Dawno, dawno temu, w rozległej i tajemniczej Krainie Malachitowych Wzgórz rozciągały się zielone doliny pełne szumiących traw, pachnących kwiatów i szemrzących strumieni, gdzie słońce leniwie rozpieszczało mieszkańców swym ciepłem.
na rysunku: Foka
Pośród tych urokliwych pejzaży żył rycerz Kazimierz – nie był to jednak zwyczajny rycerz! Miał krótkie, kręcone włosy koloru kasztana, figlarne spojrzenie i śmiech, który aż podskakiwał echem między drzewami. Jego zbroja była wysłużona, gdzieniegdzie połatana, a miecz nosił ślady niejednej przygody, lecz serce Kazimierza biło dla innych i odznaczało się wielką odwagą oraz mądrością.
Kazimierz miał niecodziennych przyjaciół: uroczą koalę Kasię o pluszowym futerku i okrągłych, błyszczących oczach; roztropne kaczki, które zawsze maszerowały w gęsiego rzędzie, i mądre kurczaki znające każdą tajemnicę okolicznych ruin; a także sprytną wydrę Wandę, mistrzynię nurkowania i projektowania najwymyślniejszych pułapek.
na rysunku: Koala
Pewnego dnia do uszu Kazimierza dotarły wieści, że wioski nadmorskie straszy ogromny potwór morski. Mieszkańcy zamykali okna i drzwi, dzieci płakały, a nawet mewy przestały odwiedzać klify. Rycerz, nie mogąc znieść myśli o nieszczęsnych ludziach, szybko zebrał drużynę.
na rysunku: Kurczak
Razem postanowili zbadać sprawę – a najlepiej, uratować całą krainę!
Poranek był rześki, gdy cała kompania, wesoło gwarząc, ruszyła w stronę klifu. Po drodze spotkali jeża, który przestrzegał przed dziwnymi dźwiękami płynącymi nocą z ruin Starego Zamku i sowę, która szepnęła Kazimierzowi, by miał odwagę słuchać i… nie bał się tańczyć.
Kiedy dotarli na wysoki klif, gdzie wiatr świstał między omszałymi głazami, spotkali Kasię, siedzącą zamyśloną przy starym bębenku.
na rysunku: Kaczki
Był to bębenek niezwykły, otrzymany od dziadka z dalekiej Australii, ozdobiony wzorem liści eukaliptusa oraz radosnych, skaczących zwierząt. Kasia poprosiła Kazimierza, aby usiadł obok, i opowiedziała, że zawsze gdy po klifie rozlegały się bębny, zza fal wyłaniał się potwór. Nikt jednak nie wiedział, czy przybywa zły, czy tylko smutny i samotny.
na rysunku: Klif
Rycerz myślał chwilę, patrząc jak chmury odbijają się w lazurowej toni. Odeszli wtedy razem do ruin, gdzie pomiędzy kamieniami śpiewały skowronki, a kurczaki z mapą pod skrzydłem wskazały tajemne przejście do punktu obserwacyjnego. Wydra Wanda zanurkowała, przynosząc rybią łuskę wielkości talerza – była to niewątpliwie łuska z potwora, a pachniała solą, wodorostami i odrobiną tajemnicy.
na rysunku: Potwór Morski
Gdy słońce zaczęło się skłaniać ku zachodowi, Kasia zaczęła delikatnie wybijać rytm na swoim bębenku. Echo rozniosło się aż po horyzont. Nagle z niespokojnego morza wyłoniła się gigantyczna, szmaragdowa głowa z oczami wielkimi jak tarcze, ozdobiona koralami i algami.
na rysunku: Ruiny
Potwór miał ciało pokryte błyszczącą łuską, a ogon, długi i giętki, falował wśród spienionych fal.
Lecz zamiast ryczeć groźnie czy miotać się wściekle, potwór spojrzał na zebranych na klifie stworzenia trochę smutno. Dźwięk bębenka sprawiał mu wyraźną dezorientację, potwór machał ogonem, a potem, jakby pod wpływem melodii, niespodziewanie… zaczął tańczyć! Najpierw niezgrabnie, potem coraz śmielej, aż w końcu cała plaża rozbrzmiała dźwiękami rytmicznego stąpania i plusku .
Kazimierz, wykorzystując okazję, był już gotów do akcji. Dał znak kurczakom, które ruszyły w taniec wokół potwora, skacząc i klucząc, a kaczki zorganizowały błyskawiczny patrol, zlatując do morza i wijąc materiał na coś w rodzaju ogromnej wstęgi – najsilniejszej z kaczych piór. Wtedy Wanda, która przygotowywała się od kilku godzin, wyciągnęła ogromną, elastyczną na przemian sieć z wodorostów i leciutkich patyków .
Na dźwięk bębna i śpiewu kaczek, potwór sam wplątał się w sieć, nie zdając sobie nawet z tego sprawy! Gdy ugrzązł, nad plażą rozległy się radosne okrzyki – okoliczni mieszkańcy, widząc przez lunety i z pobliskich pagórków co się dzieje, zaczęli bić brawo i wiwatować.
Kazimierz zeskoczył z klifu, a piasek zafalował pod jego stopami. Stanął przed potworem i spokojnie, lecz stanowczo, przemówił:
– Mieszkańcy krainy chcą pokoju! Powiedz, czy jesteś gotów go zawrzeć?
Wielki morski stwór zamrugał powoli oczami . Usłyszeć można było jego głęboki, bulgoczący głos:
– Ja tylko… tęskniłem. Za dawnym przyjacielem, który grał na bębnie…
Wtedy Kasia zagrała cicho znajomą melodię z dzieciństwa potwora. Nagle jego oczy rozjaśniły się, a smutek ustąpił miejsca radości . Potwór obiecał, że już nigdy nie wystraszy ludzi i zwierząt, a każdego tygodnia na klifie będą urządzane tańce – dla zgody i radości.
Wdzięczni mieszkańcy urządzili ogromną ucztę. Pachniały pieczone jabłka, ziołowe bułeczki, a po okolicy niosły się radosne śpiewy . Kazimierz i jego drużyna zatańczyli taniec przyjaźni razem z potworem, którego już nikt się nie bał – został przyjacielem wszystkich.
Tak, mój skarbie, mądrość, odwaga i trochę muzyki potrafią uleczyć nawet najstraszniejsze serca. I do dziś, gdy wieczorami wiatr niesie ciut odgłosu bębna z klifu, dzieci śnią, że są częścią drużyny Kazimierza, gotowej na nowe wielkie przygody z uroczymi zwierzętami i niezwykłymi stworami .