Dawno, dawno temu, hen za siedmioma lasami i siedmioma górami, w rozległej, baśniowej krainie pełnej magii i cudów, panował Król Leopold.
na rysunku: Jezioro
Wyobraź sobie, drogie dzieciątko, że jego królestwo rozciągało się szeroko niczym zielony kobierzec, od lśniących wód Wielkiego Jeziora na północy, aż po rozświetloną słońcem Oazę Nadziei na południu.Cała kraina pełna była zaczarowanych lasów szumiących od tajemnic, kolorowych łąk, na których zawsze kwitły kwiaty, i błękitnych rzek, wijących się jak wstążki wśród górskich szczytów.
Król Leopold był nie tylko mądrym i sprawiedliwym władcą, lecz również rycerzem o wielkim sercu.
na rysunku: Wół
Nosząc złotą koronę z kamieniem w kształcie gwiazdy, zawsze troszczył się o swój lud i codziennie przechadzał się po królewskich ogrodach, rozmawiając z mieszkańcami. Ludzie kochali go za łagodność, zwierzęta ufały jego dobremu sercu, a dzieci przybiegały, by posłuchać opowieści opowiadanych przez króla.
Pewnego wieczoru, gdy księżyc jak wielka srebrna łódź unosił się nad zamkiem, do Leopolda przybiegł wierny sługa Filip z wieścią pełną grozy:
– Wasza Wysokość, na wschodnich rubieżach królestwa pojawił się zły nekromanta Mordek! Grozi, że zbuduje armię nieumarłych i zniszczy wszystko, co znamy!
Król zafrasował się, lecz nie zawahał ani chwili.
na rysunku: Nekromanta
Wiedział, że musi działać. Mordek, czarownik o oczach jak ślepia sowy i płaszczu z czarnego weluru, zamieszkał w zamczysku tak starym, że jego mury pamiętały prehistoryczne smoki. Czarna mgła snuła się wokół jego fosy, a z okien czasem wydobywały się upiorne światła.
na rysunku: Delfin
Leopold postanowił stanąć oko w oko z Mrokiem, ale wiedział, że nawet najdzielniejszy z ludzi potrzebuje wsparcia. Gdy gwiazdy jeszcze mrugały na niebie, wyruszył na wielką przygodę, mając nadzieję, że odnajdzie sprzymierzeńców godnych tej misji.
Pierwszą z nich była Kasia, figlarna i sprytna koza, jakiej nie widziano nigdy w krainie.
na rysunku: Koza
Długa broda plątała jej się w zębach, odbijając w wietrze, a oczka błyszczały jak dwa bursztyny. Słynęła z tego, że potrafiła wskoczyć na najwyższą skałę i w jednym podskoku objeść całą półkę z ziołami.
– Królu! – zarechotała wesoło.
na rysunku: Oaza
– Słyszałam twój niepokój. Zabieram swoje kopytka, by Ci towarzyszyć, lecz wiedz, że nawet ciasto drożdżowe przede mną nie ucieknie!
Roześmiał się Leopold i ruszyli dalej. Wśród szeleszczących traw, gdzie słońce odbijało się w kroplach rosy, spotkali potężnego wołu Wojtka.
na rysunku: Tropikalna rybka
Jego rogi były jak zagięte sierpy księżyca, a oczy miał łagodne jak jezioro o poranku. Dźwigał na grzbiecie cały stos worków z magicznym ziarnem i słoików pysznego miodu.
– Wojtku, czy pomożesz bronić królestwa przed czarną magią? – zapytał król z powagą .
– Dla Ciebie, panie, mogę poruszyć góry i przesunąć rzeki! Nie ma takiego nieumarłego, co przestraszy wołu z naszego stada! – zaryczał Wojtek, aż ptaki zerwały się z pobliskich drzew.
Podążając dziarsko na południe, drużyna przystanęła nad Wielkim Jeziorem, gdzie barwne ławice ryb wirowały w słońcu, a na tafli pojawiła się figlarna delfinica Daria. Unosiła się w wodzie niczym srebrna strzała i zgrabnie wykonywała salta tak, że krople tworzyły tęczową mgiełkę nad powierzchnią .
– Zawsze marzyłam o prawdziwej przygodzie! – świergotała. – Poprowadźcie mnie, a przepłynę nawet przez podziemne strumienie, żeby pokonać czarodzieja!
Obok Darii przepływała rybka Ryszard – egzotyczny, złocisto-fioletowy pływak, o głosie tak melodyjnym, że nawet żaby milkły, by go posłuchać. A co najważniejsze, znał mowę wszystkich zwierząt, od skrzypiących żuków po nocne nietoperze .
W piątkę, kolorową i niezwykłą drużyną, ruszyli w stronę mrocznego zamku Mordeka. Po drodze musieli pokonać zaklętą mgłę, stromą przepaść, po której Kasia przeszła na cienkim zwalonym pniu, oraz most znikających desek, przez co Wojtek wykazał się niesamowitą ostrożnością i siłą. Daria i Ryszard odkryli, że w rzece czai się wodny smok . Przy pomocy śpiewu Ryszarda i delfinich skoków, udało się udobruchać potwora, który pokazał im tajne przejście pod zamkiem nekromanty.
Kiedy wreszcie stanęli u podnóża zamczyska, dostrzegli, że armia nieumarłych, posklejana z kości i cieni, gotowa jest do marszu. Kasia sprytnie odwróciła ich uwagę, balansując na wielkim parapecie i robiąc akrobacje, że nie jeden trup przecierał oczodoły ze zdumienia! Wojtek wziął rozpęd, przeniósł przez rów całą drużynę, po drodze przewracając kamienie niczym kręgle . Daria wykorzystała fontannę przy wejściu, by wyślizgnąć się wewnątrz starych murów, a Ryszard przemówił do chmary nietoperzy, prosząc je o pomoc. Nietoperze, wychodząc spod dachówek, obleciały wieżę i odciągnęły czarnoksiężnika na chwilę od jego magicznej księgi.
W końcu Leopold stanął twarzą w twarz z Mordekiem . Cienie tańczyły po ścianach, błyskały błękitne iskierki. Król i nekromanta zaczęli walczyć – nie tylko orężem, lecz też słowami i zaklęciami, bo Mordek znał mowę demonów, a Leopold mowę serca.
Zwierzęta dzielnie wspierały króla . Kasia żonglowała świecznikami i odciągała uwagę nieumarłych. Wojtek taranował drzwi i zatrzymywał gniewne cienie. Daria pobiegła do fontanny na dziedzińcu i rozproszyła magiczną mgłę ciepłym strumieniem wody . Ryszard wydał z siebie pieśń tak czystą, że zatrzęsły się mury zamku, a złe moce zaczęły słabnąć.
Po długiej walce Leopold wreszcie odebrał nekromancie księgę czarów i zniszczył ją, rzucając na stos ognia. Z jej popiołów uniosły się białe gołębie, a groza zniknęła niczym poranna mgła .
Zwierzęta i Król Leopold wrócili do pałacu jako prawdziwi bohaterowie. Urządzono wielką ucztę, na której grano muzykę wszystkich krain, śpiewali rybacy, a na stołach pojawiły się pyszności z całej krainy magii. Ludzie i zwierzęta zaprzyjaźnili się na nowo, a wspomnienie tej niezwykłej przygody opowiadano przez dziesięciolecia przy wieczornych ogniskach .
I tak kończy się bajka o odważnym królu, złym czarowniku i niezwykłych zwierzętach z zaczarowanej krainy. Śpij, maleńki słuchaczu, niech Ci się przyśni świat, w którym dobro zawsze zwycięża, a przyjaźń pokonuje nawet najczarniejszą magię. Dobranoc!