Dawno, dawno temu, w jednej z najpiękniejszych, spalonych słońcem krain na świecie, gdzie morze szumiało leniwie o malachitowe brzegi, a w oddali szumiały stare, tajemnicze lasy, żył sobie pewien rycerz.
na rysunku: Koala
Miał na imię Kazimierz i znali go wszyscy – od wysokich gór po najdalsze bagienne równiny. Chociaż był postawny i silny, skrzyły mu się oczy psotą i figlarnością, a pod hełmem skrywał uśmiech dobrego druha. Nie byłby jednak takim rycerzem, gdyby nie jego banda niezwykłych przyjaciół: koala Kasia o łapkach delikatnych jak aksamit, roztropne kaczki, ostrożne, lecz zawsze gotowe do zabawy kurczaki oraz sprytna wydra Wanda, która zawsze miała błysk w oku i głowę pełną pomysłów.
na rysunku: Ruiny
Pewnej nocy, gdy na niebie rozlało się srebro księżyca, z okolicznych wiosek rozniosły się krzyki i lamenty. Po wodzie niosły się ciemne, niepokojące odgłosy, a pod powierzchnią morza coś wielkiego budziło się do życia. To potwór morski poruszył się w swej głębinowej kryjówce – ogromny, z łuskami lśniącymi jak odbicie gwiazd w tafli wody, z oczami jak błyszczące bursztyny.
na rysunku: Klif
Od tamtej pory fale były niespokojne, a nocami przy brzegu rozbrzmiewało niskie, groźne pomrukiwanie. Nikomu nie udało się jeszcze zobaczyć potwora z bliska – chyba, że komuś udało się poszczęścić..
na rysunku: Kaczki
. lub raczej nie poszczęścić..
na rysunku: Kurczak
.
Kiedy wieść o tym dotarła do Kazimierza, nie wahał się ani chwili. Włożył swoją lśniącą zbroję, przypasał miecz, przytulił przyjaciół na do widzenia i wyruszył w stronę klifu, gdzie według legend znajdowała się grota potwora.
na rysunku: Potwór Morski
To nie był zwyczajny klif – sięgał wysoko w niebo, strzegł ruin dawnych zamków, a poranne mgły osiadały na nim jak białe welony starych dam. Stare ruiny szumiały opowieściami, a spod sterty pękniętych kamieni czasem wyglądał pyszczek lisa lub sarenki. Tam właśnie, na porośniętej mchem skale, czekała Kasia – koala, która kochała muzykę i niosła ze sobą bębenek podarowany dawno temu przez dziadka z dalekiej Australii.
na rysunku: Foka
– Drogi Kazimierzu, wiesz.. . – zaczęła szeptem Kasia, obejmując bębenek – potwór zawsze wychodzi z głębin, gdy słyszy bicie bębnów. Dawni mieszkańcy tych ziem wykorzystywali rytmy, by rozmawiać z morskim duchem. Ale potwór boi się dźwięków, są dla niego jak czary . Może w tym znajdziesz ratunek dla naszych wiosek?
Rycerz uśmiechnął się chytrze. – Przyjaciółko moja, bądź gotowa – powiedział. – Wierzę, że wspólnie damy mu nauczkę, jakiej nie zapomni!
Tuż obok, zza zwalonych kolumn wyłoniła się banda kaczuszek – wszystkie w rządku, z nożkami szybciutko przebierającymi wśród paproci – oraz grupka kurcząt w złotych, puszystych kubraczkach . Gdy wiatr przyniósł rytmiczne bicie bębenka, wszechświat jakby wstrzymał oddech. Z głębi morza najpierw wyłoniły się czarne macki pokryte srebrzystym śluzem, potem ogromne grzbiety, a na końcu spojrzały na nich para hipnotyzujących oczu.
Nim ktokolwiek mógł uciec, z morza wygramolił się straszliwy potwór . Jego łuski połyskiwały złotem i szmaragdami. Przy każdym dźwięku bębna ruszał łapami, kręcąc się, ślizgał i pląsał jakby sam nie panował nad sobą. Potwór kląskał zębiskami, a wokół rozchodził się niesamowity zapach morskiej bryzy i czegoś ... smoczego .
Kazimierz wiedział, że musi wykorzystać ten chaos. Wskoczył na bliską skałę, zamachał chorągiewką, a wtedy kaczki ruszyły do ataku! Ich pióra wirowały, osiadały na łuskach potwora, czyniąc go niezdarnym jak balon we mgle. Kurczaki kręciły się w piruetach, podskakiwały wesoło, tak że biedny morski mieszkaniec zieleniał ze zdziwienia i nie potrafił ich złapać .
W tym samym czasie wydra Wanda, sprytna niczym lis na polowaniu, przytaszczyła z jaskini starą rybacką sieć. Cichutko, jak tylko wydry potrafią, dogadała się z kaczkami i rycerzem. Wszystko działo się w mgnieniu oka: gdy potwór był już kompletnie oszołomiony – piórami, pląsem i dźwiękiem bębna – wszyscy zarzucili sieć, która szczelnie oplątała go jak magiczny kokon .
Potwór zatrząsł się w sieci, zamrugał bursztynowymi oczami i już wiedział – tutaj nie wygra. Kazimierz zeskoczył na piasek i stanął, patrząc prosto we wzrok potwora.
– Posłuchaj, wielki morski stworze: jeśli chcesz kiedyś jeszcze poczuć ciepło promieni nad wodą i łagodny dotyk fal, musisz obiecać, że już nigdy nie skrzywdzisz żadnej wioski .
Potwór, choć był dumny, przytaknął ze smutkiem. Zanurzył się powoli z powrotem w fale, zostawiając po sobie ogromny szmaragd, który miał być symbolem zgody i pokoju.
Wkrótce wszystkie zwierzątka i dzielny Kazimierz zostały zaproszone przez mieszkańców na wielkie święto na zamkowym dziedzińcu . Stoły aż się uginały od pysznych serników, czekoladowych musów i malinowych soków, a w powietrzu unosił się śmiech dzieci. Przyjaciele tańczyli, opowiadali sobie anegdoty, grały na bębenku, a nawet potwór morski przysłał na znak zgody błyszczące muszle.
Od tamtej pory, każdego wieczoru, gdy dzieci tuliły się do poduszek, rodzice opowiadali im o dzielnym rycerzu Kazimierzu i jego niezwykłych przyjaciołach . A z najgłębszych morskich głębin od czasu do czasu rozlegał się dźwięk bębenka, jakby sam potwór śnił o zgodzie i dawnych przygodach.
Tak kończy się opowieść o rycerzu i morskich tajemnicach, a kto wie, czy nie spotkają ich kolejne, jeszcze bardziej szalone i cudowne przygody. ..? Cicho już, śpij, moja wnuczko. Niech przyśni Ci się Kazimierz i cały jego bajeczny świat .