Dawno, dawno temu, w odległej krainie, gdzie szmaragdowe lasy szumiały swoimi liśćmi niesamowite melodie, a połyskujące rzeki odbijały świetlisty taniec elfich lampionów, mieszkał mały elf o imieniu Emil.
na rysunku: Borsuk
Był drobny jak świeżo wyrośnięta stokrotka, ale w jego błękitnych oczach paliła się odwaga większa niż u niejednego dorosłego elfa. Emil nigdy nie rozstawał się ze swoim kapeluszem z porannej rosy, wierząc, że przynosi mu szczęście.
Miał też niezwykłych przyjaciół: Błyskawicę – konia szybkiego niczym wiosenny wiatr, Kolczastego – jeża, którego kolce potrafiły świecić złotym światłem w ciemności, Mądralę – borsuka znanego z przenikliwego umysłu i złotą rybkę Aurelię, której łuski mieniły się na wszystkie kolory tęczy, a oko miała mądre jak u stuletniej wróżki.
na rysunku: Wyspa
Pewnego ranka do drzwi Emila zapukała wiadomość niesiona przez drozda – na dalekiej, pokrytej mgłą wyspie Ruin, leżały starożytne pozostałości miasta Zefira. Jednak od miesięcy nikt nie śmiał się tam zapuścić, bowiem miejsce opanował zły ogr, potężny i złośliwy, który rzucał cień grozy na całą okolicę. Ogr lubił zamykać te, które tam przybyły, w magicznych klatkach i karmił się cudzym strachem.
na rysunku: Ruiny
Emil, w poczuciu odpowiedzialności za świat, postanowił wyruszyć na odległą wyspę. Przygotował mały, okrągły stateczek z elfiego drewna, silny i lekki jak pajęcza nić. Do wyprawy dołączyli wszyscy jego przyjaciele – każdy z własnym talentem i odwagą.
na rysunku: Koń
Błyskawica poprowadził ich pewnie przez wzburzone fale, podczas gdy Aurelia wskazywała podwodne przeszkody swoim migoczącym ogonem.
Gdy dotarli na brzeg wyspy Ruin, przywitała ich gęsta mgła i cisza, jakby cały świat wstrzymał oddech. Ruiny miasta wznosiły się pokrzywionymi łukami i rozsypanymi glinianymi dachówkami, ale gdzieniegdzie wśród kamieni mieniły się jeszcze fragmenty mozaik i witraży.
na rysunku: Złota rybka
Przyjaciele zaczęli ostrożnie przeszukiwać roztrzaskane ulice, a powietrze pachniało dawną magią, która jeszcze nie zdążyła całkiem wyblaknąć.
Wśród gruzu jeż Kolczasty znalazł stary medalion, który szeptał cichutko, gdy zawiał wiatr. Emil zatrzymał się nad dawną fontanną, teraz zamienioną w jeziorko pełne zielonkawych lilii, i usłyszał echo dziecięcych śmiechów z dawnych czasów.
na rysunku: Ogr
Każde znalezisko przybliżało ich do serca wyspy – mrocznej jaskini, z której płynął zapach zgniłych liści i słychać było donośne pomruki złego ogra.
Gdy dotarli do wejścia jaskini, niebo poczerniało od burzowych chmur i zawiał zimny wiatr. Ogr, o oczach jak dwa rozżarzone węgle i dziurawym kapeluszu, wyszedł ze swojej kryjówki.
na rysunku: Jeż
Był wysoki niczym stara wieża i szeroki jak pień starożytnego dębu, a w ręku dzierżył redło z zębów morskich smoków.
Emil bez trwogi rozdzielił zadania. Błyskawica miała pobiegać wokół ogra, pozostawiając za sobą tuman kurzu i mieniących się podków, by odwrócić jego uwagę . Kolczasty cicho przemykał za Błyskawicą, świecąc swoimi kolcami niczym latarenka i kręcąc się w kółko pod nogami ogra, który z każdego ukłucia aż podskakiwał z bólu, nie mogąc dostać małego bohatera.
W tym czasie Mądrala, z pomocą Aurelii, zaczął wykopywać błotnistą pułapkę pod wejściem jaskini. Rybka, pluskając się w małym jeziorku niedaleko pułapki, nadała wodzie blask i miękkość, co miało uśpić czujność olbrzyma .
Wreszcie, kiedy ogr już gotował się do zgładzenia nieznośnych zwierzątek, Emil wspiął się na stertę kamieni i rzucił w jego stronę połyskujący medalion. Ogr, zaaferowany cudownym przedmiotem, pochwycił go chciwie, po czym, tracąc równowagę, runął prosto w wykopaną pułapkę. Błoto pokleiło go straszliwie, a magiczna aurą pułapki sprawiła, że był zbyt słaby, by samodzielnie się wydostać .
W tym momencie wszyscy mieszkańcy wyspy, uwolnieni z magicznych klatek, pobiegli pomagać bohaterom. Elf Emil, Kolczasty, Mądrala, Aurelia i Błyskawica zostali okrzyknięci wybawcami. Ogr, widząc radość wszystkich, obiecał poprawę, a mieszkańcy zezwolili mu pozostać na wyspie pod warunkiem, że będzie pomagał odbudowywać miasto .
Na cześć wybawców urządzono ogromne święto – na stołach pojawiły się pieczone kasztany, miód leśny i placuszki z płatków róż. Wyspę znów wypełnił śmiech a ruiny zaczęły kiełkować nowym życiem.
Od tego czasu Emil i jego przyjaciele wielokrotnie powracali na wyspę, gdzie czekały na nich nowe tajemnice, zadania i opowieści . A blask przyjaźni i odwagi już nigdy nie zgasł w ich sercach, a każdy, kto pojawił się na wyspie, czuł magiczne ciepło wspólnej przygody.
I tak też kończy się ta historia, mała wnuczko, lecz pamiętaj, że choć mały jest Emil, jego odwaga nie miała granic. Może nawet ty czasem masz w sobie coś z takiego elfa?