Dawno, dawno temu, gdy noc na niebie malowała srebrne fale, istniała kraina niczym utkany z tęczy gobelin, w której słońce tańczyło po leśnych listkach, a księżyc szeptał sekrety do uszu strumieni.
na rysunku: Delfin
Była to Złotopsycha Kraina, gdzie każdy dzień mienił się kolorami, a powietrze pachniało jaśminem i migdałami. Pośród tej niezwykłej ziemi władał król Leopold – mąż rumianych policzków i oczu, w których odbijały się morza odwagi i dobroci. Głowę miał dumnie uniesioną, lecz serce miękkie jak świeży chleb.
na rysunku: Oaza
Jego zamek górował nad Złotopsychą niczym śnieżnobiała perła, a ogrody pełne były pieśni, tańców i roześmianych dzieci – aż pewnego dnia cieniutki cień przemknął niczym lis po polu, zwiastując nadejście kogoś nieprzyjaznego.
W oddali – tam, gdzie lasy stają się jakby bardziej zamyślone, a mgły utkane były z szeptów, mieszkał zły nekromanta Mordek. Miał on włosy czarne jak bezgwiezdna noc i oczy, w których wiecznie tlił się złowrogi błysk.
na rysunku: Koza
Ludzie szeptali, że potrafi zamienić promień księżyca w lód, a puszysty obłok w kamień. Mordek w swym zapomnianym przez słońce zamku snuł okrutne plany, chcąc przyzwać armię nieumarłych i zatopić krainę w wiecznym mroku. Wieść o tym dotarła do króla Leopolda jak jęk prastarego drzewa pod ciężarem śniegu.
na rysunku: Tropikalna rybka
Król zebrał więc swoje odwagę i postanowił działać. Wiedział, że sam nie podoła takiemu niebezpieczeństwu, więc ruszył w podróż pełną cudów i przeciwności. Najpierw skierował swe kroki na południe, do Oazy Nadziei – miejsca, gdzie srebrne chmury skraplały się w fontanny, a w powietrzu unosiło się ciepło wiecznych przyjaźni.
na rysunku: Wół
Tam poznał Kasię – kozę o oczach bursztynowych niczym miód i rogach różowych jak poranny świt. Kasia słynęła z niezwykłej zręczności – potrafiła skakać z kamienia na kamień, obracać się w powietrzu jak liść niesiony wiatrem i rozwiązywać nawet najtrudniejsze zagadki.
„Dzielna Kasiu – rzekł król – kraina nasza potrzebuje Twoich umiejętności.
na rysunku: Nekromanta
Czy pomożesz mi pokonać ciemność?”
Kasia podskoczyła radośnie. – „Z Tobą, królu, każdy dzień staje się przygodą!”
Wyruszyli więc razem w drogę. Mijali pola jak gobeliny wyszywane kwiatami, przebiegali przez lasy, gdzie drzewa śpiewały stare ballady.
na rysunku: Jezioro
Gdy dotarli nad Wielkie Jezioro, zachwyciła ich wizja: fale, niczym z mleka i szmaragdu, rozbijały się o brzegi, a nad wodą unosiła się mgiełka śmiechu. Tam napotkali Wojtka – woła tak potężnego, że jednym ruchem mógł przesunąć głaz, ale i tak łagodnego, że motyl by się go nie uląkł.
Król Leopold bez wahania poprosił go o pomoc, a Wojtek – wielki miłośnik opowieści i przygód – przyłączył się do drużyny, dźwigając z dumą zapasy i broń . Tak dotarli do brzegu błękitnego jeziora, gdzie fale migotały niczym opale, a w wodach harcowały najcudaczniejsze zwierzęta. Tam poznali Darię – delfina o łuskach lśniących jak płynny srebrzysty jedwab – oraz Ryszarda, egzotyczną rybkę, z barwami tęczy na grzbiecie i umiejętnością porozumiewania się w setkach języków zwierząt.
Oprócz mowy gwiazd i chmur, Ryszard znał mowę nietoperzy – sprzymierzeńców w walce z nocą . Daria, szybka i zwrotna, zawracała fale jednym ruchem płetwy i potrafiła unikać wszelkich niebezpieczeństw.
Z drużyną gotową wyruszyli ku zamczysku Mordeka, wędrując przez przesiąknięte magią ostępy, omijając pułapki malowane zaklęciami. Po drodze pomagali leśnym skrzatom zbierać jagody, uwalniali sowę z cierni i śpiewali pieśni, które odpędzały strachy .
Wreszcie, pod nocne niebo pełne gwiazd, dotarli pod mroczne mury zamczyska. Nad zamkiem wisiała mgła ciężka jak łzy smoka, a w oknach tańczyły cienie. Z czeluści wyłaniała się armia nieumarłych – szkielety brzęczące łańcuchami, duchy smętne i gryzące śmiertelną ciszę . Na ich czele stanął Mordek, z laską czarną jak sadza i szalem utkanym z pajęczyn.
Rozpoczęła się bitwa, której echo przetoczyło się aż na drugi koniec krainy. Kasia fruwała pomiędzy nieumarłymi, unikając ich szponów i skacząc jak cień na wietrze, zbijając ich zaklęte kryształy swymi akrobacjami . Wojtek, rozjuszony, turlał wielkie, lśniące głazy, przewracając całe rzędy kościotrupów. Daria dostarczała wody z jeziora, która świętym blaskiem zmywała czarne uroki, a Ryszard porozumiewał się z nietoperzami, które wirowały nad zamkiem, odwracając uwagę i otwierając tajne przejścia.
Król Leopold mierzył się z Mordekiem, gdzie magia zderzała się z odwagą . Nekromanta szeptał zaklęcia, przyzywał wichry, ale Leopold – opierając się na przyjaźni i odwadze – zwyciężył. Jego miecz zaświecił błękitnym blaskiem, odbijając urok i przebijając mroczną pelerynę Mordeka. Złowrogi czar pękł niczym mydlana bańka, a nieumarli rozprysnęli się w promieniach świtu .
Zamek Mordeka zapadł się w ziemię, a nad całą krainą rozlał się śmiech i spokój, jak po letniej burzy. Król Leopold i jego wierne zwierzęta wrócili do zamku, gdzie wyprawiono ucztę tak wspaniałą, że echo radosnych okrzyków odbijało się w jeziorach i wywoływało tęcze nawet po zmroku.
Od tej pory król i jego przyjaciele cieszyli się pokojem – odwiedzali stare i nowe zakątki, ucząc wszystkich, że dobro, odwaga i przyjaźń pokonają nawet najstraszniejsze czary . A dziś, kiedy zamykasz oczy i słyszysz szept drzew lub plusk wody, to być może echo wielkiej przygody Leopolda i jego niezwykłej drużyny. Dobranoc, kochanie – niech sny prowadzą cię po czarodziejskich ścieżkach, gdzie każda przygoda jest możliwa.