Dawno, dawno temu, za siedmioma jeziorami i siedmioma lasami, leżało królestwo, które iskrzyło się magią niczym poranne krople rosy na pajęczej sieci.
na rysunku: Cyklop
Królestwem tym władał król Kazimierz, szlachetny i łagodny władca o ciepłych oczach, w których odbijało się letnie słońce i mądrość wielu pokoleń. Jego pałac, choć piękny i bogaty, najbardziej słynął z ogrodu pełnego różnobarwnych motyli i śpiewających ptaków, do którego każdy mógł zajrzeć i skosztować malin prosto z krzaczka.
Król Kazimierz miał szczególną słabość do puszystych zwierząt.
na rysunku: Karaluch
Pośród nich mieszkał jeż Franciszek, w którego kolcach plątały się listki, tygrys Gromosław, co choć groźnie wyglądał, miał miękkie serce i kochał śpiewać, gołąb Amadeusz, listonosz i plotkarz, oraz karaluch Bronisław, szef kuchni i nocny strażnik. We wszystkich zwierzętach król widział przyjaciół, a one w nim – opiekuna.
Pewnego dnia, gdy pierwsze promienie słońca wpełzły między liście wielkiego, magicznego lasu, król Kazimierz wybrał się na spacer, by pomówić z dzięciołem o nowych przepisach na malinową konfiturę.
na rysunku: Jeż
Wędrując, znalazł się pod wysokim klifem, którego szczyt okalały tumany porannej mgły niczym srebrzysty szal. Widok stamtąd był tak piękny, że aż zakręciło mu się w głowie – zobaczył całą swoją krainę, rozciągającą się aż po horyzont.
– Ach, jak cudownie byłoby tutaj mieć letnią rezydencję – westchnął.
na rysunku: Tygrys
Nie wiedział jednak, że klif ten już miał włodarza – straszliwego Cyklopa Gniewomira. Gniewomir samotnie żył w głębokiej jaskini, której strzegły pokręcone korzenie, sople i echowe westchnienia dawnych burz. Miał jedno oko, lecz widział nim wszystko, nawet w najmroczniejszą noc.
na rysunku: Las
Mówiono, że potrafi rozkazać burzy i pogonić chmurę z nieba. Lecz jego największym strachem była samotność, o której nikomu nie mówił.
Gdy król Kazimierz rozpoczął budowę letniej rezydencji, cały las ożył.
na rysunku: Goląb
Jeż Franciszek zbierał specjalne kamienie, z których można było ułożyć mozaikę przypominającą fale na jeziorze. Tygrys Gromosław z gracją dźwigał drewniane belki, śpiewając przy tym starą pieśń przodków, która dodawała otuchy zwierzętom i ludziom. Gołąb Amadeusz przemykał między gałęziami, niosąc królewskie listy i zaproszenia na pierwszy bal w nowej rezydencji, a karaluch Bronisław sprawdzał, czy praca idzie zgodnie z planem, notując wszystko w maleńkim notesiku.
na rysunku: Klif
Jednak pewnej nocy, gdy księżyc świecił srebrzyście i tylko sowy od czasu do czasu zerkały czujnie, Cyklop Gniewomir zakradł się na plac budowy. Swoją olbrzymią stopą zniszczył część muru, a z jego gardła wydarł się dziki śmiech, który przeszył noc. Rano budowniczowie zamierali z przerażenia na widok ruiny .
Król Kazimierz jednak nie poddał się tak łatwo. Codziennie odbudowywano zniszczenia, a Cyklop znowu przychodził i niszczył, każdej nocy coraz więcej. Choć zwierzęta zaczęły się bać, nikt nie chciał zostawić króla samego . Wtedy jeż Franciszek, najbardziej bystry ze wszystkich, zaproponował plan.
– Musimy dowiedzieć się, kto to robi. Ukryjmy się wśród liści i czekajmy – szepnął .
Tego wieczoru wszyscy skryli się pod wielkim, mchem porośniętym kamieniem. Czekali. Noc była cicha, aż nagle ziemia zadrżała . Na plac budowy wkradł się Gniewomir, jego oko błyszczało w ciemności jak latarnia. Zaczął przewracać kamienie i łamać gałęzie, gdy nagle z krzaków wyskoczyli król Kazimierz i jeż Franciszek z przyjaciółmi.
– Stój! – zawołał król . – Kim jesteś i dlaczego burzysz naszą pracę?
Gniewomir znieruchomiał. Nigdy nikt nie stanął mu na drodze. Jego serce, twarde jak skała, zatrzepotało niespokojnie . Potem, ku zdumieniu wszystkich, Cyklop usiadł na skale i opowiedział o swoich lękach. O tym, że przez lata nikt nie chciał być jego przyjacielem, a dom na szczycie klifu to wszystko, co miał.
Król Kazimierz słuchał z troską i wyciągnął do Gniewomira rękę .
– Nie zamieszkamy w twojej jaskini. Chcemy zbudować dom obok niej i być twoimi sąsiadami. Pomóż nam, a twoja jaskinia zawsze będzie bezpieczna . Możesz zostać Strażnikiem Królewskiego Klifu, opiekować się lasem i jego mieszkańcami.
Cyklop się wzruszył, a jedna, wielka łza stoczyła się po jego policzku, zraszając ziemię niczym poranna rosa.
Od tego dnia prace szły szybciej niż kiedykolwiek . Gniewomir okazał się wybornym budowniczym – z jego potężnych rąk wychodziły ściany mocniejsze niż dąb, a z ogromnej dłoni zbudował dla dzieci z lasu najdłuższą huśtawkę na całym świecie!
Do rezydencji przybywali wszyscy: sarenki z cynamonowymi oczami przynosiły leśne przysmaki, borsuki grały na fujarkach, a nawet stare drzewa przyglądały się z dumą, jak las staje się domem dla wszystkich – i silnych, i słabych.
W końcu nadszedł dzień wielkiego otwarcia. Król Kazimierz usiadł na ganku, popijał lipową herbatę, a obok niego siedział Cyklop Gniewomir, opowiadając historię o gwiazdach . Franciszek, Gromosław, Amadeusz i Bronisław śmiali się, dokazując razem z dziećmi i zwierzętami. Teraz każdy mógł czuć się tu bezpieczny i kochany, niezależnie od tego, czy miał futro, pióra, czy twardą skorupkę.
A jeśli zawitasz kiedyś do Magicznego Lasu, nie zdziw się, że spotkasz olbrzyma o jednym, mądrym oku, śpiewającego tygrysa czy jeża z notesem pod pachą . Bo w królestwie króla Kazimierza nawet nocne lęki mogą zmienić się w przyjaźń, jeśli tylko odważymy się porozmawiać i zaufać innym.