pracę? Czy coś cię gnębi?
Gniewomir wstrzymał oddech, zaskoczony obecnością odważnego króla i małego jeżyka. Z początku wybuchnął gniewem:
– To mój dom! Wszystko mi odebrano, nie zabierzecie mi i tego!
Ale król, widząc łzy krążące w jego jednym, ogromnym oku, podszedł bliżej i położył dłoń na jego szorstkiej dłoni .
– Nikt nie chce cię skrzywdzić. Możemy razem strzec wzgórza, a twoja jaskinia zostanie zachowana. Co powiesz na współpracę? Każdy czuje się czasem samotny, lecz razem możemy stworzyć coś pięknego .
Serce Cyklopa zadrżało jak liść na wietrze. Po raz pierwszy od wielu lat poczuł ciepło nie tylko ognistego słońca, lecz i ludzkiej, królewskiej dobroci. Postanowił zaryzykować i został sojusznikiem Kazimierza . Okazało się, że niezwykle silne dłonie Gniewomira ułatwiły budowę – żaden ciężar nie był mu straszny, a wysokie sklepienie rezydencji powstało w mig!
Letnia rezydencja na klifie lśniła jaśniej niż diamenty w świetle zachodzącego słońca. Wokół rosły kwiaty, rosły malwy i pachnące tymianki. Zwierzęta tańczyły na trawie, a Gniewomir nauczył się, czym jest przyjaźń . Stał się strażnikiem lasu, opiekunem jaskini – a dzieci przychodziły słuchać bajek o jego dawnych przygodach.
Kiedy zbierały się ciemne chmury lub ktoś potrzebował pomocy, wszyscy wiedzieli, że mogą polegać na Cyklopie z wielkim sercem i królu Kazimierzu, który nigdy nie sądził pochopnie.
Od tej pory w królestwie rozbrzmiewała muzyka śmiechu, a rezydencja na klifie stała się miejscem spotkań, zabaw i opowieści . Każdy mógł tam czuć się bezpieczny, ważny i kochany – i nic już nie było takie samo, bo w krainie tej każdy znalazł przyjaciela.
Tak kończy się ta bajka, moja kochana wnuczko. Jeśli kiedyś wybierzesz się do magicznego lasu – patrz uważnie! Może dostrzeżesz gdzieś wśród drzew jeża Hedwiga, słyszysz grzmiący śmiech Tygroniusza i zobaczysz, jak Gniewomir buduje z dziećmi domki na drzewach . I pamiętaj – nawet największy Cyklop bywa czasem samotny i czeka na przyjaciela…