Dawno, dawno temu, w zaczarowanej krainie, nazywanej Cyrankowym Lasem, istniał świat pełen barw, śpiewu ptaków i pulsującej w powietrzu magii.
na rysunku: Czarownik
Każde drzewo miało swoje imię, a każdy kamień znał setki opowieści. W samym sercu tego lasu, ukrytą pośród łagodnych wzgórz, mieszkała niewielka, lecz niezwykle wesoła wróżka – Lili. Miała ona włosy jak letnie promienie słońca splecione stokrotkami i sukienkę utkane ze skrzydełek tęczowych motyli.
na rysunku: Pustynia
Lili była ukochana przez wszystkie stworzenia w Cyrankowym Lesie. Chyba nie było takiej istoty, której nie udzieliła choćby odrobiny swej pomocy. Najbardziej jednak lubiła malutkie zwierzaki: świnkę Różę o różowym ryjku pełnym piegów, wiecznie uśmiechniętego kojota Kubę, który nosił kapelusik z liścia łopianu, majestatycznego słonia Tadeusza – z mądrymi, zamyślonymi oczami, oraz powolnego, lecz filozoficznego żółwia Stefana, którego skorupa wyglądała jak mapa całej krainy.
na rysunku: Świnia
Pewnego dnia, gdy ciepły wiatr leniwie rozwiewał liście paproci, Lili przechadzała się ścieżką wśród fiołków. Nagle dobiegł ją cichy szloch. Skierowała się w stronę dźwięku i ujrzała Różę, skuloną pod rozłożystą paprocią, łapiącą łapkami łzy spływające po pyszczku.
na rysunku: Żółw
– Och, Różo, dlaczego płaczesz? – zapytała troskliwie Lili.
– Zgubiłam się… Nie mogę znaleźć mamy i braciszka! – Rozpacz świnki rozdzierała serce wróżki jak cierń róży.
– Nie martw się, Różo – odparła stanowczo Lili, przytulając świnkę.
na rysunku: Słoń
– Razem odnajdziemy twoją rodzinę. Obiecuję!
Tak rozpoczęła się niezwykła podróż, podczas której Lili i Róża przemierzały zakamarki lasu, przerzucały puchate mchy na polanach, nasłuchiwały śpiewu ptaków i raz po raz zatrzymywały się, by spytać innych zwierząt o rodzinę Róży. Przy jednym z omszałych głazów spotkały Kubę, który akurat układał zagadki dla mrówek.
na rysunku: Kojot
Kuba, na wieść o problemie, podrapał się w ucho i szepnął coś ślimakom. Po chwili cała trójka popędziła w głąb lasu, kierując się wskazówkami śpiewu kukułki.
Tymczasem, po drugiej stronie krainy, w jaskini ukrytej pod korzeniami pradawnego dębu, mieszkał zły czarnoksiężnik Boruta.
na rysunku: Las
Jego cienie miały własne życie, a spojrzenie potrafiło zamrozić rzeki. Boruta nie cierpiał harmonii i szczęścia. Miał bowiem jeden cel – uczynić z lasu miejsce pełne strachu, w którym wszystkie zwierzęta będą dla niego pracowały i niosły mu dary .
Boruta, wyczuwszy magię Lili i zbliżającą się do niego radość, rzucił iluzję – stworzył pustynię, szeroką i upiorną, tam gdzie dotąd rozciągały się kwitnące łąki. Zwabił tam śmiałków, mając nadzieję, że stracą ducha i nigdy więcej nie powrócą.
Lili, Róża i Kuba, zafascynowani niespodziewanym odmiennym krajobrazem, nie przeczuwali złej magii . Gdy piach skrzypiał pod stopami, a wiatr świszczał przez wypłowiałe trawy, spotkali Tadeusza – starego słonia o mądrych oczach.
– Uważajcie, dzieci – powiedział głębokim głosem. – To nie miejsce dla radosnych serc . Boruta gromadzi tu swoje czarnoksięskie moce.
Tadeusz opowiedział im historie o pradawnym kamieniu, ukrytym w centrum pustyni, który może odczarować wszelkie zaklęcia. Poruszył ich nie tylko opowieściami, ale i odwagą – postanowili więc razem stawić czoła Borucie .
Wkrótce spotkali też Stefana, żółwia powolnego, lecz o głowie jasnej i rozważnej. Stefan niósł w skorupie specjalny klucz, który miał im pomóc pokonać niejedną przeszkodę.
Razem przecierali wydmy, omijali ruchome piaski, napotykali fatamorgany – przez co omal nie zamienili się w drzewa! – lecz wspierali się, łącząc rozum, humor i odwagę . Im byli bliżej zamku Boruty, tym więcej pojawiało się trudności: wielkie, mroczne nietoperze, głosy zwodniczych duchów, a nawet spiętrzone, trujące mgły. Ale Kuba z łatwością przechytrzył nietoperze, Tadeusz przegonił mgły swym potężnym oddechem, a Stefan rozwiązał wszystkie łamigłówki rzucone przez duchy.
Zamek Boruty, kryjący się w ciemności, wyglądał jak zbity z tysiąca zwęglonych kości, a każda wieża była szara jak burzowe chmury . Kiedy przyjaciele dotarli do wielkich wrót, Stefan wsunął swój klucz do zamka. Wrota rozwarły się z hukiem, a zamek zadrżał na swoich fundamentach.
W głębi sali tronowej czarnoksiężnik unosił laskę i mruczał straszliwe zaklęcia, by uczynić las szarym i smutnym na zawsze . Gdy tylko Lili zobaczyła go, poczuła przypływ mocy – jej skrzydła rozbłysły deszczem gwiazd, a z dłoni popłynęła smuga światła.
– Boruto, nie zamienisz naszego świata w miejsce strachu! – zawołała.
Przyjaciele stanęli obok niej – Róża zahuczała z odwagą, Kuba przemykał po korytarzach, dezorientując sługi czarnoksiężnika, Tadeusz zablokował wyjście z sali, a Stefan odczytał właściwe runy na ścianie, by osłabić zaklęcie Boruty .
Lili uniosła różdżkę wyżej niż kiedykolwiek, przywołała moc przyjaźni, która zaiskrzyła tysiącem kolorowych promieni. Te uderzyły w Borutę, rozpraszając wszelką ciemność. Czarnoksiężnik krzyknął i zniknął, rozwiewając się jak dym .
Nagle zamek zaczął się rozpadać, lecz nasi bohaterowie zdążyli uciec, patrząc, jak miejsce mroczne zamienia się w łąki pełne kwiatów i śpiewu ptaków.
Wkrótce potem wśród soczystych zieleni, szczęśliwa Róża znów odnalazła mamę i braciszka. Cały Cyrankowy Las świętował! Zwierzęta urządziły wielką ucztę – były tam leśne truskawki, chrupiące orzechy i słodka rosółka . Wszyscy dziękowali Lili i je przyjaciołom, patrząc, jak radość rozpościera się na całą krainę.
Od tamtej pory Lili, Róża, Kuba, Tadeusz i Stefan byli nierozłączni. Co wieczór, przy złocistym ognisku, rozmawiali, śmiali się, dzielili opowieściami i snuli plany nowych przygód . Pod aksamitnym, gwiaździstym niebem wiedzieli jedno: dzięki odwadze, mądrości i przyjaźni ich świat zawsze pozostanie piękny, a każde zło można pokonać, jeśli ma się dobre serce.
I póki Cyrankowy Las rozbrzmiewał śmiechem i śpiewem, Lili i jej przyjaciele czuwali nad nim niczym strażnicy światła, gotowi bronić swojego magicznego domu przed każdą ciemnością.
A jeśli wsłuchasz się w noc, do dziś usłyszysz ich historie, niesione szeptem wiatru przez liście…