Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze mgła unosiła się leniwie nad szmaragdowymi łąkami, a w koronach prastarych drzew leśne ptaki wyśpiewywały swe baśniowe melodie, żył w krainie pełnej czarów dzielny rycerz o imieniu Walenty.
na rysunku: Krowa
Nie był to zwyczajny rycerz, ach, co to to nie! Dzięki sercu wielkiemu jak dąb i rozumowi bystremu jak nurt rzeki, Walenty cieszył się szacunkiem każdego – od najmniejszych myszek, po dumne jelenie.
Złota zbroja lśniła mu na ramionach, a miecz przy boku odbijał blask słońca, lecz jeszcze piękniejsze od każdego oręża były jego odwaga i dobroć. Wiedział rycerz, że w cieniu pradawnego boru, gdzie nawet najstarsi gajowi nie śmieli się zapuszczać, kryje się groźny wampir.
na rysunku: Złota rybka
Wadim – bo tak brzmiało imię tej postaci – przez lata rósł w opowieściach dzieci i szeptach gospodyń, aż stał się postrachem całej krainy.
Jednak Walenty nie był taki jak inni wojownicy. Postanowił raz na zawsze położyć kres strachowi, który mącił spokój mieszkańców.
na rysunku: Wampir
Wziąwszy ze sobą odwagę i zapasy miodowych ciastek pieczonych przez babcię, ruszył przez las, gdzie oddechy drzew i szelest liści tworzyły pradawną pieśń.
Na skraju gęstwiny spotkał Wandę – roziskrzoną jak bursztyn wiewiórkę, której ogonek drżał jak liść na wietrze. – Rycerzu! – zakwiliła.
na rysunku: Jezioro
– Mój przyjaciel Henryk, nasz dzielny jeż, wpadł do wielkiego jeziora! Pomóż mu, proszę!
I tak Walenty, nie namyślając się długo, pobiegł co sił za Wandą przez omszały gąszcz. Dotarłszy na brzeg jeziora, zobaczył biednego Henryka, który całą swą siłą trzymał się wystającej z wody gałęzi, a łezki spływały mu po kolczastych policzkach.
Na pobliskim wzgórzu przemykały białe chmury, a pośród nich majestatyczna krowa – Klementyna.
na rysunku: Statek
Była ona sowicie umięśniona i mądra jak sto ksiąg, a jej kopytka lekko stukały w kamienie. Zauważyła, że dzieje się coś ważnego i pragnąc pomóc, zsunęła się pędem z pagórka w kierunku jeziora. – Cóż tu się dzieje?! – zapytała, zatrzymując się tuż przy towarzyszach.
na rysunku: Jeż
Wspólnie wymyślili chytry plan. Walenty przytrzymał Klementynę za nogę, a ona zanurzyła długi, gruby ogon w chłodnej wodzie, by Henryk mógł się wdrapać. Jeszcze Wanda zwinnie przyniosła gałązkę, by uspokoić jeża i pomóc mu sięgnąć ogona Klementyny.
na rysunku: Wiewiórka
Cała operacja skończyła się sukcesem – Henryk wylądował bezpiecznie na zielonej darni, a przyjaciele obsypali go uściskami.
Nagle w ciszy zaczęły rozbrzmiewać delikatne pluski. Z jeziora wyłoniła się złota rybka – lśniąca, z oczkami niby kryształki, z łuskami przetykanymi szmaragdowym blaskiem . – Jestem Ryszard – przemówiła głosem cichym jak westchnienie. – Za odwagę i okazane serce, spełnię jedno wasze życzenie…
Przyjaciele zamarli w zachwycie. Co tu wybrać? – szepnął Henryk z drżeniem . – Może ogromny zapas orzechów? – rozmarzyła się Wanda. – Albo wiecznie zieloną łąkę? – zamyśliła się Klementyna. Ale to Walenty miał plan . – Ryszardzie, pomóż nam dostać się do groty Wadima. Raz na zawsze wyzwolimy krainę od strachu!
W jednej chwili magiczna fala objęła ich i nagle znaleźli się na cudownym statku, którego żagle wypełniały się różami wiatru i opowieściami wszystkich pokoleń. Jezioro rozświetliło się jakby tysiącem księżyców, a pośród szumu fal, drużyna czuła, że żegluje ku przeznaczeniu .
Czas mijał łagodnie i wesoło. Walenty uczył Klementynę wymachiwać łagodnie mieczem, Wanda podpatrywała lecące ptaki i próbowała strzelać z łuku do przenoszących się nad wodą cieni, a Henryk trenował zwijanie się w kolczastą kulkę, by, jeśli trzeba, toczyć się niczym błyskawica. Wspólnie śpiewali pieśni, a wieczorami podziwiali blask gwiazd i rozważali, czym naprawdę jest prawdziwa odwaga .
W końcu statek przybił do skalistego brzegu porośniętego purpurowym wrzosem. Wśród głazów, w mroku przypominającym tajemnicze bajki szeptane przy kominku, kryła się grota Wadima. Jej wejście otaczały wijące się korzenie niczym palce pradawnych duchów .
Skuleni, lecz pełni determinacji, przyjaciele ruszyli do środka. Zagubieni w korytarzach mroku, dotarli w końcu do ogromnej komnaty, gdzie serce groty biło grozą i tajemnicą. Tam, wśród srebrnych pajęczyn, na aksamitnej trumnie spoczywał Wadim . Jego blada twarz była spokojna, jakby nie znała już zła.
Przy jego dłoni leżał list. Walenty, czując ciężar historii, rozwinął kartkę . Oczy mu się zaszkliły od wzruszenia: "Byłem kiedyś dobrym człowiekiem, lecz zła czarownica zamieniła moje serce w lód. Jeśli ktoś zdoła to przeczytać, niechaj nie boi się miłosierdzia, bo tylko ono może roztopić moją klątwę. Proszę, pomóżcie mi!" .
Przyjaciele zamiast mieczy, wyciągnęli do wampira dłonie. – Pomóżmy mu, bo każdy zasługuje na drugą szansę! – zawołała Klementyna. Pełni współczucia, wyruszyli śladem leśnych duchów, które wskazały im ścieżkę przez tajemne polany i strumyki, aż dotarli do chatki czarownicy .
Stara wiedźma miała nos zadarty i włosy splecione w warkocze, a jej chata była pełna zaczarowanych amuletów. Słysząc prośby dzielnych przyjaciół, zmiękło jej serce. – Jeśli walczycie o sprawiedliwość i jesteście gotowi poświęcić swój czas i siły, zdejmę klątwę, lecz musicie wykazać się największą cnotą – przebaczeniem . – Walenty bez wahania się zgodził.
Klątwa opadła z Wadima niczym cień znikający o świcie. Tam, gdzie była ciemność, zajaśniało światło . Wadim zalał się łzami wdzięczności i dołączył do przyjaciół. Wrócili razem do krainy, gdzie opowiadali dzieciom o odwadze, sile serca i potędze wybaczenia. Dzięki nim każda noc była teraz spokojna, a księżyc jaśniał jaśniej niż kiedykolwiek .
A kiedy wiosna niosła nowe opowieści, a wiatr szeptał legendy wśród liści, cała kraina żyła długo i szczęśliwie. A wy, kochane dzieci, śnijcie teraz o przygodach Walentego, Wandzie, Klementynie, Henryku i łagodnym Wadimie. Bo nawet najbardziej mroczne serce można rozjaśnić przyjaźnią . Dobranoc, maluszku!