Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i trzynastoma rzekami, istniało cudowne królestwo, jakiego nie było na żadnej mapie świata.
na rysunku: Goląb
Tę krainę otaczały rozległe łąki pełne soczystych, pachnących kwiatów, a nad nią górowały wysokie, wiecznie zielone lasy, w których od świtu do zmierzchu rozbrzmiewał śpiew ptaków i szum liści. To właśnie tam panował dobry i mądry król Kazimierz – postawny mężczyzna z bujną, czarną brodą, łagodnym spojrzeniem i sercem tak ogromnym, że zmieściłaby się w nim cała miłość tego świata.
W królestwie Kazimierza szczególną opieką cieszyły się wszystkie zwierzęta – od najmniejszego puchatego jeżyka aż po groźnego i muskularnego tygrysa, który choć wyglądał strasznie, miał duszę poety i serce oddane sprawom przyjaciół.
na rysunku: Karaluch
W przytulnych dziuplach mieszkały gołębie o srebrzystych piórach, a wśród runa leśnego krzątały się karaluchy-czyściciele, pilnując, by wszystko lśniło czystością.
Lecz sam środek królestwa skrywał miejsce budzące podziw i respekt – potężny klif o skalistym obliczu, z którego szczytu można było zobaczyć dalekie pola, zakręty rzek i błyszczące dachy zamku króla. Jednak w sercu tej skały kryła się mroczna jaskinia, gdzie, wśród cieni i echa, mieszkał Gniewomir, Cyklop o jednym ognistym oku i czuprynie rozwichrzonych włosów.
na rysunku: Cyklop
Był samotnikiem, którego obawiały się nawet najsilniejsze zwierzęta. Ludzie opowiadali o nim legendy – że potrafi jednym tupnięciem zatrząść lasem, a jego ryk wywołuje burzę nad całym królestwem.
Pewnego słonecznego poranka król Kazimierz, zamyślony pośród świerków, wspiął się na klif, by podziwiać panoramę swojego kraju.
na rysunku: Klif
Zachwycony pięknem tego miejsca, poczuł, że właśnie tutaj chciałby zbudować letnią rezydencję – z tarasem, z którego można by liczyć gwiazdy i słuchać śpiewu ptaków. Nie wiedział jednak, że naruszył teren należący do Cyklopa.
Budowa rozpoczęła się niebawem.
na rysunku: Las
Jeż pochłonięty zbieraniem idealnie okrągłych i gładkich kamieni, tygrys taszczył na grzbiecie belki, śpiewając wesołe piosenki. Gołąb roznosił wiadomości, wszędzie roztaczając pogodę ducha, a sprytny i ruchliwy karaluch sprawdzał, czy nigdzie nie leży żaden niepotrzebny pyłek. Praca szła jak z nut, aż nagle nocą, tuż po ukończeniu pierwszych murów, wydarzyło się coś dziwnego.
na rysunku: Tygrys
Wśród szumu wiatru i cichych szeptów sosen zjawił się Cyklop Gniewomir, który cicho jak cień zniszczył dorobek dnia. Zwykle grzmiący, tej nocy był cichy i nawet księżyc bał się wyjrzeć zza chmur. Rano zwierzęta i król oniemieli! Po twarzach popłynęły łzy rozczarowania, lecz siła przyjaźni i krzepiące słowa Kazimierza natchnęły wszystkich do pracy od nowa.
na rysunku: Jeż
Tak mijały kolejne dni i kolejne noce – budowa, zniszczenie, budowa, zniszczenie…
W końcu król Kazimierz postanowił rozwiązać zagadkę nocnych zniszczeń. Na noc pozostał wśród sosen z odważnym jeżem u boku. Zepsute gałązki i ślady ogromnych stóp prowadziły ich pod ciemną skałę . Ustawili się wśród mchów, cicho jak sarny, i czekali. Nagle las zadrżał: oto nadchodził Gniewomir! Kiedy bestia podniosła swą wielką nogę, by zburzyć świeżo wzniesioną ścianę, król wyskoczył zza drzewa, a jeż odważnie nastroszył kolce.
– Stój, Cyklopie! – zawołał Kazimierz stanowczym, lecz łagodnym głosem . – Czy nie lepiej byłoby nam rozmawiać, niż toczyć walki?
Gniewomir stanął zdziwiony. Przez chwilę w jego oku pojawił się błysk… łzy? Po raz pierwszy ktoś nie próbował go przeganiać, ale zechciał słuchać. Cyklop opowiedział więc o swej samotności, strachu przed zmianami i lęku, że wraz z domem straci także resztki wspomnień o rodzinie, którą przed laty utracił .
Król kucnął, patrząc na kolosalnego Gniewomira z troską i ciepłem:
– Każdy boi się czasem stracić to, co kocha. Pozwól nam być twoimi przyjaciółmi! Przecież razem możemy stworzyć coś wspaniałego – i nikt nie zabierze ci twojego domu. Zostaniesz naszym strażnikiem i współtwórcą .
Następnego ranka, kiedy złote promienie słońca rozświetliły klif, zwierzęta aż podskoczyły z radości, widząc jak Cyklop, ogromny i groźny, uśmiecha się nieśmiało, pomagając jeżowi układać kamienie. Tygrys podawał mu olbrzymie belki, a gołąb śmigał wokół, opowiadając całemu lasowi o tej niezwykłej przyjaźni. Karaluch, który nie bał się niczego, od razu zaproponował wielkie święto na cześć zgody i nowej współpracy .
Letnia rezydencja rosła, a wkrótce była najpiękniejszym pałacem wśród sosen – z wieżyczkami, fontannami i tarasami pełnymi kwiatów, na których tryskała zieleń, a ptaki urządzały regularne koncerty. A w sercu klifu zawsze płonęło światło – znak, że Gniewomir czuwa i strzeże królestwa, które wreszcie stało się także jego domem.
Od tamtej pory król Kazimierz, Cyklop Gniewomir i wszystkie zwierzęta żyli w czułej zgodzie, z szacunkiem i dumą opowiadając historie o tym, jak serce i dobroć potrafią zmienić nawet najgroźniejsze opowieści . I jeśli kiedyś, spacerując po mchu, usłyszysz cichy śmiech karalucha lub ujrzysz jak tygrys popatruje z zadumą na kwitnącą łąkę, być może znajdziesz też drogę do tajemniczej rezydencji – gdzie każdy czuje się kochany i bezpieczny, niezależnie od tego, czy ma dwie nogi, cztery łapy czy jedno wielkie oko.