Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, w dolinie osnutej porannymi mgłami żył krasnolud o imieniu Karolek.
na rysunku: Olbrzymi Kalmar
Nie był on ani największy, ani najsilniejszy spośród krasnoludów, za to posiadał serce odważne i oczy roziskrzone ciekawością. Karolek mieszkał w małym, dębowym domku, którego dach porastał soczysty, zielony mech, a okna zawsze lśniły czystością, bo co weekend mył je uśmiechniętymi liśćmi paproci.
Tuż obok domku zaczynał się tajemniczy las - pełen szeptów gałęzi i śmiechu wiewiórek.
na rysunku: Oaza
Każdego dnia Karolek wyruszał na wyprawę, by odkrywać nowe zakamarki krainy, tropić fałszywe ślady saren i układać opowieści z przeszłych dni.
Pewnego poranka, kiedy słońce świeciło szczególnie jasno, a rosa niemalże grała na źdźbłach traw, Karolek wybrał się w stronę, gdzie jeszcze nigdy nie dotarł. Przedzierał się przez gęste paprocie, przeskakiwał przez strumyki aż natrafił na polanę, której nigdy dotąd nie widział.
na rysunku: Żółw
W samym jej środku kryła się oaza, jak ze snu. Woda była czysta niczym górski kryształ, a wokół niej rosły drzewa o liściach połyskujących złotem. Nad wodą unosiły się lśniące ważki, a delikatny zapach kwiatów kołysał w powietrzu nutę tajemnicy.
na rysunku: Rozgwiazda
Na oazie Karolek spotkał zadziwiające zwierzęta, z którymi od razu się zaprzyjaźnił. Była tam wesoła koza Klementyna, która lubiła wspinać się nawet na drzewa, choć wszyscy mówili, że to niemożliwe. Był tam kangur Kajtuś, skaczący wyżej niż latarnia morska, która kiedyś pojawiła się tu podczas burzy.
na rysunku: Koza
Spotkał też gwiazdę morską, genialną Gieniuszkę, ogromnie ciekawą świata, oraz żółwia Teodora, który miał na grzbiecie mapę świata wyrzeźbioną przez czas.
Razem spędzali czas na zabawach i nauce. Klementyna potrafiła wybić Karolka tak wysoko w powietrze, że mógł policzyć piegi na nosie bociana przelatującego nad oazą.
na rysunku: Kangur
Kajtuś pokazał mu, jak biegać tak, by depcząca pięta była lekka jak piórko. Gieniuszka opowiadała bajki o podwodnych miastach i lśniących koralowych jaskiniach, a Teodor nauczył Karolka sztuki cierpliwości – bo przecież trzeba czekać aż deszcz skończy grać na liściach, zanim zjesz jagodowe babeczki.
Sielanka trwała do czasu, gdy pewnego dnia niebo pociemniało, a z głębi jeziora wynurzyły się gigantyczne macki.
na rysunku: Las
Oto pojawiła się Złośliwa Olbrzymia Kałamarnica o oczach jak dwa węgle, świdrujących na wszystkie strony. Jej ciało było ogromne, macki oplatały skały i drzewa, a śluz wydzielający się z jej przyssawek zamieniał trawę i kwiaty w lepką, szarą breję. Kałamarnica chrapliwie sapała i śmiała się, gdy przestraszone zwierzęta podskakiwały ze strachu .
Karolek, choć czuł w środku małego krasnoluda pulsujący lęk, postanowił stanąć w obronie przyjaciół. Najpierw pobiegł po radę do mądrego żółwia Teodora. Posiedli razem pod rozłożystą palmą i, przy trzepocie motylich skrzydeł, ułożyli plan .
Plan był misterny - każdy miał zadanie. Koza Klementyna miała rozbawić kałamarnicę serią figlarnych, powietrznych skoków dookoła jej macek, Kajtuś miał odciągać uwagę, żonglując kolorowymi muszlami. Gieniuszka płynęła cichaczem pod wodą i szukała słabego miejsca w miękkim brzuchu potwora . Karolek postanowił wykorzystać swoje krasnoludzkie umiejętności wspinaczkowe, by dostać się w pobliże oczu stwora – bo przecież każdy wie, że oczy są bramą do duszy.
Nocą rozpoczęła się wielka wyprawa. Pod niebem usianym gwiazdami, wśród dźwięków świerszczy i pohukiwania sowy, drużyna przyjaciół ruszyła do ataku . Klementyna skakała z gracją cyrkowej artystki, Kajtuś żonglował muszlami, aż macki zaczęły wirować w tańcu, a Gieniuszka, ledwie widoczna w smugach księżyca, podpełzła pod brzuch bestii. Teodor przemknął przez śliskie kamienie i szczęśliwie rozpoznał miejsce, gdzie kałamarnica była najbardziej wrażliwa: błyszcząca kropla wśród niezliczonych przyssawek.
Wtedy Karolek wspiął się na drzewo i odważnie wylądował na karku potwora! Krzyknął głośno: "Nie tkniesz naszych przyjaciół!" i z całej siły pstryknął w błyszczącą kroplę, której nauczył się odczytać sekret od Teodora . Kałamarnica zawyła tak głośno, że nawet nietoperze zatrzymały się w locie. Wstrząśnięta i zaskoczona mądrością, współpracą i odwagą tej małej gromadki, bestia poczuła się bezsilna. Z zawstydzeniem schowała macki pod siebie i, wydając ostatnie bulgotanie, zanurkowała z powrotem w głębiny, zostawiając po sobie tylko kilka kolorowych muszli i błyszczące kałamarnicze łzy .
Oaza powoli wracała do życia. Zwierzęta podchodziły ostrożnie do wody, z rozbawieniem zlizując resztki śluzu z gałązek. Klementyna z radości zatańczyła wokół palmy, Kajtuś wykonał rekordowy skok, a Gieniuszka opowiadała wszystkim podwodne dowcipy .
Karolek został okrzyknięty bohaterem, ale on wiedział, że wszystko to stało się dzięki sile przyjaźni. Każdy dzień odtąd był dla nich świętem. Razem sadzili nowe kwiaty, naprawiali mostki, opowiadali historie i śmiali się, aż echo niosło się aż do najwyższych szczytów gór .
Tak oto oaza stała się miejscem, gdzie odwiedzano się, aby posłuchać mądrości żółwia, trykać z kozicą, potrenować skoki z kangurem, posłuchać podwodnych opowieści Gieniuszki i… może spotkać krasnoluda, który nigdy się nie poddaje.
I choć minęły lata, mówi się, że w ciche noce, gdy mgły snują się po dolinie, można usłyszeć wesoły śmiech Karolka i jego przyjaciół. No a teraz, moja kochana wnuczko, zamknij już oczka, bo czekają cię cudowne, kolorowe sny – kto wie, może sama odwiedzisz tę niezwykłą oazę . Dobranoc, gwiazdeczko!