Dawno, dawno temu, kiedy światem rządziły starożytne siły, a pośród leśnych gęstwin kryły się tajemnice, których nawet najstarsze drzewa nie potrafiły zdradzić, w niewielkiej, kwiecistej dolinie zamieszkał niezwykły krasnolud.
na rysunku: Słoń
Nazywał się Ignacy – miał srebrzystą brodę, nos jak malutka śliwka, a jego bystre oczka błyszczały niczym dwa diamenciki nawet w najciemniejszą noc. Mieszkał w chatce ukrytej wśród głazów porosłych mchem, w samym sercu pradawnego lasu, gdzie gęste korony drzew układały się w zielone sklepienie, a śpiew ptaków towarzyszył mu od świtu do zmierzchu.
W tych odległych czasach, las pełen był stworzeń równie niezwykłych jak Ignacy: po miękkich ścieżkach leniwie maszerowały mądre słonie, sprytne kojoty skradały się cicho wśród paproci, wesołe kozy skakały między kamieniami, a w pobliskich stawach mieszkały ryby, które snuły opowieści, jak rozgwieżdżone niebo po zmroku.
na rysunku: Kojot
Pewnego ranka, kiedy słońce dopiero wschodziło, a rosa tańczyła na pajęczynach, Ignacy wędrował ścieżką pachnącą dzikimi malinami i paprotkami. Nagle usłyszał płacz – cichy i smutny jak wiatr smagający stare ruiny. Gdy podążył za dźwiękiem, w zaroślach ujrzał przerażone zwierzęta.
na rysunku: Ruiny
Nad nimi górowała ciemna postać – wysoki Demon o skórze czarnej jak węgiel, wielkich czerwonych rogach i ogonie wijącym się jak język płomienia. Oczy Demona błyskały złowrogo, a z jego paszczy wydobywał się syk budzący grozę nawet w najodważniejszym sercu.
— Przyszedłem tu po waszą radość! — ryknął Demon, odganiając słonia Stefana i pozostałe zwierzęta.
na rysunku: Las
Ignacy zaciągnął kapelusz na czoło i pomyślał, że nie może pozwolić, aby las pogrążył się w smutku. Nie był jednak sam — wiedział, że tylko łącząc siły z innymi stworzeniami, pokona zło.
Najpierw pobiegł do Stefana, starego słonia z potężnymi, mądrymi oczami, który słyszał już o niejednym niebezpieczeństwie kryjącym się wśród runa leśnego.
na rysunku: Demon
Stefan właśnie rysował trąbą w piachu starą mapę ruin skrywających sekret potężnego zaklęcia.
— Drogi Ignacy — powiedział Stefan, rozważnie przeciągając każde słowo — Demon jest silny i przebiegły, lecz starożytna opowieść głosi, że moc jego łamie magiczny kamień z ruin na końcu naszego lasu. Strzeż się jednak, bo drogę do niego zagradza wiele pułapek i zagadek.
na rysunku: Ryba
Tylko najodważniejsi potrafią tam dotrzeć.
Zdeterminowany Ignacy ruszył od razu. Po drodze wpadł na Feliksa, najszybszego i najbardziej pomysłowego kojota w okolicy.
na rysunku: Koza
Feliks kiwał właśnie ogonem, próbując przechytrzyć ptaka, który ukrył przed nim ulubiony owoc.
— Feliksie, będziemy musieli zdać się na twój spryt — rzekł Ignacy, tłumacząc całą sytuację. Kojot nie zawahał się ani chwili — od zawsze marzył o wielkiej przygodzie .
Razem znaleźli się pod bramą do zapomnianych ruin: popękane kolumny, porośnięte bluszczem, strzegły przejścia do środka. Z wnętrza dolatywał szum podziemnych strumieni, a ściany pokryte były starymi znakami i zagadkami. Długo próbował Ignacy rozwiązać pierwszą z nich, ale to zwinność Feliksa pozwoliła przedostać się przez ruchome płyty i uniknąć pułapek ukrytych w podłodze .
Nagle, zza arki kamiennej wyskoczyła koziołka Zofia, która rozwiązywała łamigłówki od małego i uwielbiała wszelkie tajemnice:
— Chyba wiem, gdzie znaleźć kamień! — ogłosiła radośnie, pokazując ukrytą pod lilią płytę na środku zrujnowanej komnaty.
Ignacy, Feliks i Zofia, wykorzystując swoje umiejętności, przełamali ostatnią zagadkę: ułożyli olbrzymią mozaikę z kolorowych szkieł, która, gdy została dokończona, rozbłysła tysiącem światełek, odsłaniając tajemne drzwi. Za nimi stała sala, a pośrodku, na postumencie z korzeni, lśnił magiczny kamień o barwie księżyca .
Nie wiedzieli jednak, że Demon, obserwujący ich przez kryształową kulę, poczuł gniew tak wielki, że przemienił się w smoka, którego łuski iskrzyły się od cienia i ognia. Zawył, a echo jego ryku zatrzęsło drzewami. Zbliżał się coraz szybciej, ziejąc płomieniami .
Przyjaciele schwycili kamień i pędzili przez ruiny, aż z wybiegli wprost pod smocze łapy. Gdy wszystko wydawało się stracone, z toni pobliskiego stawu wyłonił się rybak Antoni – nie był to jednak zwykły rybak, bo miał ogon i łuski, a każda z nich mieniła się innym kolorem. Antoni znał język magicznych stworzeń .
— Ignacy, połącz siłę kamienia z odwagą i dobrocią swoich przyjaciół! Wspólnie musicie stworzyć tarczę, która odbije każdy zły czar! – zakrzyknął.
Ignacy podniósł kamień wysoko, Feliks przyklęknął obok, Zofia wspięła się na głaz i wkrótce kamień rozjarzył się wielkim światłem. Smok-Demon zaatakował, wysyłając strumień ognia i złej magii, ale magiczna tarcza rozbłysła tak jasno, że cały las na chwilę zamienił się w dzień . Czar odbił się od tarczy i powrócił do Demona, a smocze kły osłabły. Demon ryknął raz jeszcze, po czym zniknął z błyskiem i hukiem, jakby rozwiał go sam wiatr.
Las rozbrzmiał wiwatami, zwierzęta tańczyły i śpiewały, a ruiny zaświeciły nowym, tajemniczym światłem . Ignacy i jego przyjaciele stali się bohaterami. Każdego wieczoru, podczas wspólnych ognisk, Ignacy opowiadał dzieciom wszystkie swoje przygody – te prawdziwe i te jeszcze nieodkryte – ucząc, że prawdziwa siła tkwi w mądrości, odwadze i wiernych przyjaciołach.
I tak, ukochane dziecko, kończy się historia Ignacego – krasnoluda, który miał odwagę zmierzyć się ze złem, a wszystko to dzięki sile serca i oddanym przyjaciołom . Gdy zamkniesz oczy tej nocy, niech śni ci się las pełen magii, w którym każda przygoda jest na wyciągnięcie ręki. Dobranoc, niech dobre sny otulą cię, jak najcieplejszy kocyk babci.