Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami, istniało niezwykłe królestwo zwane Bajkową Doliną.
na rysunku: Jeż
Tam rządził król Kazimierz – człowiek nie tylko mądry i sprawiedliwy, ale również zawsze uśmiechnięty. Miał brodę długą aż do pasa, a w oczach wesołe iskierki, które roztapiały nawet najtwardsze serca. Królestwo Kazimierza słynęło z gościnności i harmonii ludzi ze zwierzętami – bo każdy stworzenie, duże czy małe, miało tu swoje miejsce i zadanie.
na rysunku: Karaluch
Pośród bujnych, zielonych polan i srebrzystych strumieni, porośniętych paprociami, mieszkało wiele zwierząt: jeż Feliks – najmądrzejszy w okolicy, który zawsze nosił pod liściem żołędzie na przekąskę; tygrysek Amelia – przyjazna i odważna, lubiąca popisywać się swoimi zręcznymi skokami; gołąb Maurycy – szybki jak wiatr, przenoszący wieści do najdalszych zakątków królestwa; oraz karaluch Genowefa – drobna, zwinna i nieoceniona w pilnowaniu porządku.
Pewnego dnia, król Kazimierz podczas wieczornego spaceru odkrył polanę otoczoną srebrzystymi liśćmi i pachnącymi dzikimi jabłoniami. Stał tam strzelisty klif porośnięty bluszczem.
na rysunku: Tygrys
Z jego szczytu można było zobaczyć całe królestwo jak na dłoni: migocące dachy domków, wijące się ścieżki i połyskujące w słońcu jeziora. Król zachwycił się tym miejscem: – Ach, jakież to wspaniałe! – westchnął. – Tu zbuduję letnią rezydencję dla siebie i przyjaciół!
Jednak nie wiedział, że w ciemnej jaskini na szczycie klifu mieszkał Cyklop Gniewomir.
na rysunku: Klif
Był olbrzymi, z jednym wielkim okiem pośrodku czoła, włochatymi rękami, z których każda miała siłę tuzina koni. Mimo groźnej aparycji serce Cyklopa często biło samotnością. Gniewomir rzadko opuszczał swoją jaskinię, bo bał się, że mieszkańcy lasu i królestwa nie zrozumieją jego inności.
na rysunku: Las
Gdy Cyklop dowiedział się o planach króla, zatargały nim obawy: – Ktoś chce zająć moje miejsce! Stracę dom! – pomyślał, ściskając w łapach wielki kamień.
Nie mogąc spać, postanowił działać. Gdy noc ciemna jak atrament opadła na las, Gniewomir cicho zszedł ze swego klifu.
na rysunku: Goląb
Przemykał się między cieniami, delikatnie jak mógł. Każdej nocy burzył nowo powstające mury, przewracał rusztowania, chował narzędzia. Zwierzęta i król rozkładali ręce, nie pojmując, kto za tym stoi.
na rysunku: Cyklop
Każdego poranka, gdy blade słońce muskało liście, na polanie rozbrzmiewały narady. – To pasikoniki płatają nam figle! – wołał tygrys. – A może to wiatr? – zastanawiał się gołąb . – Musimy być czujni – szeptał jeż Feliks, marszcząc swoje kolce.
W końcu król poprosił o pomoc jeża Feliksa – najbardziej przenikliwego mieszkańca lasu. Feliks usiadł pod wielkim dębem, podrapał się kolcami za uchem i zamyślił . – Zakradnijmy się tu w nocy i zastawmy kilka pułapek… ale takich, które ujawnią sprawcę, a nie skrzywdzą!
Tak też zrobili. Gdy księżyc zawisł wysoko nad lasem, król Kazimierz z jeżem schowali się w krzakach. Obok czatowała też reszta drużyny: tygrys Amelia, gołąb Maurycy i karaluch Genowefa .
Nagle ziemia zaczęła lekko drżeć, a niewyraźny cień przemknął obok polany. Olbrzymi Cyklop, ciężko sapiąc, ruszył ku budowie. Gdy podniósł ogromną belkę, karaluch Genowefa pociągnęła za sznurek, a z pobliskiego drzewa opadła sieć z liści, owijając się wokół jego ramion . Cyklop zaskoczony zamrugał swoim wielkim okiem.
Król i zwierzęta wyskoczyli z ukrycia. – Stój, przyjacielu! – zawołał Kazimierz . – Dlaczego to robisz?
Cyklop spojrzał na nich smutno swoim wielkim, szmaragdowym okiem. – Boję się, że gdy zbudujecie tu dom, nie będzie już miejsca dla mnie. Zostanę sam, bez dachu nad głową .
Król Kazimierz podszedł bliżej i położył rękę na dłoni olbrzyma. – Gniewomirze, nikt nie zamierza cię skrzywdzić. Dom powinien być miejscem dla każdego . Może nam pomożesz? Razem stworzymy coś pięknego – miejsce, w którym i ty, i my wszyscy będziemy szczęśliwi.
Zwierzęta zachęcająco kiwnęły łebkami, a Feliks dodał: – Wszyscy mamy jakieś lęki. Ale razem potrafimy je pokonać .
Odtąd każdy miał własne zadanie: tygrys Amelia z Cyklopem wciągali ciężkie belki na klif jednym ruchem; gołąb Maurycy latał wysoko, wspinając się nawet ponad chmury, by nadzorować prace; jeż Feliks czuwał nad planami budowli, a karaluch Genowefa troszczyła się o czystość. Nawet Gniewomir nie spodziewał się, że wspólna praca sprawi mu taką radość.
Letnia rezydencja na klifie była niezwykła: dach zdobiły papierowe chorągiewki, wokół rosły ogromne kwiaty, a nocą pobliskie świetliki oświetlały okna migocącym światłem . W środku długo rozlegały się śmiechy, opowieści i pieśni.
Gniewomir został oficjalnie Strażnikiem Klifu – i już nigdy więcej nie czuł się samotny. Król Kazimierz nauczył wszystkich, że nie warto oceniać po pozorach i że rozmowa oraz odrobina zaufania mogą przemienić nawet największy strach w przyjaźń .
A jeśli kiedyś wybierzesz się na skraj czarodziejskiego lasu i spojrzysz w górę – być może zobaczysz dym z komina na szczycie klifu. A tam, wśród radosnych zwierząt, król i Cyklop siedzą przy ognisku, dzieląc się ciastem i bajkami… Bo w Bajkowej Dolinie szczęście mieszka na zawsze.