Dawno, dawno temu, w krainie zapomnianej przez czas i wspomnienia, gdzie majestatyczne szczyty górskie skradały się ku miękkiej, szmaragdowej oazie, żył sobie młody owczarz o imieniu Wojtek.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Wojtek miał jasne, bystre oczy, rumianą twarz i uśmiech, który potrafił rozjaśnić nawet najbardziej pochmurny dzień. Jego dni mijały na wędrówkach po soczyście zielonych łąkach, gdzie pilnował swoją drogocenną trzodę owiec. W pobliżu szemrała chłodna strużka, a wokół oazy rosły starożytne palmy, pamiętające legendy starsze niż sam wiatr.
na rysunku: Jeleń
Wojtek nie był jednak sam w swoich przygodach. Towarzyszyli mu dzielni przyjaciele: Dzięcioł Maurycy – czerwony i zadziorny ptak, który potrafił wyczarować magię z każdego stuknięcia dziobem; Witalis Jeleń – dumny i czujny, o porożu szerokim jak drzwi do chaty babci; oraz Borsuk Beno – przekorny, odważny i zawsze gotowy do żartów, ale kiedy trzeba, zmieniał się w prawdziwego bohatera. I oczywiście była gromadka futrzanych owiec, którym Wojtek nadawał zabawne imiona: Puszysta Ktosi, Łaciata Malwinka czy też Kręcone Cudaki.
na rysunku: Borsuk
Pewnego popołudnia, gdy złote promienie słońca tańczyły po łanach trawy, nad oazą zawisła groźna cisza. Zdziwiony Wojtek podniósł wzrok i ujrzał na niebie coś niespotykanego: nie była to zwykła chmura, lecz dziwaczny, mroczny kłąb, który sunął ku ziemi z niepokojącą szybkością. Świsnął wiatr tak silny, że aż palmy zaszumiały ostrzegawczo.
na rysunku: Góra
Owce zatrzęsły się ze strachu, a ptaki skryły w trawach. W tym wirującym zgęstnieniu, Wojtek dostrzegł ogromne, lśniące macki – to była olbrzymia, złowroga kałamarnica!
Ta kałamarnica, którą mieszkańcy krainy znali tylko z sennych koszmarów i szeptanych opowieści, pojawiła się, ciągnąc ze sobą burzę i mgłę tak gęstą, że można by ją kroić nożem. Gdy potężna istota opadła na polanę, jej macki chwyciły skały, drzewa i próbowały dosięgnąć stada owiec.
na rysunku: Oaza
Wojtek, nie chcąc dopuścić, by jego ukochani przyjaciele i zwierzaki znalazły się w niebezpieczeństwie, natychmiast zwołał wszystkich w jedno miejsce.
"Musimy schować się w górach!" krzyknął. Maurycy wzbił się wysoko, by z góry obserwować ruchy potwora, a Witalis Jeleń prowadził owce szeroką, kamienistą ścieżką, czujnie nasłuchując każdych kroków.
na rysunku: Owca
Borsuk zaś biegł przodem, kopiąc w ziemi dziury, by utrudnić pościg kałamarnicy.
Kiedy dotarli na skalistą przełęcz, zatrzymali się, rozsiani pomiędzy omszonymi kamieniami i starymi kosodrzewinami, a kałamarnica już się pojawiła – była jeszcze większa niż wyobrażał sobie Wojtek! Jej macki lśniły na niebiesko-fioletowo, czułki drgały nerwowo, a ogromne, zielone oko obserwowało każdy ruch przyjaciół.
W tej chwili Wojtek poczuł w sercu ciężar podjęcie decyzji: uciekać czy walczyć? Ale wtedy jego przyjaciele stanęli ramię w ramię, gotowi na wszystko.
na rysunku: Dzięcioł
Jeleń rzucił się do ataku, rozpościerając szerokie poroże i zaryczał donośnie – wbił się w śliskie macki, odsuwając je od owiec. Maurycy dzięcioł zawisł nad głową kałamarnicy i zaczął stukać w jej czułki, wywołując kakofonię, której potwór nie mógł znieść. Beno borsuk nabrał błota i ulepił z niego dużą kulę, którą z impetem cisnął prosto w ślepie potwora . Zdezorientowana kałamarnica syknęła, potrząsnęła głową i zaczęła się cofać.
Wtem Wojtek przypomniał sobie o swojej najcenniejszej posiada – o magicznej piszczałce otrzymanej od staruszki z sąsiedniej doliny. Zaczął grać cichutką, wpierw tęskną melodię, która stopniowo przechodziła w radosny, wiosenny taniec . Nieoczekiwanie owce – nawet te najbardziej lękliwe – zaczęły poruszać się w rytm muzyki, tupnęły nóżkami raz i drugi, a ich wełna rozjarzyła się srebrzystym połyskiem. Każdy dźwięk piszczałki i każdy tupot owczych kopytek wzmacniał blask, ten zaś zebrał się w wielką jasną chmurę.
Oślepiona i oczarowana, kałamarnica stanęła jak wryta . Nieznośny blask, muzyka i odwaga maliutkiej trzódki sprawiły, że potwór ryknął żałośnie i natychmiast rzucił się do ucieczki, wijąc się i przeciskając przez górskie przełęcze aż zniknął hen, w odmęcie chmur.
Kiedy mgła się rozwiała, a słońce wychynęło zza górskich czubów, Wojtek, jego przyjaciele, owce i cała oaza rozbrzmiała wiwatami. Mieszkańcy przygotowali dla bohaterów wspaniałą ucztę – były miodowe ciasteczka, świeże owoce, a nawet napary z kwiatów rosnących tylko w tajemniczej dolinie . Śmiano się, tańczono, a każda opowieść zdobiła się nowym szczegółem o odwadze mieszkających tam zwierząt.
Od tego dnia Wojtek wiedział już, że nie wielkość cielesna, lecz wielkość serca, odwaga i przyjaźń są najsilniejszą bronią przeciwko nawet największemu potworowi. Oaza, góry i cała kraina były od tej chwili miejscem jeszcze piękniejszym, bo zamieszkałym przez bohaterów, którym nie straszny był żaden potwór, gdy są razem .
I tak bajka się kończy — lecz opowieść o przyjaźni trwa w każdej gwieździe, która mruga nad tą tajemniczą, szczęśliwą krainą…