Dawno, dawno temu, w Krainie Mieniących się Tęcz, miejscu utkanym z magii i cudów, panował król Leopold – mąż o sercu szlachetnym, mądrości nieprzeciętnej i oczach zawsze rozbłyskujących uśmiechem.
na rysunku: Delfin
Jego królestwo przypominało bezkresną pocztówkę: od lśniących, srebrnych fal Wielkiego Jeziora na północy, po zielone, bujne ogrody Oazy Nadziei na południu, z lasami, w których drzewa opowiadały własne legendy, bawiąc dzieci i dorosłych.
Król Leopold dbał o każdy zakątek swojej ziemi i każdego poddangego – człowieka, zwierzę, nawet najmniejszego owada. Nocą wybiegał na wieżę zamku, by nasłuchiwać śmiechu i szczebiotu życia, bo wtedy miał pewność, że wszystko jest na swoim miejscu.
na rysunku: Tropikalna rybka
Ale pewnego dnia ciszę zakłóciła wieść niepokojąca. Mroczny nekromanta – Mordek o oczach zimnych jak najgłębsza otchłań jeziora i płaszczu uszytym z cieni – skrył się w zakazanym zamczysku na krańcu królestwa. Tam knuł swój paskudny plan: zbudować armię nieumarłych, by rzucić cień na światło Krainy Mieniących się Tęcz.
na rysunku: Jezioro
Długo Leopold wpatrywał się wieczorem w odległy horyzont rozmyślając: jak ocalić królestwo, nie tracąc go w mroku i strachu? Rozumiał, że w tej walce nie liczy się tylko odwaga, lecz i spryt, siła przyjaźni oraz mądrość współpracy. Więc kiedy nadszedł poranek, zebrał swój oręż – nie tylko miecz, ale też uśmiech, dobre słowo i medalik nadziei – i postanowił znaleźć sojuszników tak niezwykłych, jak niezwykła była jego ojczyzna.
Jako pierwsza dołączyła Kasia – koza o sierści białej jak świeży śnieg w górach Rozśmianych Szczytów.
na rysunku: Nekromanta
Kasia całymi dniami skakała między skałkami Oazy, śpiewała piosenki i rozwiązywała zagadki trudniejsze niż labirynty w pałacowym ogrodzie. Prosto, śmiało i radośnie przyjęła wyzwanie, bo uwielbiała przygody i czuła, że dobro musi zwyciężyć.
Wkrótce ich wędrówka zawiodła ich nad brzeg Jeziora – tu, w końskiej toni, żył Wojtek, wół tak potężny, że zdawał się być filarem całego świata.
na rysunku: Oaza
Grzbiet miał mocny niczym stal, ale serce najczulsze – nigdy nie przechodził obojętnie obok płaczącego dziecka czy zgubionej wiewiórki. Dołączył do drużyny, niosąc na swym grzbiecie nie tylko ciężkie bagaże, ale i nadzieję.
Gdy dotarli do turkusowych wód Błękitnego Jeziora, dostrzegli, jak w słonecznym blasku tańczą delfiny i egzotyczne rybki o łuskach jak płatki róż.
na rysunku: Koza
Najszybsza była Daria, delfinica, co zamiast zwyczajnej płetwy miała srebrny księżyc namalowany przez wróżki. Z radosnym świstem zgodziła się pomóc, zanim jeszcze król zdążył otworzyć usta. Przy niej pływał Ryszard – rybka, która znała język każdego stworzenia i potrafiła zmienić kolor, by przekazywać tajne wiadomości.
na rysunku: Wół
Gdy drużyna wyruszyła do zamku Mordeka, droga zmieniła się w prawdziwy szlak przygód. Musieli przechytrzyć pułapki magicznych pnączy, rozproszyć mgły zamieniające podróżnych w kamień, a także rozwiązać zagadki Szepczącego Lasu – największej biblioteki świata, w której drzewa recytowały sonety.
W końcu dotarli pod mroczne mury zamczyska . Armia nieumarłych wirowała wśród dymu i świateł, stukając kościanymi palcami o czarne tarcze. Tam Kasia, skacząc z wdziękiem i sprytem, zaprowadziła zamęt wśród pierwszych szeregów, mieniąc się jak błyskawica. Wojtek rykiem rozgonił część nieumarłych, przerzucając wielkie głazy tak, jakby były to pierniki na święta .
Daria, zwinna jak błysk złota pod taflą wody, wypłynęła na chwilę ze swego żywiołu, by wspiąć się do zamkowego okna. Ryszard, zamieniwszy kolor łusek na mroczny granat, wyśpiewał podziemnym nietoperzom pieśń pokoju – a one, uroczo rozbrykane, uwolniły most zwodzony, wpuszczając bohaterów do środka.
Wielkie starcie rozegrało się w sali tronowej . Król Leopold – z duszą pełną miłości do swego ludu – rzucił wyzwanie Mordekowi. Nekromanta miotał czarami, lecz Leopold nie był sam. Zwierzęta rozproszone w zamku współpracowały: Kasia odbierała nekromanckie księgi, Wojtek zasłaniał króla przed mrocznymi błyskawicami, a Daria i Ryszard łączyli moc światła i kolorów, by rozproszyć złowrogie zaklęcia .
Gdy nekromanta przygotował potężne zaklęcie ostatniej szansy, Król, wyciągnąwszy Medalik Nadziei, przemówił – nie groźbą, lecz ciepłym głosem: „Nie tędy droga, Mordek, w naszym świecie dobro zawsze odnajdzie więcej światła niż zło!”
Moc medalu połączyła się z sercami przyjaciół i rozhulała całą salę w kaskadzie barwnych świateł tak jasnych, że zamek aż zadrżał w posadach. Mordek opadł z sił, a czar jego runął, rozpraszając armię nieumarłych w pył.
Król Leopold, drużyna zwierząt i mieszkańcy królestwa wiwatowali . Potem wszyscy, zmęczeni ale szczęśliwi, wrócili do zamku, gdzie zorganizowano bal pod rozgwieżdżonym niebem, na którym nawet drzewa i kamienie tańczyły do świtu.
Od tej pory Kraina Mieniących się Tęcz była bezpieczniejsza i szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Ludzie i zwierzęta – dzięki mądrości króla, odwadze przyjaciół i magii dobroci – wiedzieli już, że razem przetrwają każdą burzę .
A gdy noc zapadała, król Leopold tulił swe zwierzęta i szeptał: „Było warto, bo gdzie czai się zło – tam prawdziwa przyjaźń potrafi je rozświetlić.”
I właśnie dlatego legenda o królu, zwierzętach i pokonanym nekromancie po dziś dzień powiewa wśród szeleszczących traw i śmiga z wiatrem nad kolorowym królestwem. A teraz, gdy księżyc świeci jasno, a gwiazdy szemrzą bajkami nad twoją poduszką – pora zamknąć oczy i śnić o własnych przygodach . Dobranoc, kochanie!