Dawno, dawno temu, gdzieś na granicy bezkresnej, rozpalonej słońcem pustyni i tajemniczych ruin pradawnego miasta, rozciągała się niezwykła kraina.
na rysunku: Czarownik
Było to miejsce, gdzie wiatr świszczał wśród piasków, niosąc opowieści z odległych zakątków świata, a księżyc srebrzył się wysoko nad wypalonymi słońcem murami starego miasta. W tej właśnie krainie stała skromna, ale bardzo gościnna chata, otoczona niewielkimi polami. Tam mieszkał Janek – rolnik, ale nie taki zwyczajny! Janek miał zawsze bystre oko, spryt w głowie i serce otwarte na wszystkie istoty – od najmniejszych muszek po królewskiego lwa.
na rysunku: Ruiny
Rzadko kto mógł się równać z jego odwagą. Choć prowadził spokojne życie, jego przyjaciele byli nietuzinkowi: indyk o imieniu Ferdynand, słynący z pomysłowości i dystyngowanego ogona; wiewiórka Klementynka, najszybsza i najzręczniejsza z mieszkańców tej krainy; lew Maurycy, którego ryk rozchodził się echem aż po najwyższe wydmy; oraz papuga Gizela, wielobarwna i wygadana dama, która znała wiele sekretów.
Pewnego popołudnia, gdy Janek spoglądał na swoje pola dosłownie rozpalone od gorąca, dostrzegł, że ziemia stała się twarda jak pień starego drzewa, a łodygi zbóż wyginały się blade i przegrzane.
na rysunku: Pustynia
– Coś niedobrego dzieje się z naszą krainą – westchnął. – Przysięgam, znajdę tego, kto za tym stoi.
Niezwłocznie zwołał parlament swoich przyjaciół.
na rysunku: Wiewiórka
Zwierzęta przyszły pod drzewa morelowe, podskakując z niecierpliwości. Wkrótce wyruszyli razem na poszukiwanie przyczyny nieszczęścia. Szli przez szeleszczące, spieczone trawy, a Ferdynand rozkładał swoje pióra jak wachlarz, chroniąc ich przed najgorętszymi promieniami słońca, Klementynka skakała z kamienia na kamień, przynosząc im chłodne, sprytnie schowane orzechy, Maurycy torował drogę i odstraszał hieny, a Gizela wypatrywała z góry zbłąkanych wędrowców, pomagając im wrócić na drogę.
na rysunku: Indyk
W drodze przez pustynię spotkali wiele zwierząt: pustynne myszy, które skarżyły się, że nie mogą znaleźć kropli wody; kolczaste jeże szukające cienia pod kaktusami; i niewielkie gekony, które z lękiem wyłaniały się spod kamieni. Wszyscy opowiadali to samo – o złym czarnoksiężniku z ruin miasta, który rzucił potężną klątwę na całą krainę.
Pod osłoną nocy dotarli do Warszadornych – ruin starego miasta, gdzie legendarny czarnoksiężnik miał swoją samotnię.
na rysunku: Lew
Miasto to, niegdyś pełne życia i śmiechu, dziś milczało. Cienie padały dziwnie, a wiatr jakby szeptał pośród kamiennych kolumn. Ze szczytu jednej z wież pojawił się on – wysoki, w ciemnej pelerynie, z oczyma błyszczącymi jak dwa żarzące się węgle.
na rysunku: Papuga
Janek odważnie wystąpił naprzód. – Przybyliśmy prosić, byś zakończył nieszczęście – powiedział stanowczym głosem.
Czarnoksiężnik roześmiał się lodowato . – Nikt jeszcze nie stawił mi czoła! – zakrzyknął. – Nie zdejmę klątwy, nie ma takiej siły!
Ale sprytni przyjaciele mieli inny plan. Ferdynand, wykorzystując swoje imponujące pióra, zatańczył wokół czarnoksiężnika, przesłaniając mu widok na wszystko, co działo się dookoła . Klementynka, szybka jak błyskawica, zakradła się od tyłu i zaczęła plątać buty czarnoksiężnika, przez co potykał się i denerwował coraz bardziej. Maurycy, swoim potężnym rykiem, wytrącił z pewności nawet magika – jego różdżka aż zadrżała w kościstej dłoni! Wreszcie Gizela, korzystając ze swojego daru przemawiania do serc, zaciekawiła czarnoksiężnika niezwykłymi opowieściami o przyjaźni i pomocy.
W pewnym momencie zmęczony mag padł na kolana i ze łzami w oczach wyszeptał: – Dlaczego się nie boicie? Dlaczego nie uciekacie, jak wszyscy inni?
– Nie boimy się – odpowiedział Janek – bo jesteśmy razem, bo dobro zawsze znajdzie sposób, by pokonać zło .
Czarnoksiężnik poczuł coś, czego nigdy nie znał – skruchę i tęsknotę za przyjaźnią. Jego serce zmiękło, a czary zaczęły się rozwiewać jak poranna mgła. Puknął magiczną różdżką w piasek i odczarował całą krainę .
Nagle z nieba popłynął deszcz, grube krople spadały na spieczoną ziemię z radosnym pluskiem. Kwiaty otwierały pąki, a strumienie wypełniały się życiodajną wodą, z której mogły pić spragnione zwierzęta. Kraina rozkwitła, a jej mieszkańcy opuścili domki, by świętować ze śmiechem i muzyką .
Janek ze swoimi dzielnymi towarzyszami wrócili do domu dumni i szczęśliwi. Wiedzieli, że prawdziwa odwaga rodzi się z przyjaźni, a nawet zły czarnoksiężnik potrafi się zmienić dzięki dobroci i sprytowi.
A teraz, gdy gwiazdy mrugają na nocnym niebie, czas na bajkowy sen o krainie, w której dobro zawsze potrafi zwyciężyć . Zamknij więc oczka, moja kochana wnuczko, i śnij o pięknych przygodach!
Dobranoc, kolorowych snów!