Dawno, dawno temu, pośród łagodnych wzgórz, szeptów wysokich traw i szemrzących strumieni, leżała niewielka wioska o nazwie Borkowo. Była to osada pogodna, zamieszkana przez ludzi prostolinijnych i dobrych, gdzie każdy znał się z każdym, a poranne pozdrowienia rozbrzmiewały echem na brukowanych ścieżkach. Mieszkańcy Borkowa mieli szczęście – opiekowała się nimi Wanda, czarownica nie byle jaka, lecz dobra, mądra i sercem tak wielkim, jak lasy, które otaczały ich domy.
na rysunku: Koń
Wanda pochylała się nad każdą krzywdą i radością. Leczyła złamane kończyny, koiła smutki herbatą z dzikiej róży, a dzieciom potrafiła wyczarować śnieg w najbardziej upalne lato. Mieszkańcy ufali jej bardziej niż swoim własnym oczom.
na rysunku: Lew
Jej chatka, opleciona bluszczem i opleciona śpiewem ptaków, stała na skraju lasu, otoczona ogrodem pełnym ziół i tajemniczych kwiatów.
Pewnego cichego zmierzchu, gdy niebo zaczynało różowieć, a powietrze pachniało miodem i macierzanką, nad wioskę nadciągnęły ciemne, ciężkie chmury. Z ich głębi, przy akompaniamencie niespokojnych wiatrów, przybył Nekromanta – istota o duszy tak zimnej, jak lodowa pustynia.
na rysunku: Małpa
Jego oczy jarzyły się zielonym, fałszywym blaskiem. Skryty w obszernej, czarnej pelerynie, unosił się ledwo nad ziemią, a jego srebrzyste włosy zdawały się być utkane z mgły. Marzył o zawładnięciu Borkowem, by uczynić z niego źródło swojej potęgi.
na rysunku: Pies
Już pierwszej nocy zamek nekromanty wyrósł jak upiorna perła nad lasem – mroczny, wysoki, nieprzyjazny jak kamień. Z jego wnętrza powoli sączyła się czarna magia: kwiaty więdły, studnie wysychały, a zwierzęta znikały wśród trzcin bez śladu. Mieszkańcy drżeli, chowając się w domach, a nocą słychać było tylko świst lodowatego wiatru i szept cieni.
na rysunku: Małpa
Wanda, wiedząc, że to nie czas na lęk, postanowiła zebrać swoich najwierniejszych sprzymierzeńców. Do chatki pełnej ziół i magicznych świec po cichutku zakradła się Koza – biała z łaciastym uszkiem. Jej oczy błyszczały jak agaty, a różki pulsowały delikatnym światłem.
na rysunku: Hipopotam
Koza potrafiła szeptać zaklęcia ze starodawnych ksiąg – żadna klątwa nie była jej obca.
Na miękkich kopytach wpadł też Koń, dawny przyjaciel Wandy. Jego czarna grzywa lśniła jak obsydian, a pod kopytami rozkwitały stokrotki.
na rysunku: Nekromanta
Koń nigdy się nie bał, a prędkość jego galopu równa była wiatrowi. Wędrował po lesie jak duch, zwiadowca i obrońca.
Kiedy w chatce rozbrzmiała melodyjna nuta, drzwi z hukiem otworzył Hipopotam w złotej kamizelce.
na rysunku: Koza
Choć wielki i pozornie niezdarny, hipopotam był mistrzem ochrony: kiedy tupnął nogą, wokół niego wyrastały świetliste bariery chroniące przed czarną magią. „Nie damy się złu!”, zagrzmiał, aż zadrżały ściany.
Z dachu zsunęła się zwinna Małpka, nosząca fioletową pelerynkę . Była sprytna i ciekawska – nawet najmniejsze zaklęcie czy skrzętnie ukrytą wskazówkę potrafiła wypatrzyć. Żadne zamknięte drzwi nie były jej przeszkodą.
Z krzaków wynurzył się Lew, o lśniącej grzywie i oczach bystrych jak gwiazdy . Jego ryk rozpraszał ciemność, a sama jego obecność dodawała otuchy i siły wszystkim stworzeniom w okolicy.
Ostatni dotarł Szimpan – drobny, zwinny, z kołtunem sierści i czapeczce dziwacznie przekrzywionej. Prawdziwy mistrz tworzenia magicznych pułapek oraz podstępnych iluzji . Każde jego podskoki zwiastowały wygłupy, lecz w walce z potęgą zła był niezastąpiony.
Wanda spojrzała na swoich przyjaciół. „Nie możemy pozwolić, by Nekromanta odebrał nam światło i radość”, powiedziała . Razem, pod osłoną nocy, wyruszyli do serca mrocznego lasu, gdzie kłębiła się moc nekromanty.
Droga była pełna niebezpieczeństw: czarne sępy przesłaniały niebo, a cienie wyciągały się w stronę podróżników. Hipopotam ochraniał całą drużynę magicznymi barierami, Małpka odnajdywała bezpieczne ścieżki, a Koń przenosił szukających ratunku przez rwące potoki . Lew swoim rykiem przepędzał duchy i mary, a Szimpan zastawiał pułapki na ciemne istoty. Wreszcie, dotarli przed bramę zamku.
W sercu fortecy Nekromanta czekał . Rozpętał wir ciemnych płomieni, a z jego palców strzelały wiązki błękitnego ognia. Wanda spojrzała mu prosto w oczy. – To twoje czyny świadczą o tobie, nie potęga! – krzyknęła i rozłożyła ramiona . Koza wyrecytowała zaklęcie starym dialektem, Hipopotam tupnął nogą, Lew zaryczał, a Małpka i Szimpan puścili w ruch pajęczynę iluzji i pułapek.
Bitwa była długa i wyczerpująca. Nad zamkiem grzmiały pioruny, powietrze drgało od magii . Lecz dobro, mądrość, odwaga i współpraca przewyższyły nawet najczarniejsze sztuczki Nekromanty. Ostatecznie czarny mag, zwyciężony przez światło, rozpłynął się jak opar, a jego zamek zapadł się pod ziemię, ustępując miejsca kwitnącej łące.
Wioska odzyskała dawny blask . Studnie znowu rozbrzmiewały pluskiem wody, kwiaty rozkwitły, a zwierzęta wróciły do lasów. Wanda i jej niezwykli pomocnicy stali się legendą. Ich imion uczyły się dzieci, opowiadano o nich przy ogniskach i w snach .
Od tej pory Borkowo żyło spokojnie i radośnie. Mieszkańcy wiedzieli, że ich bezpieczeństwa pilnuje nie tylko magiczna czarownica, ale i przyjaciele, a największą siłą jest dobro, które łączy wszystkich – niezależnie od tego, czy mają dwie nogi, cztery kopyta, skrzydła czy ogon.