Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w krainie gdzie słońce muskało trawiaste pagórki złotym światłem, rosły strzeliste sosny, a wiatr śpiewał kołysanki nad błękitnymi jeziorami — mieszkał niezwykły rycerz imieniem Kazimierz.
na rysunku: Ruiny
Choć miał połyskującą zbroję i ostrą jak brzytwa szablę, znany był głównie ze swej mądrości, dowcipu i serca pełnego dobroci. Mieszkańcy dolin mówili o nim z czułością, a dzieci biegały pod jego okna, słuchając opowieści rycerza o dalekich krajach, smokach i morzach.
Kazimierz nie był jednak sam.
na rysunku: Koala
Najlepszą przyjaciółką rycerza była koala Kasia. Jej futro było miękkie niczym puszysta chmurka, a błyszczące czarne oczka zawsze patrzyły z ciekawością. Koala Kasia lubiła wspinać się na drzewa i długo bujać się na gałęziach, mrucząc subtelne melodie, które znała z opowieści dziadka.
na rysunku: Potwór Morski
Wśród przyjaciół Kazimierza były także roztropne kaczki, które słynęły z doskonałej organizacji i niebywałej pamięci. Mądre kurczaki zawsze radziły sobie wyśmienicie w rozwiązywaniu wszelkich zagadek, a sprytna wydra Wanda była mistrzynią w znajdowaniu ukrytych przejść i pułapek.
Pewnego pogodne dnia wieść gruchnęła po wioskach, że na klifach nad Wielką Błekitną Zatoką pojawił się potwór morski.
na rysunku: Kurczak
Mieszkańcy bali się wyjść z domów, bo bestia wychodziła nocą na ląd, zostawiając ślady wielkich łap i rozbijając łodzie rybaków. Szeptali między sobą, że z morskich głębin przynoszą potworowi siłę dziwne, rytmiczne dźwięki – odgłosy bębnów. Postanowili poprosić Kazimierza o pomoc.
na rysunku: Klif
Kazimierz zebrał swoich przyjaciół i wyruszył w stronę klifu. Szli przez rozświetlone słońcem pola, mijali sady pełne słodkich jabłek i dotarli do ruin starej fortecy, która stała na szczycie urwistego klifu. Tam czekała Kasia, trzymając w łapkach swój ukochany bębenek—a na nim wyryte były tajemnicze znaki odziedziczone po dziadku.
na rysunku: Foka
- Kazimierzu! – zawołała Kasia, wesoło tupiąc nóżkami. – Słyszałam, że ten potwór zawsze pojawia się, kiedy rozlega się rytm bębnów. Mój dziadek mówił, że ich dźwięki mają moc!
Kazimierz przysiadł na starym murze i zamyślił się.
na rysunku: Kaczki
"A gdyby tak wykorzystać ten bębenek.. ." – pomyślał. Na horyzoncie zbierały się chmury, a morze stawało się ciemniejsze, jakby samo czuło niepokój.
Gdy Kasia zagrała pierwszą melodię, powietrze aż zadrżało . Bębenek wydawał nie tylko dźwięk – roztaczał też magiczną aurę, którą czuło się w kościach. Nagle z morskiej toni wyłonił się przeraźliwy cień. Potwór był potężny, z łuskami błyszczącymi jak perły, ogonem wijącym się na wszystkie strony i oczami wielkimi jak księżyce . Morze zatrzęsło się, a okoliczne ptaki uciekły gdzie pieprz rośnie.
Kazimierz, choć serce miał jak dzwon, odważnie stanął naprzeciw potwora. Kasia grała coraz głośniej i głośniej – a wtedy ... potwór zaczął się dziwnie zachowywać . Jego łapy kiwały się rytmicznie, łuski zmieniały kolor, a sam potwór nie potrafił się oprzeć magii bębna. Rycerz zrozumiał – to rytm bębnów sprawił, że potwór stracił panowanie nad swoim ciałem!
- Jeszcze głośniej, Kasiu! – zawołał Kazimierz.
Na pomoc przybiegły roztropne kaczki – skręciły potworowi wielkie łapy w pióra, wiążąc je w fikuśny warkocz . Mądre kurczaki biegały wkoło potwora, podskakując i filozofując – potwora dezorientowały ich szybkie ruchy i mądre pytania o sens życia. Wydra Wanda, jak przystało na spryciulę, przynieśliła ogromną rybacką sieć, na której tkwiąc wśród wodorostów znalazła starą, zaczarowaną muszlę.
Wspólnie wszyscy narzucili sieć na potwora . Bestia była oszołomiona, splątana, nie mogła się ruszyć ani ruszyć ogonem, ani łapą. Kazimierz podszedł do potwora, spojrzał mu w wielkie, mętne oczy i rzekł donośnym, a jednocześnie łagodnym głosem:
– Potworze morski, nie chcemy cię skrzywdzić. Obiecaj, że już nigdy nie będziesz napadał na nasze wioski, a puścimy cię wolno . Jesteś częścią tej krainy, ale musimy żyć tu wszyscy w zgodzie!
Potwór westchnął głęboko. W jego oczach pojawiły się łzy żalu. Był samotny . Mokre łuski błyszczały w blasku księżyca. Drżącym głosem obiecał:
– Nie będę Was więcej niepokoił. Czułem się samotny i gra bębnów była dla mnie wołaniem o towarzystwo ... boję się ciemności, dlatego wychodziłem nad brzeg .
Kazimierz, Kasia, kaczki, kurczaki i Wanda, wzruszeni, zdjęli sieć z potwora. Odtąd mieszkańcy wiosek spotykali się co wieczór na klifie i grali dla potwora melodie na bębenku Kasi. Potwór nie był już groźny — stał się opiekunem wybrzeża . Rybacy mówili, że w czasie burzy wielka fala zawsze ominie ich łodzie, a dzieciom we śnie przychodzą bajki o morskich przygodach.
Na pamiątkę wygranej przygody mieszkańcy urządzili na ruinach starego zamku wielką ucztę. Stoły uginały się od malinowych konfitur, złotych jabłek i świeżo upieczonego chleba . Kaczki śpiewały skoczne piosenki, kurczaki tańczyły piruety, Wanda robiła sztuczki z muszlą, a Kasia wygrywała na bębenku nową, radosną melodię. Potwór morski, siedząc w głębokim basenie u stóp klifu, kiwał rytmicznie ogonem i beczał ze wzruszenia.
Tak dzielny rycerz Kazimierz i jego zwierzęcy przyjaciele zapisali się złotymi zgłoskami w sercach wszystkich . Od tego czasu, już zawsze każdego wieczora dzieci spokojnie zasypiały, słuchając bajek o przygodach Kazimierza, o morskich potworach i niesamowitych przyjaźniach, marząc o swoich własnych, cudownych podróżach.
I pamiętaj, kochanie, czasem nawet najstraszniejszy potwór po prostu potrzebuje przyjaciela. ..