Za górami, za zielonymi wzgórzami, gdzie mgły snuły się leniwie ponad wysokimi bambusami, leżała niegdyś niezwykła kraina zwana Hanamori.
na rysunku: Jeleń
Mieszkańcy tych ziem żyli w harmonii z przyrodą – aż do dnia, gdy nad dolinę przyleciał zły smok Akai, ziejący ogniem i sprowadzający strach na wszystkie istoty.
W wiosce Yi mieszkał młody samuraj Kazuki, znany z odwagi i czystego serca. Jego zbroja, wykonana z wypolerowanych łusek tego, co niegdyś było wielką rybą, połyskiwała na słońcu.
na rysunku: Rzeka
Pewnego letniego poranka Kazuki ruszył spacerem w głąb rozświetlonego lasu, ciesząc się zapachem mchu i śpiewem ptaków. Nagle usłyszał cichutkie: „Hop! Hop!” – tuż przy jego stopie siedziała maleńka pchełka o imieniu Hoshi. Choć była mikroskopijna, w oczach miała bystrość i powagę, jakby znała tajemnice całego świata.
na rysunku: Krewetka
– Kazuki! – zapiszczała Hoshi. – Wiem, jak pokonać Akai'ego, ale potrzebuję twojego serca i odrobiny siły!
Samuraj uśmiechnął się łagodnie. – Idziemy razem, Hoshi.
na rysunku: Smok
Wielkie rzeczy często zaczynają się od małych przyjaciół.
Przemierzali gęsty las, aż natrafili na stare dęby, pod którymi rześko dumał jeleń Shika. Jego poroże wiło się w słońcu niczym gałęzie, a oczy mrugały bystrością.
na rysunku: Paw
Shika dołączył do drużyny, krocząc godnie obok Kazukiego, a jego kopyta stukały cicho po miękkim poszyciu lasu.
Wędrówka wiedzie ich coraz głębiej, aż docierają do pięknej rzeki, szerokiej niczym lustro z opowieści dziadków. Tam na brzegu rozmawiało dwóch niezwykłych mieszkańców: dostojny, bajecznie ubarwiony paw Kaito i potężny Akai, smok o łuskach błyszczących jak lawa na tle błękitnego nieba.
na rysunku: Pchła
Akai szeptał, kusił Kaito bogactwem jeszcze piękniejszego ogona i koroną z szafirów, jeśli paw tylko zdradzi nowe przyjaciół.
Kaito, oczarowany myślą o chwale, chylił głowę ku smokowi, lecz w głębi serca czuł słony cień goryczy.
Kazuki, nie chcąc tracić czasu, zebrał drużynę i ruszył w głąb rzeki.
na rysunku: Dżungla
Tam mieszkała Kumi, krewetka mieszkająca pod liśćmi lilii wodnych, drobna, lecz pełna sprytu. Znała każdą nutę nurtu i wszystkie tajemnice dna, a jej czułki potrafiły wyczuć zagrożenie z daleka.
– Smok Akai ma jeden słaby punkt – szepnęła Kumi . – Jego łuski są twarde jak skała, lecz cierpi na wielkie kichanie, gdy zetknie się z pyłkiem kwiatów, zwłaszcza tych rosnących w cieniu wiązów!
Drużyna zabrała się do pracy. Hoshi skacząc z kwiatka na kwiatek, zbierała żółty i niebieski pyłek, a łapki pachniały słońcem i trawą. Shika z gracją i siłą zmielił kwiaty na jeszcze drobniejszy proszek swoimi porożami, aż w powietrzu zatańczył delikaty zapach . Kumi zgrabnie powędrowała w rzece, zmieniając delikatnie bieg nurtu, aby woda przecinała polanę, gdzie spodziewali się smoka.
Ważnego dnia, gdy niebo zasnuły granatowe chmury, smok przybył, by siać grozę nad wioską leżącą przy rzece. Paw Kaito, na początku po stronie smoka, przyglądał się z trwogą, gdy mieszkańcy wioski kłaniali się w błagalnych ukłonach .
Kazuki stanął na środku polany.
– Twoja siła kończy się dziś, Akai! – zawołał odważnie.
W tej samej chwili Hoshi zatoczyła piękny piruet w powietrzu i rozsypała pyłek kwiatów prosto pod nos smoka .
Akai kichnął tak potężnie, że całe drzewa się zatrzęsły, a chmury przegoniło powietrze. Ogień w jego gardle przygasł od kichania. Shika wbił się w bok smoka, odciągając jego uwagę, podczas gdy Hoshi tańczyła po jego grzbiecie – każde jej lądowanie to nowe swędzenie i utrata równowagi . Nagle Kumi, skacząc przez fale, zakradła się i uszczypnęła smoka w jego najczulszy ogon. Akai ryknął, stracił równowagę – i runął z trzaskiem w rzekę.
Nurt, przebiegły jak Kumi zaplanowała, porwał smoka daleko, aż stał się jedynie kropką na widnokręgu . W szarzejącym wieczorze, kiedy echo jeszcze niosło grzmoty smoczego kichania, cała dolina wiwatowała Kazukiemu i jego drużynie.
Paw Kaito, płaszcząc się i wzruszony, wybąkał przeprosiny. Przyjaciele wybaczyli mu z całego serca . Od tej pory wszyscy razem – samuraj, pchełka, jeleń, krewetka i nawet paw – strzegli harmonii lśniącej doliny Hanamori.
Wioska zapełniła się muzyką, a uczta trwała długo w jasności księżyca, który odbijał się na lśniącej rzece. Kazuki zrozumiał, że najmniejsze ręce mogą dokonać wielkich czynów – jeśli połączą się dla dobra wszystkich .
A kiedy zapadł zmierzch, a księżyc wstał wysoko, babcia szepnęła: Dobranoc, skarbie. Niech twoje sny będą pełne barwnych przygód i odwagi Kazukiego. Za lasami Hanamori wszystko płynie spokojnie – jeszcze długo, długo po tym, gdy bajka dobiega końca .